Groźny jak smog

Trudno się od niego uwolnić. Trwale, choć powoli dewastuje liczne funkcje organizmu. A przy tym jest powszechnie lekceważony. Naukowcy mówią jasno: musimy zacząć walczyć z hałasem.

25.11.2019

Czyta się kilka minut

Pomiar hałasu na autostradzie w Anglii, 2000 r. / PAUL GLENDELL / ALAMY STOCK PHOTO / BEW
Pomiar hałasu na autostradzie w Anglii, 2000 r. / PAUL GLENDELL / ALAMY STOCK PHOTO / BEW

Jeszcze nigdy w historii nie mieliśmy w powszechnym użytku aż tylu hałasujących przedmiotów. Owszem, w miastach także w przeszłości nie bywało cicho. Już w starożytności drewniane koła wozów okute żelaznymi obręczami powodowały na brukowanych ulicach tak uciążliwy rumor, że Juliusz Cezar wydał zakaz ich wjazdu do stolicy imperium w określonych godzinach. W kolejnych epokach nie musiało być lepiej.

Jednak w przeszłości zawsze istniała możliwość opuszczenia hałaśliwego miejsca i przeniesienia się w spokojniejszą okolicę. Obecnie, pierwszy raz w historii cywilizacji, staje się to niemal niemożliwe. Taką obserwację poczynił waszyngtoński inżynier dźwięku Gordon Hempton, który od lat próbuje zwrócić uwagę ludzi na problem globalnego zanieczyszczenia hałasem i konsekwencje tego zjawiska.

Hempton w ciągu ostatnich 35 lat trzykrotnie okrążył Ziemię, by zarejestrować dźwięki natury, które, ze względu na narastające zanieczyszczenie hałasem, przestają być słyszalne. Ukazując piękno dźwięków przyrody, ma nadzieję zwrócić uwagę innych na problem szkodliwych dla człowieka hałasów wytwarzanych przez cywilizację.

Jak wynika z jego badań, w całych Stanach Zjednoczonych jest tylko kilkanaście miejsc, w których można się cieszyć o świcie wyłącznie dźwiękami przyrody co najmniej przez piętnaście minut. Takich miejsc, gdzie można byłoby obcować z nimi przez cały dzień, nie znalazł wcale, bo nawet na terenach parków narodowych w ciągu dnia słychać przelatujące co chwilę samoloty albo odległe dudnienie autostrad. Biorąc pod uwagę powierzchnię USA, to katastrofalny wynik, tym bardziej że swoją antyhałasową działalność Hempton rozpoczął w latach 80. Już wtedy mówił w mediach o tym, że konieczne jest ratowanie ciszy przed wyginięciem. Cztery dekady później jesteśmy w punkcie, gdy nawet w znacznie mniej uprzemysłowionej i rzadziej poprzecinanej autostradami Polsce trudno znaleźć miejsce wolne od zanieczyszczenia hałasem.

Mówimy o zanieczyszczeniu, ponieważ hałas, podobnie jak inne zanieczyszczenia – wody, gleby czy powietrza – poważnie wpływa na funkcjonowanie naszego organizmu.

Słuch bez odpoczynku

Szkodliwość hałasu bierze się stąd, że tak jak nie możemy nie oddychać – i nie wdychać zanieczyszczeń – tak też nie możemy nie słyszeć i przestać podlegać zmianom, które zachodzą w organizmie wskutek bodźców dźwiękowych i towarzyszących im wibracji.

Już dźwięki na poziomie 30 dB mogą być uciążliwe, jeśli zamierzamy wypoczywać albo wykonać pracę wymagającą skupienia. Taką wartość ma cicha rozmowa, tykanie zegara albo telewizor sąsiada słyszany przez ścianę. Do poziomu ok. 40 dB w pewnym stopniu od naszego nastawienia do słyszanych dźwięków zależy to, czy towarzyszyć im będzie rozdrażnienie lub irytacja. Powyżej tej wartości zaczynają się dźwięki, które już automatycznie, bez względu na nasz stosunek do nich, podnoszą nam ciśnienie krwi, chociaż przeważnie nie zdajemy sobie z tego sprawy. 40 dB to np. szum nowoczesnego odkurzacza, gotująca się woda w czajniku elektrycznym, dźwięki słyszane wewnątrz dobrze wygłuszonego samochodu podczas jazdy czy gwar rozmów w przeciętnej restauracji.

