Jak powstrzymano wujka Joe

Po 1945 r. Zachód widział w Stalinie sojusznika. Musiało minąć kilka lat, zanim pojęto istotę sowieckiego reżimu. Kluczową rolę odegrał dokument nazwany „raportem NSC-68”.

15.08.2015

Czyta się kilka minut

Prezydent USA Harry Truman obserwuje ćwiczenia spadochroniarzy w forcie Bragg (Karolina Północna), październik 1949 r. / Fot. Bettmann / CORBIS
Prezydent USA Harry Truman obserwuje ćwiczenia spadochroniarzy w forcie Bragg (Karolina Północna), październik 1949 r. / Fot. Bettmann / CORBIS

Po tragedii II wojny światowej, w której Stalin pomógł pokonać Hitlera, na Zachodzie szybko zapomniano o tym, czym był Związek Sowiecki: o okropnościach wojny domowej, która wybuchła w Rosji po bolszewickim puczu z 1917 r., o horrorze Wielkiego Głodu na Ukrainie i nad Wołgą, o ruletce wielkiej czystki. Józef Stalin był teraz sojusznikiem, „wujkiem Joe”. Stalingrad i Leningrad stały się na Zachodzie legendą, królowa brytyjska nadawała szlachectwo sowieckim marszałkom, a co poniektórzy ze wzruszeniem wspominali spotkania nad Łabą z sowieckimi chłopcami, którzy co prawda ukradli zegarek (patrz wspomnienia amerykańskich generałów), ale pięknie tańczyli i śpiewali. Chciano wierzyć, że „freedom” i „swoboda” to jedno.

Rzeczywistość była inna. To nie były fobie: antykomunizm czy zapiekła antyrosyjskość Polaków. Fakty mówiły za siebie: pozostanie wbrew umowom wojsk sowieckich w Iranie, agresywne zachowania wobec Turcji, sfałszowanie wyborów w Polsce („Widziałem Polskę zniewoloną” – głosił tytuł książki byłego ambasadora USA w Warszawie), zaangażowanie Kremla w wojnę domową w Grecji, odrzucenie w czerwcu 1946 r. tzw. planu Barucha, tj. pierwszego w historii planu kontroli zbrojeń atomowych (Kreml bał się, że takie porozumienie spowolni prace nad budową jego własnej broni nuklearnej).

Pierwszy wyraźny głos ostrzegający przed niebezpieczeństwem wyszedł od bohatera z lat wojny, byłego brytyjskiego premiera Winstona Churchilla. Przemawiając 5 marca 1946 r. w Fulton, podczas odbierania doktoratu honoris causa Westminster College (małej uczelni w stanie Missouri), w obecności prezydenta USA Harry’ego Trumana, Churchill nawoływał do budowy „specjalnych relacji” brytyjsko-amerykańskich wobec zagrożenia, jakim było „zaciągnięcie przez Związek Sowiecki żelaznej kurtyny od Szczecina po Triest”.

Mowa Churchilla stała się znana w świecie. Truman przyjął ją podobno życzliwie, Stalin nazwał Churchilla „podżegaczem wojennym” i „rasistą”. Ale samo przemówienie nie miało znaczenia praktycznego. Amerykański establishment z dystansem podchodził do idei budowy specjalnego amerykańsko-brytyjskiego związku wojskowego. A Churchill był już tylko szacownym emerytem, który przegrał wybory.

Bardzo długa depesza

Tymczasem na miesiąc przed przemówieniem Churchilla miało miejsce inne zdarzenie – wówczas nieznane, a dziś uważane za znacznie ważniejsze dla dziejów świata. Oto Departament Skarbu USA poprosił Departament Stanu o analizę, dlaczego Sowieci mają krytyczny stosunek do Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Departament Stanu zlecił dalej tę analizę ambasadzie w Moskwie. Przygotował ją George Kennan – zastępca ambasadora.

Był on już wtedy pod raz drugi na placówce w Moskwie. Miał 42 lata, w dyplomacji pozostawał właściwie przez całe dorosłe życie, od 1925 r. Wcześniej pracował w Moskwie, w latach 1933-37, a jeszcze wcześniej dwa lata w Rydze (służyła ona Amerykanom za „antenę”: placówkę do obserwacji Sowietów). Do Moskwy wrócił ponownie w styczniu 1944 r.

