Humanistyka to różnorodność

Nagroda im. Tadeusza Kotarbińskiego, która w tym roku zostanie przyznana po raz trzeci, wyraźnie pokazuje, że w polskiej humanistyce pojawiają się dzieła wybitne, godnie nawiązujące do spuścizny jej patrona.

17.10.2017

Czyta się kilka minut

Tadeusz Kotarbiński w swoim mieszkaniu, Warszawa, lata 70. Na okładce: Warszawa, 1971 r. / IRENA JAROSIŃSKA / PAP
Tadeusz Kotarbiński w swoim mieszkaniu, Warszawa, lata 70. Na okładce: Warszawa, 1971 r. / IRENA JAROSIŃSKA / PAP

ALEKSANDRA WOJTASZEK: Uniwersytet Łódzki już po raz trzeci przyznaje Nagrodę dla wybitnej pracy z zakresu nauk humanistycznych. Skąd wziął się pomysł na tę inicjatywę?

RAFAŁ MAJDA: Było to związane z 70. rocznicą założenia Uniwersytetu Łódzkiego. Ponieważ pierwszym rektorem był profesor Tadeusz Kotarbiński, wybitny humanista, naturalne wydawało się stworzenie nagrody dla dzieła z zakresu humanistyki właśnie. Warto zwrócić uwagę, że wyróżnienie to przyznawane jest za dzieło, a nie za całokształt twórczości – nie wybitnemu uczonemu, a raczej autorowi wybitnego dzieła. Chodziło o to, by dać szansę także uczonym młodego pokolenia. Jesteśmy przekonani, a dwie poprzednie edycje tylko nas w tym utwierdziły, że w polskiej humanistyce powstają wybitne dzieła. Trzeba je tylko wyeksponować, by dotarły także do szerszej publiczności.

Dlaczego to właśnie Tadeusz Kotarbiński został patronem Nagrody?

To było oczywiste od początku, że musimy sięgnąć do źródeł naszej uczelni. Tadeusz Kotarbiński odegrał ogromną rolę w pierwszych latach istnienia Uniwersytetu Łódzkiego. Nadał kierunek jego rozwojowi, ukształtował pewien model pracy naukowej, który przez kolejne lata był punktem odniesienia dla naszej wspólnoty. Warto sięgać po jego dziedzictwo, przyglądać mu się i próbować w dzisiejszych czasach na nowo wskrzesić tę atmosferę pracy naukowej, która towarzyszyła nam w czasach pierwszego rektora. Ponadto Tadeusz Kotarbiński był wybitnym uczonym, wszechstronnie wykształconym humanistą, a zatem człowiekiem, który wydaje się idealnym patronem nagrody, w której humanistyka rozumiana jest bardziej jako pewien typ wrażliwości niż obszar nauki.

Profesor Kotarbiński doczekał się godnych następców i kontynuatorów?

Laureaci naszej Nagrody są chyba najlepszym dowodem na to, że tak – i to w różnych pokoleniach naukowców. W pierwszej edycji nagrodzono książkę wybitnego uczonego, osoby o ogromnym dorobku i ustalonej pozycji, czyli profesora Jana Strelaua. Z kolei w ubiegłym roku laureatką została dr hab. Ewa Kołodziejczyk, która udowodniła, że także młodzi uczeni potrafią tworzyć dzieła wybitne. To wszystko pokazuje, że możemy być spokojni o przyszłość polskiej humanistyki.

Nominowane prace należą do różnych gałęzi nauk humanistycznych. Dzieli je wiele, ale co łączy?

Zgłoszenia dokonują wydziały uniwersyteckie, instytuty PAN i wydawnictwa akademickie, a niekiedy sami rektorzy polskich szkół wyższych – to gwarantuje bardzo wysoki poziom wszystkich nominowanych pozycji. A że są różnorodne, często interdyscyplinarne? Cóż, taka jest humanistyka. To nauka o tym, co najbliższe człowiekowi. Musi być różnorodna.

Humaniści często narzekają, że ich praca nie jest wystarczająco doceniana i odpowiednio finansowana. Słusznie?

Właśnie dlatego ustanowiliśmy tę Nagrodę – aby pokazać, że środowisko naukowe potrafi docenić to, co rzeczywiście wybitne i wartościowe. Chcieliśmy także udowodnić, że w polskiej nauce powstają prace znakomite. W ten sposób, nie włączając się w rozmaite dyskusje, staramy się pokazać, że warto poświęcić się tej dyscyplinie, bo może to przynosić dużą satysfakcję.

Profesor Agata Bielik-Robson powiedziała kiedyś, że nadprodukcja humanistów prowadzi do rewolucji. Uważa Pan, że humanistyka powinna stać się bardziej elitarna?

