Ewolucja ewolucji

W tym roku przypadają rocznice wielkich wydarzeń związanych z poznawaniem świata przez człowieka. 400 lat temu Galileusz jako pierwszy skierował w niebo teleskop i od razu zobaczył na niebie "rzeczy, o których nie śniło się filozofom". 200 lat temu urodził się Karol Darwin, a 150 lat temu ukazało się jego dzieło "O powstawaniu gatunków".

11.03.2009

Czyta się kilka minut

Galileusz zobaczył kratery na Księżycu i nierówny brzeg tarczy naszego naturalnego satelity, plamy na Słońcu, księżyce krążące wokół Jowisza, "uszy" sterczące przy Saturnie (dziś wiemy, że to jego pierścienie). Zobaczył też tysiące gwiazd, których nie widział nikt przed nim - zbyt słabo świecących, by dostrzec je gołym okiem. Rozpoczęła się nowoczesna nauka - wkrótce potem Kepler ogłosił swoje prawa ruchu planet, pierwsze (nie licząc może prawa Archimedesa i rozważań pitagorejczyków na temat związku długości struny z wysokością dźwięku) ogólne prawa przyrody, odkryte przez człowieka. Z tej okazji ONZ ogłosił rok 2009 Międzynarodowym Rokiem Astronomii.

Podobnie jak odkrycia Galileusza i Keplera doprowadziły stopniowo do uświadomienia sobie przez ludzi, że Ziemia też jest... planetą - ciałem niebieskim, podlegającym tym samym prawom ruchu, oddziaływaniom i zmianom, co inne obiekty w Kosmosie, tak prace Darwina uczyniły z człowieka istotę będącą częścią przyrody, podlegającą jej prawom, zmianom, zależnościom. Podobnie jak dostrzeżenie w Ziemi jednej z planet krążących wokół jednej z gwiazd wywołało gwałtowny sprzeciw ideologiczny, tak umieszczenie człowieka wśród innych gatunków stworzeń i przypisanie mu podległości tym samym prawom, co "świata zwierzęcego", oznaczało dla wielu prawdziwy koniec świata.

Myliłby się ten, kto miałby nadzieję, że obie te rewolucje pojęciowe mają inny charakter i że przynajmniej jedna (ta Galileuszowa) jest już dawno dokonana. Tak naprawdę spór idzie o powszechność praw przyrody (o to, czy "jako w niebie, tak i na Ziemi") i o pozycję i rolę człowieka (czy podlega on tym samym prawom i ograniczeniom, co inne gatunki). Natura sporu jest z jednej strony fundamentalna, a z drugiej żałosna. W świetle niezliczonych faktów ewolucja wszystkiego jest oczywista. Wszechświat powstał w Wielkim Wybuchu 14 miliardów lat temu i się rozszerza, gwiazdy rodzą się i ewoluują (większość przez miliardy lat), pierwiastki chemiczne powstają i ich obfitość we Wszechświecie zmienia się, kontynenty się przesuwają, skały powstają i erodują, cywilizacje się zmieniają, ludzie (nawet najbardziej zatwardziali) zmieniają poglądy...

Mimo to stare uprzedzenia, tęsknota za idealnym ("najlepszym z możliwych"), niezmiennym światem, w którym od początku (no, może od pierwszego weekendu) wszystko było gotowe, jest tak silna, że każe nawet dziś "w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę". W ciągu ostatnich lat, w wieku - chciałoby się wierzyć - rozsądku i rozumu, widzieliśmy zdumiewające dowody na to, że nic nie zostało wyjaśnione ani załatwione. W USA wciąż toczą się procesy o traktowanie kreacjonizmu jako równorzędnej teorii (czy "hipotezy") "naukowej". Jego zwolennicy, przegrywając proces po procesie, przepakowują te bzdury w nowe szaty i próbują oferować odgrzewane kotlety pod postacią tzw. "inteligentnego projektu". Doprawdy, oksymoron przypominający stary dowcip o różnicy pomiędzy "demokracją" i "demokracją socjalistyczną" (że niby jak między krzesłem i krzesłem elektrycznym).

Myliłby się ten, kto miałby nadzieję, że problem dotyczy tylko rad szkolnych w stanach należących do "Bible belt" na południowym wschodzie USA. W hrabstwie Mercer, jednym z najbogatszych w USA, leżącym w Nowej Anglii, w połowie drogi pomiędzy Nowym Jorkiem i Filadelfią, terror ludzi głęboko przywiązanych do dosłownych interpretacji natchnionych ksiąg jest tak silny, że w szkołach nie wolno używać słowa "ewolucja" w żadnym kontekście. Nawet nauczyciel fizyki nie może mówić uczniom, że gwiazdy albo Wszechświat "ewoluują", ale jedynie że "podlegają zmianom". Słowo "ewolucja" jest bowiem wyklęte, jako mogące obrażać uczucia religijne.