Zaniepokojony ekspansją wrogiego Zachodowi sowieckiego imperium, Kennan czuł się rozgoryczony tym, że jego notatki pozostawały w USA niezauważane. I że amerykańska polityka, jak gdyby nigdy nic, pozostawała w swej naiwności nieświadoma rosnącej potęgi Kremla. Włożył więc całą swą wiedzę i talent, by w zamówionym raporcie opisać zjawisko sowieckiego dążenia do dominacji nad światem.

Sporządził notatkę, która nie mieściła się w procedurach dyplomacji: miała ponad 20 stron maszynopisu. Do historii przeszła jako „długa depesza” (pisze się, że miała 5500 słów, a czasem, że 8000 – różnica zależy od wersji: sam tekst czy z elementami formalno-biurokratycznymi). Przesłana do Waszyngtonu 22 lutego 1946 r., przekonywała siłą logiki i analizy. Trafiła na „szeroki rozdzielnik”, jak mawia się w biurokratycznym slangu. Zrobiła wrażenie.

Pan „X” zmienia świat

To właśnie na podstawie analizy Kennana sekretarz stanu USA James Byrnes postanowił wypracować nową strategię polityki wobec Kremla – i przekonał do niej swego zwierzchnika, prezydenta Trumana.

„Zza kremlowskiego neurotycznego spojrzenia na świat wyziera tradycyjne i instynktowne rosyjskie poczucie niepewności” – pisał w depeszy Kennan. Przedstawiał Związek Sowiecki jako mieszaninę „orientalnej skrytości i spiskowości” połączonej z komunistyczną ideologią, która była zasłoną dla „strachu przed światem zewnętrznym i uzasadnieniem dla rządów dyktatorskich”.

Kennan argumentował, że jedyną rozsądną odpowiedzią na politykę Kremla jest przeciwstawienie się jego ekspansji w świecie i powstrzymywanie Sowietów przez stosowanie „kontrdziałań” we wrażliwych punktach świata. Słowo „powstrzymywanie” (containment) było tu kluczowe. I dało nazwę całej szkole myślenia i doktrynie politycznej.

Głównym orędownikiem jak najszerszego upublicznienia notatki Kennana, dla uwrażliwienia opinii publicznej w USA i w świecie zachodnim, był sekretarz Marynarki Wojennej James Forrestal. On doprowadził do tego, że notatkę – w lekko zmienionej formie, m.in. po wykreśleniu fragmentów będących tajemnicą państwową – opublikowano w najbardziej opiniotwórczym amerykańskim czasopiśmie dotyczącym polityki międzynarodowej: w lipcowym numerze „Foreign Affairs” z 1947 r. (pod tytułem „Źródła sowieckiej polityki”).

W ten sposób analiza Kennana stała się znana na świecie, a on sam przeszedł do historii jako twórca praktycznej sowietologii. Choć z opóźnieniem: w chwili publikacji autor artykułu podpisany był tylko jako „X”. Potem, po latach, media uczyniły z niego jednego z architektów zimnej wojny, co nie było prawdą.

Kennan i jego krytycy

Forrestal doprowadził do skrócenia kadencji Kennana w Moskwie i mianowania go wicedyrektorem ds. polityki zagranicznej w National War College (instytucji ważnej w systemie politycznym USA), z zadaniem prezentowania swych koncepcji. Szybko okazało się, że ich popularność wprawdzie rosła, ale napotykały też one na znaczącą krytykę.

Na razie jednak wydawało się, że koncepcje Kennana staną się polityką USA. 12 marca 1947 r. Truman wystąpił przed połączonymi izbami Kongresu USA i zapowiedział, że odtąd Stany będą – w imię obrony demokracji przed autorytaryzmem – udzielać pomocy politycznej, ekonomicznej, a w razie potrzeby też militarnej państwom i narodom, gdzie te wartości będą zagrożone „przez siły zewnętrzne lub wewnętrzne”. To, że chodziło o Związek Sowiecki, było oczywiste.

Kilka dni później tzw. doktryna Trumana (czyli de facto Kennana) została po raz pierwszy zastosowana. Prezydent poprosił Kongres o środki na pomoc ekonomiczną, w tym na broń, dla Grecji i Turcji, które uznano za zagrożone przez komunizm. W przypadku Grecji była to wojna domowa, gdzie jedną ze stron byli komuniści, wspierani i uzbrajani przez blok moskiewski.

