Grzechy pierworodne

Władzy spragnionym uczyń, by władza im poszła w smak. Tak śpiewał Bułat Okudżawa. Dokładnie tego można życzyć spragnionym władzy politykom PiS i stronnictw sojuszniczych: Samoobrony i LPR. Dziś, w świetle deklaracji liderów PiS, a przede wszystkim wynikających z nich decyzji, nie ulega wątpliwości, że partia braci Kaczyńskich od początku nie chciała koalicji z PO.

11.12.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Szkoda słów na przypominanie oczywistości. Polska, według ponurej wizji Kaczyńskich, to układ spiskujących kryminalistów, skorumpowanych polityków, służb specjalnych i szemranych biznesmenów, co najmniej tolerowany przez PO. Dopiero moralna rewolucja, możliwa jedynie pod wodzą ludzi tak nieskazitelnych, wolnych od słabości i głęboko moralnych, jak Ludwik Dorn, Zbigniew Wassermann, Zbigniew Ziobro i sami Kaczyńscy, doprowadzi do ujawnienia, rozliczenia i wyeliminowania nieprawości, składających się na ostatnie 16 lat. III RP nie zasługuje na nic innego niż osądzenie i zastąpienie przez IV RP - dokończenie walki narodu polskiego o wolność i niepodległość.

Krótki kurs WKP(b)

Jednym z głównych budowniczych tej wymarzonej Polski jest Andrzej Lepper i inni populiści z Samoobrony - biznesmeni w konflikcie z prawem, którzy kupowali sobie miejsca na listach wyborczych. Dalej - nadużywający retoryki religijnej politycy LPR, którzy mają kłopotliwy zwyczaj pozdrawiać się nazistowskim gestem albo to akceptować, a także odsyłać swoich przeciwników “do gazu". Duchowym patronem tej koalicji jest o. Tadeusz Rydzyk, bez skrupułów używający swojej rozgłośni w służbie kłamstwa i nienawiści, będący moim zdaniem karykaturą katolickiego księdza, kompromitujący Kościół i nadużywający imienia Matki Bożej dla celów politycznych.

Historiografia, w której przełom roku 1989 był efektem działań służb specjalnych i sprzysiężenia postkomunistów, a 16 lat niepodległości prowadziło do kolejnego rozbioru Polski, jest warta mniej więcej tyle samo co “krótki kurs WKP(b)". Budowniczy IV RP opierają się na takim samym kłamstwie jak komuniści przystępujący do budowy Polski Ludowej i posługują się, niestety, dość marnym materiałem ludzkim, co słychać w wypowiedziach prominentów. Dlatego z wyjątkiem własnej kompromitacji i ośmieszenia naszego kraju, niczego nie zbudują. Jak Antoni Macierewicz skompromitował i na długo zablokował lustrację, tak Jarosław Kaczyński zablokuje niezbędne w Polsce reformy, a jego - de facto - rząd ugrzęźnie w poszukiwaniu większości do załatwiania doraźnych spraw i utrzymywania się przy władzy. Kazimierz Marcinkiewicz jest człowiekiem pełnym dobrej woli i gorącym patriotą, ale ma bardzo ograniczone pole manewru.

Będzie tak jak w przypadku opata Sieyčsa, który pytany, co robił w okresie rządów jakobinów, odpowiadał: “pozostawałem przy życiu". Kaczyński na pytanie, co osiągnął, odpowie: “pozostawałem u władzy". Dla dobra Polski oby nie pozostawał za długo.

Koń, jaki jest, każdy widzi

Polityczną jesień 2005 można potraktować jako jeszcze jeden przykład, że Polacy nie potrafią ze sobą rozmawiać: nie udało się porozumienie partii o wspólnym solidarnościowym rodowodzie. To jednak powierzchowne i mylące. To nie kłótliwość i małostkowość, której symbolami były liberum veto, swary emigracji czy przedmajowe partyjniactwo, na które rzekomo jedynym remedium miał być zamach Piłsudskiego, doprowadziły do niepowodzenia koalicji. Wywodzenie się z tradycji solidarnościowej okazało się wartością nic w gruncie rzeczy nie znaczącą wobec dążenia do władzy. Cóż bowiem znaczą podobne życiorysy liderów PO i PiS, skoro można jednocześnie uzyskiwać poparcie NSZZ “Solidarność" i zabiegać o względy Leppera? W dodatku można z poparcia związku korzystać nadal, mimo sojuszu z Lepperem i Giertychem, autorami antysolidarnościowej koncepcji historii.

Paradoksalnie, tak jak SLD przeprowadził wreszcie rzeczywistą dekomunizację, odsuwając i kompromitując dawnych działaczy PZPR, tak Jarosław Kaczyński zakończył podział Polski na solidarnościową i postkomunistyczną, pasując na głównego wroga ludzi związanych z opozycją demokratyczną, “Solidarnością" i Kościołem. Bo tak naprawdę chodziło mu tylko o władzę. I to możliwie mało kontrolowaną, a z PO w koalicji nie byłoby to możliwe.

