Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Są ludzie, którym się zdaje, że odnośnie swego sumienia nie potrzebują rad z zewnątrz. Są i tacy, którzy będąc przekonanymi, że sami nie są w stanie rozpoznać wagi swoich czynów, domagają się wytycznych regulujących różne przejawy życia - w tym precyzyjnych dyrektyw od Kościoła. A że równocześnie wciąż boją się, że popełnili grzech ciężki, szukają wyjścia w częstej spowiedzi.
Oczywiście, ludzkie życie bywa skomplikowane i obok sytuacji oczywistych, istnieją takie, które trudno jednoznacznie ocenić. Jedni skłonni są widzieć grzech ciężki w wielu ludzkich czynach i postawach, inni uważają, że są to raczej rzadkie sytuacje. Przykładowo: czy porzucona młoda kobieta, która po kilku latach - widząc, że jej mąż założył z inną rodzinę - decyduje się na wejście w cywilny związek małżeński, odwraca się od Boga i żyje w śmiertelnym grzechu cudzołóstwa? “Kto potępi zdecydowanie taką rozwódkę, że nie było jej stać na heroiczny wybór samotności i wierność temu, który okazał się podle niewierny? Subtelne podziały z podręczników teologii moralnej często nie wystarczają do odpowiedzialnego opisania skomplikowanych wyborów".
Problem grzechu śmiertelnego jest palący zwłaszcza w odniesieniu do seksualności: “Żyjemy w czasach erotyzacji życia. Ale być może jest to w pewnej mierze reakcja na demonizowanie wszystkiego, co związane z seksem. W swoim czasie istniała koncepcja grzechu śmiertelnego ex toto genere suo (w każdym swym rozmiarze), według której w niektórych dziedzinach ilościowo drobny wymiar sprawy nie chroni przed grzechem śmiertelnym. Taką dziedziną miała być seksualność. Otóż precyzyjnie brzmiące VI przykazanie (Nie cudzołóż!) rozciągano na wszelkie przejawy nieporządku (czy trudności) w sferze seksualnej, które z kolei ex toto genere suo uważano za grzech śmiertelny. Efekt jest taki, że chociaż Pan Jezus nic nie mówił o masturbacji i antykoncepcji, a dużo nauczał np. o przebaczeniu, w konfesjonałach rozmawia się więcej o masturbacji niż o przebaczeniu. Ciekawe, że o onanizmie w ogóle nie mówi się w Biblii. Historia Onana bowiem dotyczy stosunku przerywanego, będącego wynikiem niechęci do wypełnienia prawa lewiratu, a nie masturbacji".
Odnośnie zaś spowiedzi, to Kościół zachęca do niej, nawet jeśli sumienie nie wyrzuca człowiekowi grzechu ciężkiego (tzw. spowiedź z pobożności, “do której penitent przystępuje nie jako ten, kto odłączył się od Boga, ale jako ktoś, kto będąc cały czas w jedności z Chrystusowym Kościołem, szuka rady i światła"). Nie powinno się jednak sugerować, że jak najczęstsza spowiedź z pobożności “jest praktyką konieczną dla wszystkich zdążających ku chrześcijańskiej doskonałości. Bo choć wielu podejmuje ją z pożytkiem, nie brak takich, którzy »nie czują częstej spowiedzi z pobożności. I mają do tego prawo". Innymi słowy: “trzeba uważać, aby częsta spowiedź nie stała się magicznym rytem dającym złudne poczucie czystości i w gruncie rzeczy odciągającym od rzeczywistych problemów. A dzieje się tak m.in. wówczas, kiedy penitent ma skłonności do skrupułów. Skupia się na wyznaniu prawdziwych lub wyimaginowanych win oraz na rozgrzeszeniu, które daje mu na pewien czas poczucie bycia w porządku w oczach Boga. Za takim kolekcjonowaniem rozgrzeszeń nie idzie jednak realny wysiłek, aby zmieniać życiowe postawy". Spowiedź z pobożności, choć nie jest konieczna, może być więc pożyteczna “jeśli zostaje wprzęgnięta w pracę nad sobą". Ale może być i szkodliwa: “Dzisiaj, kiedy ludzie mają coraz więcej problemów z pogranicza duchowości i psychologii, warto na różne sposoby podejmować praktykę rozmowy duchowej i kierownictwa duchowego. Materią spowiedzi sakramentalnej są zasadniczo grzechy, materią zaś rozmowy duchowej są psychiczno-duchowe trudności".
Znamienne też, że “o ile dziś jak najczęstsza spowiedź zdaje się duchowym ideałem, to w pierwszych wiekach chrześcijaństwa chodziło o to, aby po chrzcie nie potrzebować sakramentalnego pojednania z Bogiem i Kościołem. Sakrament pokuty był dopuszczany jako smutna konieczność w odniesieniu do tych, którzy odpadli od wspólnoty wiernych. Św. Augustyn nie chodził do sakramentalnej spowiedzi, z czego jednak nie wynika, że nie czynił pokuty, by nieustannie korygować to, co w jego postępowaniu i postawach nie było ewangeliczne. Podejmował post i jałmużnę, a przede wszystkim starał się okazywać miłość bliźnim".
Podsumowując: “Dojrzały katolik wsłuchuje się w głos nauczania Kościoła, szuka pomocy u duszpasterzy, ale wie, że nikt nie zwolni go od wzięcia ciężaru odpowiedzialności na własne barki i podążania za swoim sumieniem. Taka dojrzałość wymaga pokory, by umieć słuchać i poddawać nieustannej rewizji własne przekonania, a zarazem męstwa, by nie uciekać od samodzielnego myślenia i wyborów".
KB