Inżynier ludzkich serc

Škvorecký żartował, że najlepsze lata życia zawdzięcza Breżniewowi. Rozwinął bowiem swój talent i spełnił się jako pisarz, a także wykładowca literatury, tłumacz, redaktor i w końcu wydawca, na emigracji w Kanadzie.

10.01.2012

Czyta się kilka minut

Był jednym z moich ulubionych pisarzy, choć dawniej irytowało mnie, że w ojczystych Czechach Josef Škvorecký jest popularniejszy i chętniej czytany niż Bohumil Hrabal czy Milan Kundera. Wszyscy trzej wkrótce po sowieckiej inwazji na Czechosłowację w sierpniu 1968 r. znaleźli się na indeksie, podobnie jak około 600 (!) czeskich i słowackich prozaików, poetów, eseistów i dramatopisarzy, z kraju i emigracji, objętych zakazem druku w latach 1948-89. Wielu z nich publikowało w wydawnictwie Sixty Eight Publishers, założonym w 1971 r. w Kanadzie przez żonę Škvoreckiego, Zdenę Salivarovą. Jednak największym bestsellerem w 22-letniej historii czechosłowackiego wydawnictwa z Toronto była pierwsza spośród 227 książek, które się w nim ukazały, "Batalion czołgów" Josefa Škvoreckiego.

Kundera i komiksy dla Zachodu

Ta książka zaważyła na losach autora. Napisał ją na długo przed lekturą "Przygód dobrego wojaka Szwejka", do których często się ją porównuje. O Hašku opowiadał mu zresztą wuj, poseł katolicki wielu kadencji, który jeszcze za starej Austrii brał udział w przedwyborczych debatach z założycielem Partii Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa. - Słyszałeś kiedyś o partii, która by miała głupszą nazwę? - wuj zaśmiewał się na samo wspomnienie. - Kto by na coś takiego głosował? Mówię ci, Józiu, może ten człowiek był dobrym pisarzem, ale co się tyczy polityki - to był zupełny ignorant!

"Batalion czołgów" miał się ukazać w Pradze w 1969 r., ale gotowy nakład trafił na przemiał. Autor przebywał wtedy z żoną w USA i na wieść o tym postanowił nie wracać do kraju. Uniwersytet w Toronto zaproponował mu prowadzenie wykładów z literatury angielskiej i amerykańskiej. Małżonkowie pojechali więc do Kanady i postanowili wydawać tam czeskie książki. Kilka profesorskich pensji wystarczyło akurat na "Batalion czołgów".

Sukces był natychmiastowy. Kilkutysięczny nakład rozszedł się na pniu. Zamówienia nadchodziły z całej Europy, obu Ameryk i Australii. Wszędzie tam bowiem byli Czesi, których 200 tys. opuściło kraj na przełomie 1968/69 roku, zanim komunistyczne władze na dobre opuściły szlaban.

Wkrótce do Toronto zaczęły docierać maszynopisy zakazanych autorów, a założone ad hoc wydawnictwo stało się z czasem jedną z najważniejszych instytucji niezależnej czeskiej kultury. Publikowali w nim najwięksi: Milan Kundera, Bohumil Hrabal, Václav Havel.

Pisarzowi przypadła rola pierwszego czytelnika, recenzenta nadsyłanych tekstów i redaktora, m.in. "Nieznośnej lekkości bytu" Kundery. Škvorecký mawiał z właściwym sobie poczuciem humoru, że to taki komiks dla zachodniego czytelnika: autor przemyca w "dymkach" pożyteczne treści, na przykład że Czechy, Polska czy Węgry to nie jest Związek Radziecki, że kiedyś były to całkiem interesujące kraje. W uznaniu tych zasług komunistyczne władze w 1978 r. odebrały całej trójce: Kunderze, Škvoreckiemu i Salivarovej obywatelstwo czechosłowackie - za uprawianie "wrogiej propagandy".