Tymczasem krytycy sposobu myślenia Kennana zwracali uwagę, że idea obrony przed rozszerzeniem wpływów sowieckich zawiera w sobie akceptację dla dotychczasowych zdobyczy Kremla. Skutkiem analiz Kennnana miało być – argumentowano – uznanie sowieckiej strefy wpływów i zgoda na współistnienie w zamian za powstrzymanie się Kremla od dalszej ekspansji. Dla części opinii publicznej oznaczało to usankcjonowanie krzywdy narodów Europy Wschodniej. Oczywiście było to trudne do przyjęcia także dla emigrantów (w tym Polaków). Środowiska emigracyjne orientowały się na tych polityków z USA, którzy obawiali się, że sowiecki ekspansjonizm nie zadowoli się status quo i będzie próbował rozszerzać swe wpływy.

Powstaje NATO

Tymczasem komunistyczny pucz w Pradze, blokada Berlina Zachodniego przez Sowietów oraz groźba przejęcia władzy przez komunistów we Włoszech wzbudziły panikę – i kontrreakcję. W marcu 1948 r. Wielka Brytania, Francja i kraje Beneluksu podjęły pierwsze działania zmierzające do reaktywowania sojuszu wojskowego po powojennej demobilizacji. Formalny wyraz znalazło to w tzw. traktacie brukselskim.

Dwa miesiące później w USA pojawiła się inicjatywa Republikanów, by Stany dały Europie Zachodniej gwarancje bezpieczeństwa – z pominięciem ONZ, gdzie w 1945 r. przyznano Moskwie prawo weta, co czyniło tę organizację niezdolną do przeciwstawienia się Kremlowi.

Kilkanaście miesięcy później dyskusje o systemie bezpieczeństwa i roli USA zakończyły się przyjęciem zasady „wszyscy za jednego” – czyli zobowiązania się całego bloku państw zachodnich (deklaracja USA miała tu specjalne znaczenie) do obrony każdego kraju, który zostałby zaatakowany przez blok sowiecki. Zasada ta została zinstytucjonalizowana w 1949 r. – pod postacią NATO i kluczowego tu artykułu piątego traktatu waszyngtońskiego.

Odpychajmy komunistów!

Grupa polemiczna wobec dominującej już pod koniec lat 40. doktryny Trumana/Kennana skupiona była wokół Johna Dullesa i Paula Nitzego.

John Dulles (często mylony z bratem Allenem, szefem CIA) – republikanin, jeden z twórców ONZ i w 1945 r. przeciwnik użycia bomby atomowej wobec Japonii, przyszły sekretarz stanu w latach 1953-58 – był znany jako autor książki „Wojna albo pokój”, w której krytykował zgodę na podział świata na sfery wpływów i proponował przejście do polityki „wyzwalania” społeczeństw rządzonych przez komunistów. Z kolei Paul Nitze, wcześniej bankowiec, wszedł do amerykańskiego kierownictwa państwowego w czasie II wojny światowej jako odpowiedzialny za uruchomienie masowej produkcji bombowców. W 1950 r. został szefem Wydziału Planowania w Departamencie Stanu. Później był bliskim współpracownikiem Johna Kennedy’ego i Lyndona Johnsona. W 1976 r. George Bush, wówczas dyrektor CIA, postawił go na czele zespołu ds. analiz Związku Sowieckiego. To w dużej mierze opierając się na jego opiniach (i wskutek sowieckiej inwazji na Afganistan), Amerykanie poczuli się zagrożeni rozwojem nowych sowieckich broni rakietowych i nie ratyfikowali porozumienia SALT II, podpisanego w 1974 r.

Dulles i Nitze uważali, że z powodów politycznych i moralnych nie można zaakceptować podziału świata na strefy wpływów, i że należy dążyć – w miarę możliwości – do przywracania demokracji na terenach zajętych przez komunistów. Twierdzili, że każde społeczeństwo ma prawo do wolności. Stąd w tych kręgach zaczęto mówić o potrzebie „odpychania komunizmu” (roll-back).

Mówienie o wolności miało wówczas znaczenie nie tylko symboliczne. W krajach bloku moskiewskiego włożono dużo wysiłku w indoktrynację społeczeństw, by spostponować wartości etyczne i polityczne – i przekonać obywateli, że spór między Wschodem a Zachodem to tylko konflikt dwóch imperiów, amerykańskiego i rosyjskiego, a cała demokratyczna frazeologia Zachodu to propaganda. Dla komunistów było ważne, aby choć częściowo mogli panować nad społeczeństwami – odwołując się także do poczucia, że druga strona nie jest lepsza.