Z kolei – wszystko to dane, które zebrała Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Poznaniu na podstawie wyników badań prowadzonych dotychczas w Polsce i za granicą – powyżej 70 dB rozpoczyna się katalog dźwięków poważnie działających na naszą szkodę. Ich wynikiem są zakłócenia układu krążenia, trawiennego i hormonalnego, agresja, spadek wydajności pracy. A przecież jeszcze nie jesteśmy w dyskotece techno ani obok robotnika pracującego młotem pneumatycznym. Okolice 70 dB to tłum ludzi w centrum miasta, harmider w biurze, w którym każdy pracownik rozmawia przez swój telefon, ale też dźwięki tak prozaiczne i powszechne jak te, które wytwarza suszarka do włosów czy kuchenny mikser.

Dźwięki o natężeniu powyżej 80 dB mogą już prowadzić do trwałego uszkodzenia słuchu, stałego poczucia rozdrażnienia i zaburzeń psychicznych – choć oczywiście nie natychmiast. Taką wartość generuje większość urządzeń mechanicznych używanych podczas domowych remontów, samochodowy ruch uliczny, o ile nie przejeżdża akurat motocykl albo ciężarówka budowlana (to byłby już hałas powyżej 90 dB), a także dworzec kolejowy albo wielkomiejska galeria handlowa.

Poziom 100 dB przekracza piła łańcuchowa, ciężki sprzęt budowlany... albo szkolny korytarz podczas przerwy lub dowolne zbiorowisko dużej grupy dzieci, które nie rozmawiają ze sobą, tylko się przekrzykują. Próg bólu i negatywnych reakcji fizycznych pojawiających się po zaledwie kilku minutach to 120 dB – dlatego pokazy sztucznych ogni w przestrzeni publicznej trwają tak krótko, czego nie można jednak powiedzieć o koncertach, również oscylujących wokół tej granicy.

Trzeba też pamiętać, że hałasowi towarzyszą niesłyszalne, niemożliwe do ­zarejestrowania bez specjalistycznych urządzeń infradźwięki, czyli fale o niskiej częstotliwości (0–20 Hz), silnie oddziałujące na narządy wewnętrzne, oraz ultra­dźwięki – fale o bardzo wysokiej częstotliwości (powyżej 20 tys. Hz), które wpływają na metabolizm komórkowy. To właśnie one odpowiadają w wielu przypadkach za przewlekłe bóle głowy, poczucie zmęczenia nieustępujące po odpoczynku czy senność w ciągu dnia.

Poza świadomością

Jednym z narzędzi pozwalających naukowcom poznać wyniki oddziaływania dźwięków na organizm jest elektroencefalograf – urządzenie, które mierzy aktywność elektryczną mózgu. Badania prowadzone z jego użyciem pozwalają obalić obiegowe przekonanie, że pewna doza praktyki wystarczy, aby hałas stał się niezauważalny. Kto z nas nie słyszał opowieści o tym, że przyzwyczaić się można nawet do pociągów przejeżdżających co chwilę w najbliższej okolicy, startujących i lądujących samolotów, ulicznego ruchu? To, co umownie nazywamy przyzwyczajeniem, jest w rzeczywistości wynikiem pracy mózgu nad odsianiem negatywnego bodźca. Ta praca zawsze będzie dla organizmu męcząca, choć niektórzy z nas przestają z czasem zauważać, że ona się dokonuje.

