Jeszcze zdążymy

Sprowadziliśmy końcówkę naszego istnienia do wymiaru „odcięcia prądu”. W smutku końca jest piękno, po które przestaliśmy sięgać.

25.05.2020

Czyta się kilka minut

Pracownice Puckiego Hospicjum, grudzień 2017 r. / MIROSŁAW PIEŚLAK / PUCKIE HOSPICJUM
Pracownice Puckiego Hospicjum, grudzień 2017 r. / MIROSŁAW PIEŚLAK / PUCKIE HOSPICJUM

Zrobiłam to z miłości. I dzięki odwadze nabytej w obcowaniu z ostatecznością. Rok temu stawiłam się w prosektorium, by ubrać i pomalować moją ukochaną Babcię. Pan Stefan, szef kostnicy, zadziwiony i poruszony oznajmił mi, że to się już prawie nie zdarza. Podobno rodziny zmarłych dzielą się teraz na dwa typy. Jedni nie chcą nawet widzieć bliskich. Drudzy usiłują – uwaga – swoich krewnych obudzić, co budzi nieskrywane politowanie pana Stefana. „Trzeba było się tak za życia szarpać” – komentuje.

Są jeszcze miejsca w Polsce, gdzie kultywuje się pamięć. Gdzie wkłada się do trumny przedmioty używane za życia, „by mu się nie ckniło i nie myślał wracać”. Ręka w górę, komu nigdy nie przyszły do głowy przedmioty, których teraz używa, a które chciałby mieć przy sobie na wieczność. Albo choć raz nie wzruszył się wyobrażeniem własnego pogrzebu. Obrzędy – teraz coraz rzadsze – dawały poczucie bezpieczeństwa. Wyśmiewane przez cyberspołeczeństwa obrządki stanowiły część porządku świata. Wynosząc trumnę z domu, stukało się nią o framugę na pożegnanie, nikogo nie przerażał fakt obecności nieboszczyka w domu.

Prawie wszystkie powszechne nurty religijne obiecują pośmiertne nagrody: chrześcijanie radują się z obietnicy Królestwa Niebieskiego, buddyzm niesie wraz z odejściem spokój i brak doczesnych oczekiwań. A jednak oswajanie tego atawistycznego strachu przychodzi nam łatwiej wtedy, gdy odwaga ubiera się w brawurę: od literackiego samobójstwa po epickie ryzyko. Kultura wypierania zdaje się randkować z kulturą osobistą. Nie wypada w towarzystwie mówić o czymś tak nieestetycznym jak umieranie. „Najlepiej byłoby umrzeć we śnie” – powtarza większość nagabywanych przeze mnie znajomych. Czyli ładnie i po cichu. „Weź, przestań” – słyszę od tych, którzy nie muszą mi elegancko odpowiadać, ale i tak nie chcą o tym gadać. Ci natomiast, którzy „niczego się nie boją”, żegnaliby się raczej bezpośrednio i głośno.

Tylko wyjątkowa odwaga oraz umiejętność zdystansowania się od własnego lęku pozwalają ludziom myśleć o tym, co sobie i innym mogliby w tych ostatnich chwilach dać. Na przykład czułość, rozmowę, autentyczne spotkanie. Albo poczucie humoru – potrafiące rozsadzić każde przerażenie. Skoro jest nad czym płakać, pewnie jest się też z czego śmiać. Czułość i radość to podstawowy zestaw w tych wszystkich dających jednak siłę śmierciach, które pamiętam. Właśnie te dwa elementy stanowią najlepszą kontrę dla ukrytych w nas cieni, które próbujemy za życia pracowicie oświetlić na kozetkach terapeutów.


Czytaj także: Ks. Adam Boniecki: Towarzyszenie ludziom w odchodzeniu jest patrzeniem z nimi w ciemność, w którą muszą wejść 


Nie samego aktu odchodzenia bali się pacjenci występujący w moim filmie [chodzi o dokument pt. „Jeszcze zdążę”, który przez trzy lata był realizowany w Puckim Hospicjum, i którego premiera zaplanowana jest na jesień – red.]. Bali się tego, że strach zabierze im każdą z pozostających minut życia. Bali się bólu – także bólu niezałatwionych spraw. Pan Józef, spawacz, wyznał mi: „Nigdy w życiu nie powiedziałem nikomu, że go kocham”. Zdążył, powiedział. Miłość – to o nią chodzi pod koniec, jakkolwiek by to banalnie czy pompatycznie zabrzmiało. Także miłość do tego, co się w życiu robiło. Pan Józef miał marzenie: by pod koniec na chwilę zająć się swoją pasją. Chciał pospawać, także swoje relacje z bliskimi. Zdążył.

W smutku końca jest pewien rodzaj piękna, po który przestaliśmy sięgać. A życie i tak upłynie, bez oglądania się na nasze strachy. ©

ALEKSANDRA KUTZ jest artystką i dziennikarką. Prowadzi programy telewizyjne, m.in. motoryzacyjne i lotnicze. Związana była m.in. z TVN, TVN Turbo i TTV. Zaangażowana w działania charytatywne na rzecz podnoszenia jakości życia i zwiększania świadomości społecznej.

 

Najwyższy poziom opieki paliatywno-hospicyjnej możemy realizować dzięki pomocy Darczyńców. Możesz nas wesprzeć datkiem na: BANK PKO BP, nr konta: 49 1020 1912 0000 9202 0148 8055 lub przelewem elektronicznym na stronie www.hospitium.org/darowizny

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2020

Artykuł pochodzi z dodatku „O dobrym umieraniu