Humanistyka jest przecież elitarna. Nie wiem, skąd się biorą dane o ogromnej liczbie studentów kierunków humanistycznych. Trafiają tam głównie, i to w niewielkiej liczbie, młodzi ludzie, których łączy pasja dla swojej dyscypliny.

Jak humanistyka powinna się ustosunkować do coraz silniejszego umiędzynarodowienia nauki?

Podstawowym zadaniem każdego uczonego jest pracować rzetelnie, uczciwie i z najwyższą starannością – niezależnie od panującej w danej chwili atmosfery wokół jego dziedziny. Dziś trudno być badaczem wyłącznie lokalnym, trzeba sięgać do dorobku nauki światowej. Tym bardziej że współcześnie nie jest to trudne ze względu na nowoczesne formy komunikacji i dostępu do informacji. Z drugiej strony obecność naszej nauki w dorobku światowym, czy choćby europejskim, to forma nowoczesnego patriotyzmu.

Dużo mówi się o kryzysie humanistyki. Na czym Pana zdaniem on polega?

Kryzys nie dotyczy humanistyki jako takiej. Problemem jest rażąco niskie finansowanie wszystkich badań naukowych. Owszem, można odnieść wrażenie, że dziś w większym stopniu oczekuje się od absolwentów wyższych uczelni umiejętności praktycznych, a nie tego, co jest istotą humanistyki: zdolności stawiania trudnych pytań czy wzbudzania – w sobie i innych – wątpliwości. Ale to też się zmienia – proszę zwrócić uwagę, jak wiele osób z humanistycznym wykształceniem znakomicie radzi sobie na rynku pracy. Takie intelektualne zaplecze pozwala na wyjątkowe spojrzenie na rzeczywistość, co w dłuższej perspektywie ma również praktyczne zastosowanie. Opowiadał o tym podczas inauguracyjnego wykładu na Uniwersytecie Łódzkim Jerzy Czubak, jeden z naszych absolwentów, kulturoznawca i teatrolog, który dziś zarządza wielką międzynarodową korporacją.

Sytuacja polskiej humanistyki nie różni się zatem od kondycji innych gałęzi nauki w naszym kraju?

Zdarzają się słabsze momenty, ale kryzys, o ile w ogóle można o nim mówić, na pewno nie przybiera rozmiarów, o jakich donoszą media. W polskim systemie szkolnictwa wyższego humanistyka nie jest traktowana gorzej niż inne obszary. Należałoby mówić bardziej o problemach nauki w ogóle. Jednak nawet w trudnych warunkach wielu radzi sobie doskonale. I poprzez naszą Nagrodę chcemy to właśnie pokazać. Zgłaszane są dzieła znakomite, będące często efektem wieloletniej pracy badawczej, niekiedy niezwykle kosztownej, a więc da się zdobyć środki na projekty badawcze. Nie sposób tu mówić o żadnym luksusie, ale to z pewnością dowód potężnych możliwości, które tkwią w polskiej humanistyce. Przyznając corocznie naszą Nagrodę, pokazujemy wybitne dzieła, wskazujemy na to, co w humanistyce zasługuje na uwagę i szacunek środowiska naukowego oraz powinno skłonić władze administracyjne do istotnego zwiększenia finansowania. Mamy nadzieję, że w ten sposób przyczyniamy się do wzrostu znaczenia całej dziedziny.

Nie zajmując przy tym stanowiska na temat sytuacji polskiej humanistyki?

Staramy się mówić o roli humanistyki, podkreślać jej znaczenie, ale nieco inaczej niż poprzez udział w tego typu dyskusjach, z których zresztą wynika zwykle niewiele, a każda ze stron pozostaje przy swoim stanowisku. Nie oznacza to jednak, że są one niepotrzebne. Wydaje się nam, że działania pozytywne, także w zakresie promocji humanistyki, przynoszą więcej pożytku niż kolejne apele i deklaracje. Być może perspektywa otrzymania tej Nagrody zachęci jakiegoś młodego, uzdolnionego badacza do jeszcze intensywniejszej pracy, która zaowocuje powstaniem wielkiego dzieła. Jeśli już mowa o kryzysie, warto wspomnieć, że patron Nagrody, profesor Kotarbiński, także działał w bardzo trudnych czasach, bo na przełomie lat 40. i 50. XX w., gdy na naszej uczelni zlikwidowano kilka kierunków humanistycznych. To nie były potencjalne czy prognozowane zagrożenia, jak dziś często opisuje się sytuację humanistyki na polskich uniwersytetach, ale proste rozwiązania administracyjne. Poza tym swoboda badań naukowych była, delikatnie mówiąc, mocno ograniczona. W takich warunkach pracował Kotarbiński i inni uczeni z jego pokolenia. A jednak potrafili wyjść z tej sytuacji obronną ręką, tworząc dzieła o niezwykłym ciężarze gatunkowym. Sądzę, że zwolennicy tezy o poważnym kryzysie humanistyki z trudem byliby w stanie porównać dzisiejszą sytuację z ówczesną.