Koń niech się martwi

Autor "Tchórzy" toczył boje z komunistyczną cenzurą od chwili debiutu powieściowego w 1958 r. Wcześniej, podobnie jak Hrabal, przez kilkanaście lat pisał do szuflady, nie mając szans na publikację. W Czechosłowacji do końca lat 50. niepodzielnie panował socrealizm i kult Stalina. Monstrualny pomnik generalissimusa i genialnego językoznawcy, ukazanego na czele ludu pracującego miast i wsi, reprezentowanego przez kilkoro osobników płci obojga, z niezbędnymi akcesoriami w rękach (sierp, młot, kielnia i co tam jeszcze trzeba), wzniesiono w Pradze dopiero kilka lat po jego śmierci. I niedługo później rozebrano, a raczej po kawałku, przez wiele tygodni wysadzano w powietrze, w obawie, że pojedyncza eksplozja mogłaby spowodować w Złotej Pradze większe zniszczenia niż wycofujące się bataliony Wehrmachtu i Waffen-SS niespełna 20 lat wcześniej.

Škvorecký zaczął pisać już jako kilkunastoletni chłopak. W autobiograficznym szkicu "Przypadki niefortunnego saksofonisty tenorowego" wspominał, jak nauczył się zabijać czas, dopisując alternatywne zakończenia przeczytanych książek. W dzieciństwie dwukrotnie przeszedł zapalenie płuc i całymi tygodniami nie wychodził z domu. Jego rodzinny Nachod był "miastem przędzalni", bawełniany pył z maszyn spowijał miasto niczym smog, będąc przyczyną licznych zachorowań wśród dzieci i młodzieży. Jego śmiertelną ofiarą była pierwsza miłość pisarza, poznana w zakładach Metallbauwerke w Nachodzie proletariuszka Nadia (ta sama, która w "Przypadkach inżyniera ludzkich dusz" mawia: "Koń niech się martwi, ma większy łeb").

"Pomogła mi pozbyć się brzemienia dziewictwa - wspominał Škvorecký. - Poza tym nieomal straciłem przez nią życie". Zakochani postanowili bowiem radykalnie obniżyć siłę ognia jednego z produkowanych w zakładach messerschmittów. Na szczęście sabotaż wykrył czeski majster, wytłumaczył obydwojgu niedoszłym bohaterom, dlaczego są parą nieodpowiedzialnych durniów, po czym usunął szkodę. Ów majster w rzeczywistości był przywódcą ruchu oporu i zajmował się sabotażem w sposób profesjonalny, to znaczy trudniejszy do wykrycia przez Niemców. Zginął pod koniec wojny w czeskim areszcie, do którego trafił jako "znany kolaborant". Jego zabójcą był konfident gestapo, który w ten sposób pozbył się świadka, a przy okazji uwiarygodnił się w oczach nowych władz.

Górnik w kopalni uranu

Škvorecký opisał tę historię w "Przypadkach inżyniera ludzkich dusz", swej najlepszej powieści, której akcja rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat, od Czech po Kanadę, wszędzie tam, gdzie losy rzuciły jej bohatera, Daniela (Danny’ego) Smiřickiego. Poznajemy go pod koniec II wojny światowej w Nachodzie (czyli powieściowym Kostelcu) podczas prób zespołu jazzowego, z którym wykonuje zakazane amerykańskie standardy (nielegalne zarówno pod okupacją niemiecką, jak i niedługo później, w czasach stalinowskich). Danny gra na saksofonie, przeżywa pierwsze miłości, pracuje w niemieckiej fabryce i traci brzemię dziewictwa, gdy wyzwolenie spod niemieckiej okupacji okazuje się prologiem nowej, ideologicznej niewoli.