W Polsce mieliśmy niedawno wybryki ludzi z tytułami naukowymi i pełniących wysokie funkcje państwowe, w tym piastujących stanowiska w rządzie; wybryki dowodzące, że pomimo 400 lat, które upłynęły od czasów Galileusza, i 150 od wydania "O powstawaniu gatunków" nic do nich nie dotarło i wciąż nie wierzą, że "jednak się kręci". Burza medialna przy okazji mrożących krew w żyłach popisów wiceministra oświaty i znanego profesora dendrologii obnażyła jeszcze inny problem. Nie wystarczy wiedzieć, że utytułowane osoby na stanowiskach bredzą. Trzeba jeszcze umieć powiedzieć, dlaczego bredzą. Tu, niestety, zarówno dziennikarze, jak i poczciwi obrońcy zdrowego rozsądku zawiedli. Widać było, że nie wiedzą zbyt wiele ani o Darwinie, ani o ewolucji. Wyjątkiem były kompetentne i celne, choć siłą rzeczy nieliczne głosy fachowców.

Czas nadrobić te zaległości, bo (obym był złym prorokiem!) sprawa pewnie nie jest zakończona. Na szczęście ukazuje się teraz wiele znakomitych publikacji na tematy pochodzenia życia na Ziemi, ewolucji życia, pochodzenia i ewolucji człowieka. Powstała cała nowa dziedzina nauki: astrobiologia, interesująca się możliwościami występowania życia w Kosmosie, a obecnie skupiająca się głównie na badaniach pochodzenia życia na Ziemi.

Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego przygotowują na maj 2009 r. nowe wydanie fundamentalnego dzieła Darwina "O pochodzeniu gatunków". Tymczasem ukazał się klasyczny podręcznik teorii ewolucji Douglasa J. Futuymy. Jest to podręcznik akademicki, obejmujący wszystkie aspekty teorii. Autor, amerykański biolog, absolwent Cornell University, pracuje na uniwersytecie w Stony Brook. Jest także autorem książki (niewydanej jeszcze w Polsce) o wymownym tytule: "Science on Trial: The Case for Evolution", będącej wprowadzeniem do problemu sporu ewolucjonistów z kreacjonistami.

Ta sama oficyna wydała tom "W cieniu Darwina", zawierający najciekawsze fragmenty dzieła Alfreda Wallace’a, "Darwinizmu". Wallace był angielskim przyrodnikiem i współtwórcą teorii ewolucji; świetna ilustracja tezy, że wielkie idee rzadko mają samotnych ojców. Rodzą się zwykle w sporach, dyskusjach i wyłaniają z klimatu epoki, a to, że przypisujemy im często wyłączne ojcostwo jednej osoby, to doprawdy już nasz problem. Tom opatrzony jest przedmową znakomitego popularyzatora nauki, geologa i ewolucjonisty, pracownika Muzeum Ziemi w Warszawie, Marcina Ryszkiewicza.

Z kolei oficyna Prószyński i S-ka wydała "Zagadki z przeszłości. O pierwszych etapach ewolucji człowieka" Agnieszki Herman. Herman pracuje w Zakładzie Oceanografii Fizycznej Uniwersytetu Gdańskiego, a jej pasjonująca książka opowiada o tym, w jaki sposób, detektywistycznymi metodami, ze szczątków kości, odcisków stóp w wulkanicznym popiele i innych ledwie widocznych fragmentów, uczeni układają wielkie biologiczne puzzle, pozwalające odpowiedzieć na pytanie, kim jesteśmy, skąd się wzięliśmy i dokąd zmierzamy.

Niedawno pewien (były) "polityk" zachował się kompromitująco w samolocie za granicą. Tłumaczył się potem, że postępował zgodnie z instrukcjami z książeczki z czasów ancien régime’u "Obywatel a służba bezpieczeństwa". Tyle wiedział, co tam wyczytał, więc krzyczał: "Ratujcie mnie!". Jeśli chcemy wobec przyszłego ataku antyewolucyjnego fundamentalizmu nie być bezbronni jak poseł we mgle, warto przeczytać omawiane tu książki. A w maju - koniecznie nowe wydanie Darwina, by nikt nam nie wmawiał, co w nim jest, a czego nie ma.

Douglas J. Futuyma, Ewolucja przeł. Jacek Radwan, Warszawa 2009, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego Alfred Russel Wallace,

W cieniu Darwina przekład i komentarz Marcin Ryszkiewicz, Warszawa 2009, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego.

Agnieszka Herman, Zagadki z przeszłości. O pierwszych etapach ewolucji człowieka Warszawa 2009, Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Astrofizyk, w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN pełni funkcję kierownika ośrodka informacji naukowej. Członek Rady Programowej Warszawskiego Festiwalu Nauki. Jego działalność popularyzatorska była nagradzana przez Ministerstwo Nauki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2009

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (11/2009)