Geologiczna symfonia

O katastrofalnym tsunami napisano wiele, próżno szukałem jednak solidniejszej informacji o tym, że trzęsienie ziemi pod Oceanem Indyjskim było wynikiem procesów stanowiących element składowy tak zwanej tektoniki płyt, od której w dużej mierze zależy istnienie życia na Ziemi.

23.01.2005

Czyta się kilka minut

Trwanie poszczególnych pokoleń ludzkich jest niewspółmierne z tymi procesami, które toczą się od setek milionów lat, choć teorię tektoniki płyt opisano jako tako dopiero trzydzieści kilka lat temu; kiedy ja studiowałem, jeszcze jej nie było. Czytam właśnie książkę dwóch amerykańskich autorów, astrofizyka i geologa, zatytułowaną “Rare Earth", by sobie te wiadomości odświeżyć.

Skorupa ziemska spękana jest na płyty, które powoli dryfują i mogą na siebie napierać. Z jednej strony dzięki promieniowaniu jądra Ziemi powstają jakby kominy czy szczeliny, którymi konwekcja podnosi w górę płynną magmę, z drugiej stygnące masy zapadają się pomału w tak zwanych strefach subdukcji i ulegają ponownemu roztopieniu. Trudno tu wyjaśniać szczegółowiej, co właściwie dzieje się pod dnem oceanów, i tłumaczyć takie pojęcia jak prądy konwekcyjne czy astenosfera. Chodzi o rodzaj, nazwijmy to tak, maszyny geologicznej, zasilanej energią jądra Ziemi. Jest ona składową naszego także istnienia, determinującą ziemski klimat i rozwój życia.

Pojawianie się gwałtownych skurczów, jak trzęsienie podwodne w pobliżu Sumatry, wywołane jest tym, że płyty litosfery mogą o siebie zahaczać i powstają wtedy ogromne napięcia, wyładowują się potworne energie, które powodują nawet zaburzenia obrotu kuli ziemskiej. Zjawiska takie zdarzają się raz na kilkadziesiąt lat; w historii Ziemi to oczywiście mniej niż chwila. W tej skali nie jesteśmy nawet mrówkami, raczej czymś w rodzaju bakterii, które żyją na powierzchni planety.

Niewspółmierność procesów geologicznych z trwaniem poszczególnych generacji ludzkich jest trudna do wyobrażenia. Trochę tak, jakbyśmy mieli do czynienia z długą symfonią, z której znamy tylko pojedyncze takty, a nie całość. Na temat tej całości toczą się wśród fachowców spory, dla których roztrząsania łamy “Tygodnika Powszechnego" nie są miejscem właściwym. Wypadałoby jednak, by jacyś fachowcy zaprezentowali szerzej rolę, jaką tektonika płyt odgrywa w dziejach Ziemi i wyjaśnili na prostych przykładach, dlaczego stanowi ona nieodjemny element funkcjonowania naszej planety. Był niedawno w “Tygodniku" dobry i rzeczowy artykuł astrofizyka, pana Bajtlika; może głos powinien zabrać geolog?

Przedstawiciele rozmaitych religii zaczęli wytwarzać ad hoc hipotezy, wedle których Pan Bóg czy bogowie albo i złe moce karzą trzęsieniem ziemi ludzkość za to, że zajmowała się na przykład spożywaniem większych ilości mięsa. Powszechne mniemanie każe widzieć w podobnych nieszczęściach karę za ludzkie grzechy, tymczasem chodzi o katastrofę geologiczną związaną z procesami toczącymi się we wnętrzu kuli ziemskiej i zupełnie niezależną od wyobrażeń na temat szczególnej baczności sił nieziemskich nad naszym zachowaniem. Mitologizowanie jej jest nierozsądne, podobnie jak nierozsądne było mitologizowanie wybuchu Wezuwiusza.

Wstrząs wywołany zderzeniem płyt kontynentalnych na dnie Oceanu Indyjskiego spowodował w ciągu kilku chwil śmierć około 200 tysięcy ludzi, co oczywiście jest straszne. Ale szczególnie okropne wydało mi się, że, jak donosiły media, w rejonach dotkniętych katastrofą pojawili się zbrodniarze, którzy osierocone dzieci - jest ich ponad 30 tysięcy - porywają i sprzedają do jakichś ośrodków plugawej rozrywki czy po prostu domów publicznych.

Ogromu nieszczęścia niepodobna sobie przedstawić jedynie w oparciu o relacje mediów. To jest tak, jakbyśmy chcieli oglądać “Panoramę Racławicką" przez dziurkę od klucza: widzimy mikroskopijne wycinki. Woda spiętrzona do wysokości kilkunastu metrów zachowuje się jak gigantyczny młot. Na zdjęciach widać przerażającą miazgę, w jaką zamienione zostały wszystkie ludzkie dobra. Radykalny ten udar od razu zabijał, dlatego rannych było stosunkowo niewielu i ratownicze jednostki szpitalne, na przykład niemiecki statek “Berlin", które przybyły na miejsce katastrofy, nie miały wiele do roboty.

Ostatnio wykrystalizował się pogląd, podług którego Ziemia jako nosicielka życia, i to życia rozumnego, jest rzadkim wyjątkiem w Kosmosie; do tej pory panowało dość powszechne przeświadczenie, że mamy braci w rozumie, którzy gdzieś tam mieszkają, tylko jeszcze ich nie rozpoznaliśmy. Od bardzo już dawna uważam, że stanowimy wysepkę odizolowaną. Być może w innych galaktykach ktoś gdzieś jest, ale oddzielony od Ziemi takimi otchłaniami kosmicznej pustki, że nie sposób się z nim porozumieć. Daleko jednak odbiegłem od miejsca, w którym się dziś znajdujemy...

Po przejściu tsunami i odzewie, jaki ta katastrofa wywołała w świecie, wyrażano nadzieje, że zjednoczy ona ludzkość. Oczywiście tak nie będzie, żadne katastrofy ludzkości niestety nie zjednoczą, a od nieszczęścia, które zdarzyło się w Azji, uwaga świata zacznie się niedługo odwracać, tak jak odwróciła się od ofiar trzęsienia ziemi w irańskim Bam. Przykro mi, że zawsze kończę takimi pesymistycznymi podsumowaniami, ale jestem tylko obserwatorem, który zdaje sprawę z tego, co się dzieje. Nie mogę zadekretować: ma być tak, a nie inaczej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2005