Full metal jacket

Keret, izraelskie enfant terrible, którego proza stała się nawet przedmiotem debaty w parlamencie, demonstruje stan ducha społeczeństwa rozpiętego między groźbą unicestwienia i wolą mocy, koniecznością pamięci i potrzebą zdrowej niepamięci.

06.12.2007

Czyta się kilka minut

Jeśli każdy kraj ma takie enfant terrible, na jakie sobie zasłużył, Izrael zasłużył sobie całkiem nieźle. Etgar Keret równo 16 lat temu zaczął śmieszyć, tumanić i przestraszać, publikując zbiór opowiadań pod tytułem "Rury", trafiający właśnie do naszych księgarń. Od tamtego czasu przestał być wprawdzie dzieckiem - w tym roku stuknie mu czterdziestka - ale po drodze zdążył narozrabiać na zapas.

Wystawianie pisarzom świadectwa moralności przez polityków nie jest polską specjalnością. Opowiadanie Kereta "Śmierć Kissingera" trafiło pod obrady Knesetu, gdy prawicowi parlamentarzyści uznali, że ktoś, kto tak pisze o seksie, nie powinien być nauczycielem akademickim. Inne opowiadanie przyczyniłoby się zapewne do obłożenia pisarza fatwą, gdyby Żydzi fatwę stosowali. Opowiadanie to nosi tytuł "Umarł Rabin" i ukazało się w okresie żałoby po Icchaku Rabinie (zastrzelonym w 1995 r. przez fanatyka). Wszystko byłoby pewnie w porządku, gdyby nie fakt, że martwym Rabinem był tutaj kot, który zginął tragicznie wpadając pod motocykl. Nie trzeba dodawać, że po publikacji opowiadania wybuchł spory skandal, a jednocześnie nakłady książek Kereta poszybowały w górę, osiągając poziom kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy, co w Izraelu (zamieszkiwanym przez nieco ponad 6 milionów ludzi) jest wyczynem nie lada.

Keret urodził się w 1967 roku - roku wojny sześciodniowej. Pod wieloma względami decydującym doświadczeniem była dla niego izraelska interwencja wojskowa w Libanie w 1982 r. W jej trakcie oddziały chrześcijańskiej Falangi Libańskiej dokonały masakry w palestyńskich obozach Sabra i Szatila, do których dostęp kontrolowała armia izraelska. Wojna z Libanem doprowadziła z jednej strony do wybuchu intifady, z drugiej - zaktywizowała przeciwną wojnie część społeczeństwa.

Militarny duch przenikający życie codzienne w Izraelu (armia izraelska jest większa od polskiej, a obowiązkowa służba wojskowa to, w przypadku mężczyzn, trzy lata) stanowi - wraz z wojną izraelsko-palestyńską - główny zaczep wyobraźni Kereta. To one - a nie odległy w czasie Holokaust - zdominowały debiutancki tom jego opowiadań, w jeszcze większym stopniu niż wydane już w Polsce zbiory "Gaza blues", "Pizzeria »Kamikadze«" i "8% z niczego". W jednym z opowiadań kilkunastoletni chłopak po akademii z okazji Dnia Zagłady pyta woźnego, dlaczego ten płacze. - Byłem w sonderkomando - mówi woźny. - Pan był w komandosach? Kiedy? - replikuje bohater. Ale to nie gest obrazoburczy i nie pochwała ignorancji. Raczej najkrótsza diagnoza stanu ducha społeczeństwa rozpiętego między groźbą unicestwienia i wolą mocy, koniecznością pamięci i potrzebą zdrowej niepamięci.

Agenci Mosadu

Postaci Kereta można podzielić na wyjątkowe i zwyczajne. Te pierwsze to walczący z Palestyńczykami izraelscy żołnierze, agenci Mosadu albo bohaterowie polegli za ojczyznę. Przedstawieni "w akcji", przypominają rozpędzone maszyny do zabijania (które sprawia im sporą przyjemność). Korzystają z rozmaitych taktyk uprzedmiotowienia przeciwnika, który "przecież nie jest człowiekiem, tylko Arabem", "brudasem" czy, w najlepszym przypadku, "terrorystą". Przypominają rekrutów, którzy dostali się w ręce ogrowatego sierżanta Gerheima w "Full Metal Jacket" Kubricka. Demonstrując sprowadzoną do absurdalnych wymiarów mowę nienawiści, Keret czujnie przygląda się językowi, który mebluje nasze umysły, budując nieprzekraczalne podziały.

