Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Irackie obrachunki” spisane przez Jacka Stawiskiego („TP” nr 11 z 17 marca br.) pokazują świat wielkiej polityki i dylematy przywódców mocarstw opowiadających się za lub przeciw inwazji na Irak 10 lat temu. Retrospektywne spojrzenie na motywy działań tych, od których zależały losy Iraku w 2003 r., pozwalają lepiej zrozumieć kulisy i mechanizmy podejmowania ważnych dla świata decyzji. Ale trudno jest zrozumieć dramat wojny irackiej, jeżeli w nawiązaniu do tytułowych obrachunków nie wskaże się choćby najbardziej podstawowych danych o ofiarach tej wojny.
Zginęło w niej 4,5 tys. żołnierzy amerykańskich, a ok. 32 tys. zostało rannych (w tym 6 tys. ciężko). Szacunki ofiar po stronie Irakijczyków są znacznie wyższe i wahają się od 104 tys. do ponad 600 tys. osób. Duże rozbieżności w tych danych, które swego czasu wyjaśniał na swoich łamach znany periodyk medyczny „The Lancet”, wynikają ze sposobu definiowania i liczenia ofiar działań wojennych. Wyższe liczby obejmują nie tylko poległych w bezpośrednich działaniach wojennych, ale także tych, którzy zmarli na skutek panujących warunków wojennych: braku szybkiej pomocy lekarskiej, zniszczenia infrastruktury, zatrucia wody pitnej itp. Prawdopodobnie dokładnej liczby ofiar bezpośrednich i pośrednich działań wojennych w Iraku nigdy nie poznamy, ale warto zdawać sobie sprawę choćby z jej skali i z kryjącego się za tymi liczbami dramatu ludności cywilnej.