Raport NSC-68

Tymczasem w 1947 r. w Waszyngtonie powołano Radę Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Council, NSC). Miała identyfikować i analizować wszelkie zagrożenia – polityczne, ekonomiczne, społeczne. 7 kwietnia 1950 r. Rada przedstawiła swój kolejny, 68. raport. Dokument był ściśle tajny; na biurko Trumana trafił 14 kwietnia. Jego oficjalna nazwa brzmiała, zgodnie amerykańską tradycją, jak mało mówiący skrót: NSC-68. W podtytule napisano „Cele i Program Bezpieczeństwa Narodowego USA”. Na 58 stronach proponowano strategię, którą powinny kierować się Stany.

Autorzy raportu NSC-68 stwierdzali, że w wyniku II wojny światowej upadło znaczenie Europy Zachodniej i świat stał się dwubiegunowy, z USA i Związkiem Sowieckim jako głównymi jego elementami. Autorzy uznali ZSRR za „państwo kierujące się fanatycznymi poglądami” i antytezę USA, dążące do „absolutnego panowania nad światem”. Dlatego, konkludowano, konflikt amerykańsko-sowiecki, który może mieć formę pokojową lub zbrojną, będzie stałym elementem rzeczywistości. Autorzy raportu dokonali też przeglądu możliwych strategii USA. Uznali, że izolacjonizm czy próby porozumienia się z Kremlem mogą być katastrofalne dla Stanów i świata zachodniego. Jedyną słuszną strategią – stwierdzono – jest budowanie „politycznej, ekonomicznej i militarnej siły”, aby na wypadek konfliktu móc się skutecznie bronić.

W raporcie rozpatrywano nawet wariant prewencyjnego uderzenia na Sowietów, ale odrzucono go ze względów wojskowych (USA nie są w stanie zniszczyć sowieckiego potencjału tak, by nie mogło nastąpić kontruderzenie), jak też moralnych i politycznych (społeczeństwa zachodnie nie zaakceptują takiego ataku). Konkretnie raport rekomendował podniesienie wydatków na zbrojenia przez zwiększenie podatków i cięcia w innych obszarach.

Dokument najważniejszy

Raport NSC-68 został przyjęty nie tylko pozytywnie. Przykładowo George Kennan, autor dotychczasowej doktryny bezpieczeństwa USA, i Charles Bohlen, który wkrótce miał być ambasadorem USA w Moskwie (w latach 1953-57), argumentowali, że Stany mają już wojskową przewagę nad ZSRR, a za obszar rywalizacji między mocarstwami należy uznać sferę gospodarki i techniki, na tym polu pokonując rywala.

Jednak efekt raportu NSC-68 okazał się olbrzymi. Według wielu historyków, nie tylko amerykańskich, był to wręcz jeden z ważniejszych dokumentów w dziejach XX w. Truman, po początkowych wahaniach, zawierzył bowiem jego autorom i we wrześniu 1950 r. uznał za formalną strategię bezpieczeństwa USA. Trzeba przyznać, że w tej decyzji pomogła mu Korea Północna, która 25 czerwca 1950 r. zaatakowała Koreę Południową.

W chwili prezentacji raportu Stany wydawały na zbrojenia niecałe 5 proc. swego PKB. W ciągu następnych dwóch lat rozkręcono gospodarkę zbrojeniową do poziomu ponad 14 proc. udziału w PKB (w liczbach oznaczało to wzrost jeszcze większy: z 13 do ok. 50 mld dolarów, przy czym ówczesny dolar miał większą wartość od dzisiejszego). Związek Sowiecki odpadł w tej rywalizacji – choć w niektórych obszarach próbował być równorzędnym przeciwnikiem, a czasem był w stanie na chwilę wyprzedzać USA (np. w dziedzinie lotów kosmicznych lub rozwoju floty podwodnej).
Czy to właśnie przewaga militarna USA odwiodła komunistów od dalszych awanturniczych planów, a takie wydarzenia jak wojna koreańska czy lokalizacja rakiet na Kubie pozostały tylko „incydentami”? Jeśli tak było, to raport NSC-68 odegrał w historii wyjątkową rolę. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2015