Analiza wskazań aparatury monitorującej funkcje organizmu, przeprowadzona przez Barbarę Griefahn z Uniwersytetu w Dortmundzie i współpracowników i opisana w czasopiśmie „Sleep”, dowiodła, że nawet jeśli osoby badanej nie zbudzą samochody na ulicy, przelatujące samoloty, przejeżdżający pociąg, remont czy awantura u sąsiadów, to jej organizm i tak je odnotuje: zwiększy się ciśnienie krwi, przyspieszy puls i oddech, czego osoba ta w żaden sposób nie zarejestruje. Po przebudzeniu może zauważyć jedynie rezultaty tego, że organizm wcale nie relaksował się podczas snu. Mowa np. o poczuciu niewyspania i otępienia czy bólach mięśni.

O tym, że hałas inicjuje różnorodne zmiany w układzie krążenia, począwszy od naczyń włosowatych na sercu skończywszy, też nie dowiemy się samodzielnie. Dopiero w specjalistycznym laboratorium możliwe jest obserwowanie, jak dźwięki powodują zaburzenia rytmu serca, dodatkowe skurcze, zwężenie drobnych naczyń krwionośnych i zmniejszenie wielkości przepływu krwi w tkankach. Z tych wszystkich powodów na negatywne skutki hałasu nie zawsze trzeba czekać wiele lat, niekiedy objawiają się tragicznie szybko. To samo dotyczy obcowania z hałasem, który postrzegamy jako przyjemny: głośna muzyka w domu, zabawa w dyskotece, koncert, obserwowanie wyścigów samochodowych czy popisów samolotów odrzutowych mogą sprawiać nam radość i jednocześnie, w przypadku nadmiernej ekspozycji na płynące z nich bodźce, rujnować nasz organizm, bo procesy dokonujące się w nim pod wpływem dźwięków o nadmiernym natężeniu są niezależne od naszej woli.

Rozdrażnieni i zdenerwowani

Robert Sapolsky, neurobiolog i prymatolog z Uniwersytetu Stanforda, badający powiązania pomiędzy przeżywaniem stresu a występowaniem chorób, twierdzi, że mikrostresy powodowane przez hałas, którego nieświadomymi odbiorcami jesteśmy wszyscy, składają się, po pewnym czasie, na stres chroniczny. Ten zaś, jak udowodniło m.in. badanie, którego głównym autorem był Heather Cameron z National Institute on Mental ­Health, prowadzi np. do depresji.

Także polski Sanepid podnosi tę kwestię, próbując edukować Polaków w kwestii zależności pomiędzy występowaniem zaburzeń i chorób psychicznych a wieloletnim narażeniem na hałas. Wstępem do nich jest poczucie nerwowości, nad­pobudliwość czy rozdrażnienie, a do takich odczuć w wyniku hałasu przyznało się aż 75 proc. respondentów ankietowanych przez Centrum Badania Opinii Społecznej. To samo badanie wykazało też, że pojawianie się różnorodnych dolegliwości i schorzeń rzadko kojarzymy z wpływem hałasu – otwarcie na pogarszający się stan zdrowia i samopoczucia ze względu na hałas skarży się tylko 13 proc. Polaków.

Świadomi i nieświadomi są natomiast w szeregach osób cierpiących na bezsenność, a ta jest w Polsce plagą, o której mówili m.in. uczestnicy ubiegłorocznej konferencji z okazji Światowego Dnia Snu zorganizowanej w Warszawie. Jednym z jej uczestników był dr hab. Adam Wichniak z III Kliniki Psychiatrycznej i Ośrodka Medycyny Snu Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, który przypomniał bagatelizowany fakt, że bezsenność zmienia mózg, i przedstawił alarmujące statystyki dotyczące jej występowania. Omawiane przez niego wyniki badań wskazują, że w 1992 r. na problemy ze snem skarżyło się 24 proc. Polaków, w 2005 r. było to 36 proc., a w roku 2012 aż 55 proc. A jak tu się dobrze wysypiać, kiedy miejscem, również według badań CBOS, gdzie hałas doskwiera Polakom szczególnie, jest własny dom?

