Humanistyka na trudne czasy (1)

Ewa Kołodziejczyk: Trudno oczekiwać wybitnych prac bez odpowiedniego finansowania. Nakłady na humanistykę muszą być adekwatne do realiów.

27.06.2017

Czyta się kilka minut

 / Maciej Andrzejewski / Centrum Promocji Uniwersytet Łódzki
/ Maciej Andrzejewski / Centrum Promocji Uniwersytet Łódzki

Nagroda im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Prof. Tadeusza Kotarbińskiego jest przyznawana autorowi wybitnej pracy naukowej z zakresu nauk humanistycznych. W czasie, gdy rynek i ekonomia odgrywają tak dużą rolę, Uniwersytet Łódzki pragnie podkreślić ogromne znaczenie humanistyki i humanistów zarówno w badaniach akademickich, jak i w kształtowaniu otwartego społeczeństwa, wzorców postępowania czy krytycznego odbioru kultury.

ALEKSANDRA WOJTASZEK: Profesor Strelau na gali wręczenia Pani Nagrody im. Tadeusza Kotarbińskiego powiedział, że cieszy się z nominacji monografii młodych badaczy, gdyż to oni są przyszłością humanistyki. Czuje Pani odpowiedzialność?

Dr hab. EWA KOŁODZIEJCZYK: W gronie nominowanych faktycznie pojawili się ludzie z tego samego pokolenia, świeżo po habilitacji. Skoro nasze prace zostały uznane za ważne, wynika z tego pewien obowiązek, ale i przywilej formowania młodych. To rodzaj sztafety. Wiele zawdzięczam moim mistrzom, więc udział w niej jest przedłużeniem tej formacji.

Nie mogę przy tej okazji nie zapytać o kondycję polskiej humanistyki.

To pytanie wraca co jakiś czas. Trudno oczekiwać wybitnych prac bez odpowiedniego finansowania. Nakłady na humanistykę muszą być adekwatne do realiów. Nagroda im. Kotarbińskiego to uświadamia i wychodzi naprzeciw tej potrzebie. Z drugiej strony jestem świadkiem pewnego skoku cywilizacyjnego w tej dyscyplinie, związanego z rozwojem nowych technologii, możliwością aplikowania do międzynarodowych programów stypendialnych.

Przejdźmy do Miłosza – jak funkcjonuje on dzisiaj? W tekście „Gdy Miłosz i Masłowska wsiadają do metra” porównuje Pani wiersz „Esse” z fragmentem „Kochanie, zabiłam nasze koty” Masłowskiej.

Nie był to jednak artykuł z gatunku wpływologii. Nie wiem, czy dla Masłowskiej wiersz „Esse” był inspiracją, czy jest to po prostu zbieżność pewnych momentów egzystencjalnych, które wyzwalają w twórcach pewne emocje i reakcje literackie. Dostrzegam więcej takich zbieżności – kiedy czytam „hotelowe” wiersze Marcina Świetlickiego, mówiące o kondycji ponowoczesnego, wyalienowanego człowieka, przypominają mi się teksty Miłosza pisane po wojnie w Chicago, gdzie rozmyśla w hotelowym holu i wyraża podobne intuicje, choć innym językiem.

Miłosz jest ważny dla nowych pokoleń pisarzy?

Mam na to pytanie dwie różne odpowiedzi. Z jednej strony Miłosz jest po prostu obecny w krwiobiegu kultury, dostarcza nam kategorii, którymi się posługujemy, choć często nie jesteśmy tego świadomi. Jednocześnie od kilku lat pojawiają się głosy, jakoby Miłosz przebywał w limbo, został strącony do literackiego czyśćca. Młodzi twórcy deklarują, że ich nie interesuje, – podchodzę do tego ze spokojem. Każdy wielki twórca doświadcza cyklicznie faz fascynacji i obojętności czytelników.

A jak Miłosz funkcjonuje poza Polską?

To bardzo obszerne pytanie, na które trudno udzielić pełnej odpowiedzi. Podzielę się przykładem z zachodniej Europy. W 2015 r. byłam na konferencji w Augsburgu poświęconej przemianom gatunkowym we współczesnej poezji, przede wszystkim anglosaskiej. Gdy była mowa o poetach migracyjnych w USA, na pierwszy plan wysunął się zdecydowanie Derek Walcott. To oczywiście poeta dużej klasy, ale trochę mi przykro, że europejscy badacze tak łatwo zrezygnowali z Miłosza. On przecież artykułuje dojmujące doświadczenie historyczne Europejczyków XX w. Pewnie dlatego, że Miłosz jest pisarzem myślenia historycznego, które bardzo się w Europie zmieniło.

Myśli Pani, że odejście od tego języka naszego doświadczenia historycznego może mieć konsekwencje społeczne i polityczne?

Właśnie z taką myślą wyjechałam z Augs­burga. Ujmę to najdelikatniej, jak potrafię: popełniamy spory błąd, nie czytając dzisiaj intensywnie Miłosza jako reprezentanta pewnego modelu myślenia historycznego. Z drugiej strony cieszy mnie zainteresowanie Miłoszem za naszą wschodnią i południową granicą.

Podchodzi Pani sceptycznie do tego gestu odrzucenia, potrzeby zerwania z autorytetem przez młodych twórców.

Gest odrzucenia jest bardzo konwencjonalny, by nie powiedzieć: zużyty. Być może zabrzmi to kontrowersyjnie, ale w latach 30. XX w., kiedy Miłosz był członkiem grupy Żagary, napisał kilka artykułów, z których wynikało, że największym poetą jest dla niego Mickiewicz, który z kolei wykonał podobny gest pokoleniowego zerwania, deklarując: „Ja płynę dalej, wy idźcie do domu”. Nasza literatura jest tak bogata, że co jakiś czas pojawia się twórca, który już jako 20-latek za patrona obiera Mickiewicza, a teraz może także i Miłosza. Oczywiście, cieszyłabym się, gdyby zdarzało się to częściej. ©

 

Ewa Kołodziejczyk (ur. 1975) jest doktorem habilitowanym, pracuje w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Autorka książek „Czechowicz – najwyżej piękno. Światopogląd poetycki wobec modernizmu literackiego” (2006) oraz „Amerykańskie powojnie Czesława Miłosza” (2015), za którą otrzymała Nagrodę im. Tadeusza Kotarbińskiego w 2016 r. Jej zainteresowania badawcze obejmują przede wszystkim literaturę polską XX w., studia polskie w USA oraz dokumentację przekładu literackiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2017