Wspomniał Pan o przełomie w rozwoju polskiej nauki. O jaki moment chodzi?

Mniej więcej od 2010 r. polska nauka przeżywa czas, który moglibyśmy nazwać okresem ciągłych reform – zmieniają się ustawy, algorytmy podziału dotacji, sposoby finansowania, a więc głównie warunki zewnętrzne. Zmieniają się też same uczelnie, dokonując niekiedy koniecznych, choć trudnych i niepopularnych reform. W efekcie polska nauka działa w warunkach nie w pełni ustabilizowanych. Nie bez znaczenia jest zmieniająca się sytuacja demograficzna – boom na kształcenie, obserwowany od połowy lat 90., dobiega końca, a przez to zmniejsza się zapotrzebowanie na etaty dydaktyczne. Dzięki temu spora część akademików może dziś więcej czasu poświęcić pracy badawczej, co bardzo dobrze służy nauce.

Skąd zatem powszechne narzekanie na stan humanistyki?

Narzekanie jest w ogóle obecne w życiu ludzkim jako serdeczny przyjaciel trudnych chwil. Myślę, że w dużej mierze to kwestia indywidualnej umiejętności odnalezienia się w warunkach zmieniających się bardziej dynamicznie niż zwykle. Być może nie każdemu udaje się nadążyć za zmianami. Nie chcę tego oceniać ani wartościować, raczej wskazuję na pewien fakt. Jednak istnieje wiele osób, które nawet w tych warunkach, albo raczej niezależnie od nich, radzą sobie świetnie. Powtarzam się, ale znów: nasza Nagroda i jej laureaci są tego dowodem, co może stanowić ważny punkt odniesienia w tej dyskusji. Natomiast z pewnością naszej humanistyce brakuje silnej promocji.

Nagroda ma wypełniać tę lukę?

Zdecydowanie, gdyż chcieliśmy pokazać, że dyskusje o „końcu humanistyki” nie mają sensu. Nagroda jest przyznawana przez uczelnię, a zatem to nagroda środowiskowa, która jednocześnie umożliwia pokazanie szerszej publiczności wartości prac powstających w Polsce. Bardzo ważnym elementem jest również skład Kapituły. Tworzą ją wybitni uczeni o ustalonym dorobku, nie tylko z Uniwersytetu Łódzkiego. Pomysł promowania humanistyki przy pomocy nagrody może nie jest oryginalny, ale wydawało nam się, że wśród nich brakuje takiej, która odniosłaby się do humanistyki w jak najszerszym rozumieniu.

Jak jeszcze warto promować humanistykę?

Należy wytworzyć w społeczeństwie zapotrzebowanie na treści humanistyczne czy naukowe w ogóle. To byłoby z olbrzymim pożytkiem dla wszystkich. Zwłaszcza dziś, gdy mamy, tu trzeba zgodzić się z rektorem Uniwersytetu Warszawskiego profesorem Marcinem Pałysem, „inwazję postaw antynaukowych”. ©

DR RAFAŁ MAJDA jest sekretarzem Kapituły Konkursu o Nagrodę im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego prof. Tadeusza Kotarbińskiego.

TADEUSZ MARIAN KOTARBIŃSKI (1886–1981) był polskim filozofem, logikiem i etykiem, twórcą etyki niezależnej oraz reizmu – poglądu będącego wersją nominalizmu, według którego jedynie konkretne rzeczy ­istnieją realnie. Przedstawiciel lwowsko-warszawskiej szkoły filozoficznej, po II wojnie światowej przeniósł się do Łodzi, gdzie został współtwórcą Uniwersytetu Łódzkiego i jego pierwszym rektorem. Jednym z jego najwybitniejszych dzieł jest „Traktat o dobrej robocie” z 1955 r., poświęcony prakseologii (teorii sprawnego działania). W latach 30. XX w. aktywnie sprzeciwiał się antysemityzmowi, protestując m.in. przeciwko wprowadzeniu gett ławkowych. Do dziś uchodzi za autorytet moralny oraz wzór niezależności myślenia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2017

Artykuł pochodzi z dodatku „Nagroda Kotarbińskiego