Dobrze zorientowany w ekonomicznych i politycznych realiach III RP Waldemar Kuczyński uważa, że marsz PiS po władzę się nie skończył: “Będzie próba uchwycenia kolejnych ogniw, zresztą już się zaczęła. Przykładem jest wyraźnie partyjny Urząd Antykorupcyjny, który pewno jakąś korupcję wykryje, ale też wprowadzi do administracji, a może i poza nią, czynnik strachu... Słyszałem o licznych przypadkach zamykania, na wszelki wypadek, przez samych autorów, stron internetowych krytycznych wobec PiS i braci Kaczyńskich. Innym przykładem jest zmiana ustawy o radio i telewizji". (“Pół ćwierci dyktatury", “Gazeta Wyborcza", 18.11).

Wyborcze hasło Lecha Kaczyńskiego brzmiało: “Silny prezydent, uczciwa Polska". Prezydent będzie, przynajmniej przez dłuższy czas, wyjątkowo słaby: nie ma możliwości zmiany konstytucji, bo na to w parlamencie może zgodzić się tylko PiS. Co zaś się tyczy uczciwości: koń, jaki jest, każdy widzi. Sukces wyborczy Kaczyński odniósł, co do tego opinie specjalistów są zgodne, dzięki kłamstwu Jacka Kurskiego na temat rzekomych proniemieckich filiacji dziadka Donalda Tuska, które przeszły na wnuka. Po drugie, dzięki poparciu chuligana, jakim jest Lepper. Musi upłynąć wiele czasu, zanim Kaczyńskiemu zostanie wybaczony ten grzech pierworodny. Zapomniany nie zostanie nigdy.

Horyzont długofalowy

Najbardziej zdumiewa szybkość politycznych zmian, do jakich dochodzi w Polsce. Dwa miesiące po wyborach na scenie pozostają dwie partie: PiS i PO. Skoro bracia Kaczyńscy mówią w zasadzie to samo, co LPR i Samoobrona, skoro pod względem ekonomicznym są socjalistami i to skuteczniejszymi niż postkomuniści i skoro chcą konserwować archaiczne stosunki na wsi, co od dawna jest racją bytu PSL, to wszystkie te partie stają się niepotrzebne. Przekonać do siebie elektorat najtrudniej będzie Giertychowi, mającemu kłopoty z powodu nepotyzmu i dyktatorskich skłonności. W bardzo trudnej sytuacji znalazła się lewica. Jej tradycyjnie socjalne i egalitarne postulaty artykułuje PiS. Pozostaje w zasadzie podłączanie się do grup skrajnych: feministek z ich żądaniami aborcji na życzenie, homoseksualistów domagających się przywilejów, anarchistów i antyglobalistów, którzy ostatnio pod hasłem obrony demokracji starają się zwrócić na siebie uwagę.

Platforma Obywatelska jest natomiast w wygodnym położeniu: nie biorąc odpowiedzialności za niemożliwe do spełnienia wyborcze obietnice, będzie przekonywać do swojego programu: wypadkowej rynkowej gospodarki, konserwatywnych zasad oraz szacunku dla chrześcijańskiej tożsamości i wreszcie obrony społeczeństwa przed groźbą, jaką niesie niekontrolowana władza jednej partii oraz szalone ambicje jej liderów. Ma rację Witold Gadomski, gdy pisze: “Ważniejszy jest horyzont długofalowy - (...) przyszłe pokolenie, którego rzecznikiem nie chce być prezydent Kaczyński. Pokolenie to będzie dużo lepiej wykształcone, lepiej będzie (...) czuć się w Europie. Może po prostu wyjechać z kraju. Może udać się na emigrację wewnętrzną i zlekceważyć kolejne wybory. Ale może też zmienić scenę polityczną w Polsce, jeśli zostanie przekonane przez sensowną partię polityczną. Na miejscu Platformy postawiłbym na tę kartę" (“Widzę szanse dla Platformy", “Gazeta Wyborcza" z 5-6.11).

Być może obecna polaryzacja doprowadzi do wymarzonej od dawna dwubiegunowej sceny politycznej z np. jakąś lewicową resztówką. To, co nie udawało się w przeszłości, przede wszystkim z uwagi na podział na postkomunistów i “postsolidarność", być może okaże się możliwe obecnie i doprowadzi do korzystnej dla demokracji polaryzacji, a przede wszystkim do wyeliminowania chuliganów i demagogów. Byłby to niezamierzony, pozytywny efekt ostatnich wydarzeń. Na dalsze wnioski chyba jednak za wcześnie.

Stefan Niesiołowski (ur. 1944) jest profesorem biologii na Uniwersytecie Łódzkim, współzałożycielem podziemnej antykomunistycznej organizacji “Ruch", skazanym w 1971 r. na 7 lat więzienia za próbę obalenia ustroju socjalistycznego siłą (zwolniony na mocy amnestii po 4 latach i 3 miesiącach). W 1989 r. wybrany na posła z listy Komitetów Obywatelskich, jeden z liderów ZChN, a obecnie senator PO.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2005