Największy dramat nie polega nawet na tym, że język ten znajduje swoje zastosowanie w specjalnych sytuacjach, ale że wraz z towarzyszącą mu agresją przenosi się w dziedzinę normalnego, cywilnego życia. Kereta interesuje właśnie takie "normalne" życie w nienormalnych warunkach, życie podszyte nieustannym poczuciem zagrożenia, oraz efekt, jaki wywiera to nieustanne napięcie na codzienność zwykłych ludzi. Jego zwyczajni bohaterowie to nastolatki, z jednej strony żyjący w "niebie" zachodniej masowej kultury ("Za jedyne 19, 99 szekli"), z drugiej na frustrację czy poniżenie reagujący niczym urodzeni mordercy ("Syn szefa Mosadu").

Keret stawia sobie zadanie rozbrajania języka i rozmiękczania "machoidalnej" kultury. W świetnym opowiadaniu "Niekompletny seder" żołnierz ginie od wybuchu miny, bo poszedł "za potrzebą" na pobocze, ale jego żona urządza mu w domu izbę pamięci i chce, by synowie pamiętali go jako bohatera, który oddał życie za ojczyznę. Rozsądny dziadek mówi do wnuka, że jego ojciec był za życia trochę tchórzliwy, a żeby oddać prawdę o kimś, kto "lubił pisać swoje życie palcem po wodzie i tworzyć wiry pełne uczuć", trzeba rzeźbić jego pomnik w maśle, a nie w kamieniu. "Razem obserwowalibyśmy, jak twój ojciec się rozpuszcza".

Śladami Carrolla

Keret chętnie widziałby siebie jako postmodernistę, i rzeczywiście taktyki postmodernistyczne nie są mu obce. Czasem czyni bohaterem samego siebie - autora "Rur", czyli "gównianej książki", którą kupuje się tylko dlatego, że została przeceniona. Kiedy indziej morduje - z zazdrości - Maxa Frischa, upomina się o zapomnianych bohaterów mitologicznych albo przepisuje Guliwera w islandzkiej scenerii.

Sądzę, że ten sztafaż jest do pewnego stopnia mylący. Literatura Kereta nie jest wcale ucieczką od rzeczywistości w świat gry tekstowej, a w każdym razie nie jest tylko nią. To raczej próba - udana! - znalezienia adekwatnego sposobu mówienia o oszalałym świecie, skazującym swych mieszkańców na przystosowanie się do permanentnego stanu wyjątkowego. Taktyka przetrwania zamieniła się tutaj w taktykę literacką, a ucieczka od niemożliwej do zniesienia presji prowadzi nie w szaleństwo, ale w absurd. Patronem tej prozy, w której zabici gadają, a krasnoludki popijają piwo i grają w karty, w wolnej chwili pocieszając się po odejściu dziewczyny, jest Lewis Carroll. W opowiadaniu "Alicja" (o chłopaku, któremu brat na osiemnastkę zafundował wizytę u prostytutki) przez plażę przemyka zając, chwaląc dokonanie niepewnego siebie bohatera. Z tym że wehikułem do innej rzeczywistości nie jest u Kereta lustro ani królicza nora, ale tytułowe rury, umożliwiające przejście na drugą stronę. "Jeśli naprawdę nie jesteś u siebie szczęśliwy i różni ludzie mówią ci, że cierpisz na poważne zaburzenia percepcji, poszukaj swojej drogi" - mówi bohater.

Na koniec pozostaje mi tylko wyrazić rytualny żal: dlaczego my nie mamy w Polsce takiego Kereta, który by balonik naszej rytualnej martyrologii puścił hen w powietrze albo ponabijał się trochę z naszej śmiertelnej powagi, np. pisząc opowiadanie o przeglądzie wojsk największym i najwspanialszym od nie wiem ilu lat. Na razie młodzież artystyczna rzuciła się do upamiętniania powstań, ech. A ponieważ nie podejrzewam, żeby Keret dał się do nas zaimportować (ponoć lubi życie w Tel Awiwie), więc kogoś takiego jak on pewnie szybko mieć nie będziemy. No ale może każdy kraj ma takie enfant terrible, na jakie zasłużył.

Etgar Keret, "Rury", przeł. Agnieszka Maciejowska, Warszawa 2007, Wydawnictwo W.A.B.

W "Książkach w Tygodniku" z marca 2007 r. opublikowaliśmy .

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (43/2007)