Takie wskazanie nie jest zaskakujące o tyle, że we własnych mieszkaniach spędzamy statystycznie największą część życia i wszystko, co dolegliwe, właśnie tutaj dokucza nam najdłużej, w tym wszechobecne, całodobowe dźwięki wynikające z ruchu pojazdów, słyszalne w miastach i na wsiach, będące nie tylko rezultatem pracy silników i kontaktu opon z nawierzchnią, ale też składające się z głośnej muzyki sączącej się z okien samochodów czy trzaskania drzwiami. Hałasy te dołączają w mieszkaniach do dźwięków generowanych przez sąsiadów, te zaś mogą być wszelakie, poczynając od remontów prowadzonych o każdej porze dnia i tygodnia, przez zbyt głośną muzykę, psy ujadające w mieszkaniach pod nieobecność właścicieli czy po prostu hałaśliwy sposób bycia, składający się z wielu głośnych elementów, nieuwzględniający prawa innych mieszkańców do wypoczynku.

Cywilizacyjne wyzwanie

Niepokojąco prezentują się też statystyki mające swe źródło w gabinetach laryngologicznych, które wykazują, że aż 45 proc. Polaków już zniszczyło sobie słuch przebywając w hałasie, a uszkodzenia te u 80 proc. z nich są nieusuwalne, z tendencją do dalszego pogłębiania się. Bardzo zbliżone wnioski przynoszą kolejne edycje prowadzonego od 2011 r. Narodowego Testu Słuchu. Po kraju każdego roku porusza się mobilne laboratorium zwane „Słuchobusem”, w którym ochotnicy poddawani są trwającemu kilkanaście minut badaniu słuchu. Organizatorzy tego badania mówią wprost o tym, że jako naród kompletnie lekceważymy niebezpieczeństwa wynikające z hałasu, straciliśmy nad nim kontrolę, a odsetek osób z niedosłuchem, od czasu pierwszej akcji w 2011 r., wzrósł aż o 10 proc. i z roku na rok obejmuje coraz młodsze osoby. Problemy ze słuchem ma już co trzeci Polak.

Nie jest to oczywiście polska specyfika – w skali całego świata osób niedosłyszących przybywa tak szybko, że niedosłuch zaczęto zaliczać do chorób cywilizacyjnych. Przez instytucje badawcze zaniepokojone stanem pejzażu akustycznego podnoszona jest także kwestia powiązania pomiędzy wzrostem poziomu hałasu w sąsiedztwie a pogorszeniem wyników w nauce dzieci i młodzieży.

Prestiżowe czasopismo medyczne „The Lancet” opublikowało w 2005 r. wyniki najpoważniejszego dotychczas badania na ten temat, przeprowadzonego przez Stephena Stanfelda z Queen Mary University w Londynie i współpracowników na tysiącach dzieci uczęszczających do szkół w pobliżu wielkich lotnisk. Badanie to nie pozostawia wątpliwości co do negatywnego wpływu hałasu na funkcje poznawcze. Im głośniej jest dookoła, tym rozwój intelektualny staje się trudniejszy, co wiąże się z tym, że w hałasie przyswojenie ze zrozumieniem jakiejkolwiek lektury wymagającej choćby minimalnego skupienia i namysłu staje się dla wielu osób niemożliwe. Być może właśnie tutaj kryje się przynajmniej częściowa odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie, nie tylko w Polsce, czytają coraz mniej książek.

Będzie głośniej

Najświeższy dokument streszczający wyniki badań nad hałasem w skali europejskiej opublikowała jesienią 2018 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), potwierdzając, że jest on jednym z głównych zagrożeń dla zdrowia psychicznego, fizycznego i dobrego samopoczucia w regionie europejskim.

„Zanieczyszczenie hałasem w naszych miastach rośnie, niszcząc życie wielu obywateli Europy. Nadmierny hałas to więcej niż uciążliwość, bo stanowi zagrożenie dla zdrowia, na przykład przyczynia się do chorób układu krążenia. Musimy działać w obrębie wielu źródeł hałasu – od pojazdów silnikowych po głośne kluby nocne i koncerty – aby chronić nasze zdrowie” – to słowa dr Zsuzsanny Jakab, regionalnego dyrektora WHO w Europie.