To było pokoleniowe doświadczenie jego rówieśników (rocznik 1924). Dorastali w demokratycznej, egalitarnej atmosferze Republiki Czechosłowackiej, a po jej podboju przez Hitlera otrzymali stosowną szczepionkę przeciw ideologicznemu zaczadzeniu w zgermanizowanych szkołach średnich, gdzie nauczano ich przedmiotów w rodzaju Die Deutsche Ideologie. Więcej mieli wspólnego z pokoleniem Hrabala (1914) niż młodszego zaledwie o pięć lat Kundery (1929), który w klasie gimnazjalnej obwieścił z dumą, że komunizm jest przyszłością ludzkości, a po osiągnięciu pełnoletności wstąpił do partii i pozostał jej członkiem do końca lat 60. Škvorecký nie zdołał wykrzesać w sobie wiary w świetlaną przyszłość komunizmu - napatrzył się na jej akuszerów: komunistycznych partyzantów i czerwonoarmistów, w rodzinnym Nachodzie w maju 1945 r.

O tym właśnie opowiedział w swej debiutanckiej powieści "Tchórze", pierwszej z cyklu utworów złączonych osobą głównego bohatera, Danny’ego Smiřickiego. Napisał ją w latach 1948-49,

jseszcze jako student wydziału filozoficznego Uniwersytetu Karola. Po studiach i dwuletniej służbie wojskowej został redaktorem i tłumaczem literatury angielskiej i amerykańskiej w praskim wydawnictwie, a w 1956 r. członkiem redakcji dwumiesięcznika "Literatura światowa". W tym okresie zbliżył się do kręgu nonkonformistycznych artystów, zwolenników awangardy, surrealizmu i poezji konkretnej, skupionych wokół poety Jiřiego Kolářa; poznał wtedy m.in. Bohumila Hrabala, Václava Havla, Josefa Hiršala. Ten ostatni, ceniony poeta i tłumacz, był redaktorem w jednym z państwowych wydawnictw i zabiegał o publikację utworów swoich kolegów. Na pierwszy ogień poszli "Tchórze", książka ukazała się w grudniu 1958 r. Następny miał być zbiór opowiadań Hrabala "Skowronek na uwięzi". Ale nic z tego nie wyszło i Hrabal poczekał na swój debiut kolejne cztery lata.

Na nic się zdał stosowny anons na skrzydełku książki Škvoreckiego, że jest to "ostra satyra na tchórzostwo burżuazji". Partyjni krytycy szybko rozpoznali dzieło "dmącego w saksofon synalka burżuazyjnej rodziny", jak wspominał Škvorecký w "Przypadkach...". Sygnał do ataku dał Vladimír Mináč, prominentny słowacki działacz partyjny i literat, po nim głos zabrali pomniejsi stróże praworządności socjalistycznej, pisząc o "policzku wymierzonym martwym i żywym". Książkę wycofano z księgarń, szef wydawnictwa i kilku redaktorów, w tym Josef Hiršal, straciło pracę, podobnie jak autor książki. "Zanosiło się na to, że nadarzy mi się spóźniona okazja, by zostać górnikiem w kopalni uranu" - wspominał Škvorecký.

Zaledwie kilka lat wcześniej tak by się to pewnie skończyło. Ale był już rok 1959, w partii nasilał się konflikt między frakcją stalinowską a liberalną, skupiającą protagonistów Praskiej Wiosny. Gdy odwilż zawitała w końcu do Czechosłowacji, "Tchórzy" wznowiono; rozeszli się w łącznym nakładzie 100 tys. egzemplarzy, a Škvorecký stał się jednym z najpopularniejszych czeskich pisarzy. Napisał kilka powieści kryminalnych i książkę o muzyce jazzowej, organizował koncerty, bywał na nich konferansjerem, a nawet zagrał epizodyczną rolę w filmie Jana Němca "O uroczystości i gościach". Na pytanie dziennikarza, dlaczego nie pisze już tak ambitnych książek jak "Tchórze", odpowiedział: "Wiadomo, że najchętniej pisałbym samych »Tchórzy«. Ale nie potrafię. Należę do tych autorów, którzy muszą zaczernić tysiąc stron [Škvorecký pisał ręcznie w brulionach], zanim uda się im napisać coś takiego, że potem nie mogą w to uwierzyć: »To naprawdę moje?«".

