Igrzyska dla cierpliwych

Medali poza skocznią raczej w Korei nie doczekamy. Ale dla wszystkich poza Stochem brąz to i tak historyczne osiągnięcie.

20.02.2018

Czyta się kilka minut

Brązowi medaliści igrzysk w Pjongczangu - Maciej Kot, Stefan Hula, Dawid Kubacki, Kamil Stoch, 19.02.2018 r. / Fot. Paweł Relikowski / Polska Press / East News
Brązowi medaliści igrzysk w Pjongczangu - Maciej Kot, Stefan Hula, Dawid Kubacki, Kamil Stoch, 19.02.2018 r. / Fot. Paweł Relikowski / Polska Press / East News

Cierpliwość jest bardzo ważna” – powiedział dobrą polszczyzną austriacki trener polskich skoczków Stefan Horngacher. Słowa te, wypowiedziane kilka dni temu w jednym z wywiadów, dotyczyły wprawdzie Stefana Huli, skoczka, który dopiero po trzydziestce doświadczył eksplozji talentu, podczas konkursu na skoczni normalnej przegrywając medal jedynie z wiatrem, ale równie dobrze mogłyby być hasłem podsumowującym dotychczasowe zmagania Polaków w Pjongczangu, jak i całe igrzyska.

12 lat temu w Turynie na pierwszy medal czekaliśmy dwa tygodnie. Był nim brąz Justyny Kowalczyk w biegu na 30 km – biegu, którym w niedzielę, ostatni dzień koreańskich igrzysk, skończy ona olimpijską karierę. Tym razem ósmego dnia zmagań na arenach olimpijskich złoty medal w skokach wywalczył Kamil Stoch. Każde zdanie o sukcesie Stocha i jego pozycji w polskim sporcie brzmiałoby pewnie banalnie, odnotujmy więc tylko: Stoch jest jedynym obok legendarnego przedwojennego i powojennego mistrza, Norwega Birgera Ruuda oraz najbardziej w histrorii tego sportu utytułowanego zawodnika, Fina Mattiego Nykänena, skoczkiem, który na dużej skoczni obronił złoty medal. Dwa razy na najwyższym stopniu podium, ale w odstępie ośmiu lat, za każdym razem kosztem Adama Małysza, stawał Simon Ammann. Szwajcar zdobył o jeden medal więcej w olimpijskich konkursach indywidualnych, ale wszystko wskazuje na to, że to jego ostatnie igrzyska. Stoch w 2022 r. w Pekinie będzie miał 34 lata – rok więcej niż Małysz w momencie, gdy kończył karierę stając na podium w ostatnim ze swoich konkursów.

Małysz zaczął polską passę, zdobywając w 2002 r. medale, na które trzeba było czekać aż 30 lat. Niepokoi jedynie fakt, że po raz pierwszy od Salt Lake City, polskie zdobycze w Pjongczangu należały do reprezentantów tylko jednej dyscypliny. 
Historyczne jest osiągnięcie drużyny, która stanęła na najniższym stopniu podium. Podziękowania czterem skoczkom należą się nie za medal (bo on był w sprzyjających warunkach pogodowych niemal oczywistością), ale za walkę. W ośmiu skokach do srebrnego medalu zabrakło może dwóch metrów odległości – można więc powiedzieć, że był na wyciągnięcie ręki dla każdego z czterech skoczków z osobna. Dla wszystkich poza Stochem brąz to i tak życiowe osiągnięcie. Efekt lat pracy, odporności na porażki i właśnie nadzwyczajnej cierpliwości, bo w przypadku Stefana Huli sukces poprzedziła więcej niż dekada samych, czasami wręcz okrutnych niepowodzeń. Tym razem obok Dawida Kubackiego był on najmocniejszym ogniwem drużyny – w drugim skoku wyprowadził ją na drugie miejsce, sprawiając, że emocje medalowe trwały do samego końca konkursu.

Medali poza skocznią raczej w Korei nie doczekamy. Polskie łyżwiarki odpadły w ćwierćfinale wyścigu drużynowego, w którym stawały na podium na dwóch ostatnich igrzyskach. Biathlonistki w sztafecie nie mają żadnych szans, z ich występu w Pjongczangu warte odnotowania jest jedynie 6. miejsce Moniki Hojnisz w biegu indywidualnym na 15 km. Justyna Kowalczyk powalczy zapewne o to, żeby godnie zakończyć olimpijską karierę, na co w długim biegu stylem klasycznym ma oczywiście szanse. Pierwsza dziesiątka jest w zasięgu, na miejsce na podium raczej nie ma co liczyć, zwłaszcza wobec formy zawodniczek ze skandynawskiej koalicji. Jeżeli Marit Bjørgen wygra rywalizację w swoim ostatnim biegu olimpijskim zostanie najbardziej utytułowanym zimowym olimpijczykiem w historii.

Te igrzyska w ogóle wymagają od kibiców cierpliwości. Koreańczykom wydaje się jej brakować w stosunku do większości dyscyplin, którymi pasjonujemy się w Europie. Dlatego trybuny na zawodach w narciarstwie alpejskim i biathlonie świecą pustkami. Podczas przedłużających się zawodów na skoczni normalnej część widzów zaczęła wychodzić jeszcze przed ich rozstrzygnięciem.

Niełatwo być także kibicem telewizyjnym tej olimpiady. Ze względu na różnicę czasu spora część zawodów, zwłaszcza narciarskich, rozgrywana jest w godzinach nocnych naszego czasu. Silne wiatry wiejące w Pjongczangu zmuszały do przekładania zawodów w narciarstwie alpejskim, dowolnym i biathlonie. Cierpliwości brakowało nawet mediom. Amerykanie przerwali już transmisję opóźnionego o godzinę supergiganta kobiet, prowadząca Anna Veith udzielała wywiadu jako obrończyni tytułu mistrzyni olimpijskiej w tej konkurencji (w Soczi triumfowała jeszcze pod panieńskim nazwiskiem Fenninger), gdy z numerem 26. ruszyła na trasę Ester Ledecka, mistrzyni świata, ale w snowboardzie. Na mecie Czeszka długo trwała w zdumieniu, podejrzewając awarię zegara wskazującego jedną setną sekundy przewagi nad Austriaczką.

Złoto Ledeckiej jest największą dotąd sensacją ZIO w Pjonczangu. W ostatnich dniach igrzysk powalczy jeszcze o medal na snowboardzie. Wcześniej trenerzy przekonywali ją, że nie da się tych dwóch dyscyplin pogodzić. Czeszka uparcie i cierpliwie trwała przy swoim trenując obie. Cierpliwość jest bardzo ważna.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2018