WHO chciałoby w tej sprawie wpłynąć na prawodawstwo na poziomie lokalnym, krajowym i międzynarodowym, mające chronić społeczności przed szkodliwymi skutkami hałasu. Ale nie tylko – autorzy raportu „Environmental Noise Guidelines for the European Region” z pełną powagą podchodzą także do hałasów generowanych przez osobiste urządzenia elektroniczne, a nawet różnego rodzaju zabawki i gadżety wydzielające dźwięki, mając świadomość, że ze względu na liczebność, stają się one powodem poważnych szkód. Natomiast hałas rekreacyjny, wynikający z działalności pubów i klubów nocnych, zajęć fitness i innych ruchowych ćwiczeń przy muzyce, koncertów i wydarzeń sportowych na żywo, a także prywatnego słuchania głośnej muzyki, został potraktowany na równi z hałasem wynikającym z ruchu ulicznego pojazdów, przemieszczania się samolotów i pociągów czy pracy turbin wiatrowych, coraz bardziej powszechnych w Europie Zachodniej.

Badania przeprowadzone w celu sporządzenia raportu miały przynieść odpowiedź na pytania, jak ścisły jest związek pomiędzy narażeniem na hałas a występowaniem określonych schorzeń oraz o to, czy istnieją skuteczne sposoby przeciwdziałania negatywnym skutkom hałasu o dających się zmierzyć rezultatach. Wyniki nie zaskakują – badania wykazały powiązania pomiędzy obecnością hałasu a negatywnymi skutkami zdrowotnymi, których skala zależy od „dawek” hałasu, w przypadku doświadczania nadmiernie głośnych dźwięków każdego rodzaju. Raport potwierdza ustalenia naukowców dokonane podczas wielu wcześniejszych badań, że przebywając w hałasie, mamy jak w banku wspominane już problemy ze słuchem, do całkowitej jego utraty włącznie, zaburzenia snu, osłabienie procesów poznawczych, osłabienie zdrowia psychicznego, psychofizjologiczne reakcje stresowe, zwiększone ryzyko chorób krążenia, w tym wszelkich schorzeń sercowo-naczyniowych.

Co ciekawe, główną przeszkodą w kwestii przeciwdziałania szkodliwości hałasu okazują się... kwestie kulturowe. Wizja całkowitej głuchoty i związanej z nią niepełnosprawności albo zawału serca ze względu na długoletnie przebywanie w hałasie jest dla większości Europejczyków tak odległa i abstrakcyjna, że mimo niepodważalnych dowodów na szkodliwość hałasu nie są skłonni do zmiany stylu życia na cichszy. ©

Autorka jest dziennikarką i fotoreporterką. W przeszłości związana z „Dziennikiem Polskim”. Stała współpracowniczka agencji fotograficznej BE&W. Obecnie pracuje nad książką na temat zanieczyszczenia hałasem w Polsce.

HAŁAS SZKODZI TAKŻE OSOBOM GŁUCHYM

FALA DŹWIĘKOWA niesie ze sobą energię i wprawia w wibrację obiekt, w który uderza. Z tego względu mogą jej doświadczać także osoby głuche i niedosłyszące. Powszechnie funkcjonujący stereotyp, jakoby hałas zupełnie im nie przeszkadzał, jest więc pozbawiony podstaw. Osoby niesłyszące od urodzenia, podobnie jak te, które całkowicie utraciły słuch w późniejszym życiu, tak samo jak wszyscy pozostali ludzie doświadczają drgań i wibracji wywołanych przez dźwięki, prowadzących do bezsenności, a także powodujących dolegliwości fizyczne i psychiczne.

Trzeba też pamiętać, że stopień głuchoty może być bardzo zróżnicowany, toteż hałas impulsowy, czyli krótkotrwały, lecz o dużym ciśnieniu akustycznym, taki jak klakson, odgłos trzaskania drzwiami albo hałasy wiążące się z silnymi wibracjami (np. wizg wiertarki, warkot silnika bądź hałasy budowlane), mogą być słyszalne i uciążliwe nawet dla tych osób, które nie są w stanie usłyszeć ludzkiej mowy czy wielu innych, cichych dźwięków. © AK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2019