W rzeczywistości Škvorecký miał już wtedy w szufladzie co najmniej dwie znakomite, niewydane książki: "Batalion czołgów" (napisany już w 1954 r.!) i "Lwiątko". Obydwie miały się ukazać w roku 1969.

Ale wcześniej przyszli Rosjanie.

Spełniony emigrant

Reszta jest historią. W styczniu 1969 r., nazajutrz po pogrzebie Jana Palacha, Josef Škvorecký i jego żona wylecieli z Pragi boeingiem Air India. "Jadąc na lotnisko widziałem grupki załamanych, zrozpaczonych studentów, czuwających na praskich placach, a potem, w półtorej godziny później, na słonecznym londyńskim lotnisku Heathrow, patrzyłem na grupkę rozchichotanych dziewcząt w mundurkach szkolnych, hałaśliwie witających inną gromadkę nastolatków, wysiadającą z odrzutowca Swissair, wracającą pewnie z ferii w Alpach" ("Przypadki niefortunnego saksofonisty tenorowego"). Ta scena nie dawała mu spokoju przez kilka lat. Aż w końcu uwolnił się od niej, pisząc swoje arcydzieło, "Przypadki inżyniera ludzkich dusz" (1977).

Po latach stwierdził w wywiadzie dla "Lidovych Novin", że najlepsze lata życia zawdzięcza Breżniewowi. Są autorzy, jak Bohumil Hrabal, który prawdopodobnie nie mógłby pisać, ani nawet żyć, za granicą. Ale Josef Škvorecký rozwinął swój talent i spełnił się jako pisarz, a także wykładowca literatury, tłumacz, redaktor i w końcu wydawca, na emigracji. Nie odczuwał nostalgii za krajem. Pisał: "Kochałem swoje rodzinne miasto i wszystkie jego piękne dziewczęta. Ale one są dziś babciami". Od wczesnej młodości był zafascynowany jazzem i literaturą amerykańską (tłumaczył m.in. utwory Ernesta Hemingwaya, Williama Faulknera i Raymonda Chandlera). Wpływ tych autorów na jego twórczość był tak wielki, że bez przesady można go nazwać pisarzem amerykańskim, piszącym w języku czeskim. Jego spuścizna obejmuje dziesiątki opowiadań, kilkanaście powieści, w tym m.in. napisaną już w Kanadzie i USA (po przejściu na emeryturę każdą zimę spędzał na Florydzie) powieść biograficzną o Antonínie Dvořáku ("Scherzo capriccioso"), powieść historyczną o czeskich uczestnikach wojny secesyjnej ("Narzeczona z Teksasu"), kilka sztuk teatralnych, książki o muzyce jazzowej i czeskim filmie, zbiory esejów o literaturze czeskiej i amerykańskiej.

Wiele jego książek ukazało się po polsku, począwszy od wydanej w 1965 r. noweli "Legenda Emöke" i przeoczonych przez peerelowską cenzurę w 1970 r. "Tchórzy" (niestety, od tej pory ani razu ich nie wznowiono). W latach 80. w obiegu niezależnym wyszedł wybór z jego twórczości ("Wyjątki z autosztambucha"), a po 1989 r. m.in. "Lwiątko" (1992), "Fajny sezon" (1999), "Dwa morderstwa w moim dwoistym życiu" (2000) i "Batalion czołgów" (2005). Za sprawą tych książek Škvorecký od lat miał w Polsce grono wiernych wielbicieli. Jednak dopiero wydanie "Przypadków inżyniera ludzkich dusz" (2008) w znakomitym przekładzie Andrzeja S. Jagodzińskiego sprawiło, że polscy czytelnicy mogli docenić w pełni, jak niezwykłym pisarzem był Josef Škvorecký.

Zmarł 3 stycznia 2012 r. w Toronto w wieku 87 lat.

Zapraszamy do lektury ostatniego udzielonego polskim mediom wywiadu z Josefem Škvoreckim, który przeprowadził z pisarzem Grzegorz Jankowicz. Opublikowaliśmy go w "TP" nr 49/2009.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2012