Gawrony

Poszłam wczoraj na spacer wzdłuż wału nad Odrą i zadziwiły mnie gawrony. Jakby zleciały się ze wszystkich najdalszych stron na jakiś nadzwyczajny wiec. Podzieliły się na niewielkie, ale gęste stada; jedne obsiadły poszczególne drzewa, inne podskakiwały i srożyły się na łące, jeszcze inne polatywały nisko nad ziemią.

20.02.2008

Czyta się kilka minut

Wszystko w niesamowitej wrzawie, w krakaniu, w zawodzeniu i poświstach, w namiętnej, ptasiej kłótni, w zajadłej rozróbie. Był pierwszy tydzień lutego, temperatura 10 stopni powyżej zera, na wszystkich krzakach małe, zielone pączki. Wszystko trochę niesamowite. Ale najdziwniejsza ta ptasia awantura, te ptasie wyzwiska, obelgi, groźby, oskarżenia. Zupełnie jak my - pomyślałam - zupełnie jak my...

Starzy ludzie

Starzy ludzie spotykają się nieraz, żeby sobie powiedzieć o swoim lęku. O nie, nie mówią tego wprost, bo nie wiedzą, jak to zrobić i dlaczego człowiek czuje się tak, jakby był okiem, do którego coś wpadło i uwiera przy każdym poruszeniu powieką. I że nie znają odpowiedzi na pytanie: jaki ten świat będzie beze mnie, jaki ja będę bez tego świata? I że może to nie jest takie straszne, skoro musi spotkać wszystkich bez wyjątku?

Potem uśmiechają się do siebie i rozchodzą trochę pokrzepieni, że sobie o tym powiedzieli - nie powiedzieli.

Język

Język byłego pana premiera to swoiste curiosum. Chociaż służy głównie do piętnowania i krytykowania osób mu niemiłych i zjawisk dlań niekorzystnych, nie ma w nim brzydkich słów, wulgaryzmów, niespodzianek ani dowcipu. Są w nim za to całe misterne konstrukcje nieżyczliwości i piętrowe budowle obrażania. Jednym z najczęściej używanych słów jest Polska, używana również w formie przymiotnikowej (polski, antypolski, niepolski). Z tą Polską były pan premier często się utożsamia, nie bacząc na to, że jest to słowo rodzaju żeńskiego. Drugim ulubionym słowem jest honor, występujący w zbitce z dymisją. Chodzi o to, że różne osoby mają jedyną szansę uratowania honoru, składając dymisję.

Odbiór tego języka ewoluował - mówię to na podstawie wielu rozmów ze znajomymi i własnych obserwacji. Z początku szokował i trochę przerażał, potem głównie irytował. Teraz najczęściej śmieszy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2008