Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdyby św. Paweł zbagatelizował prośbę Macedończyka i nie zdecydował się na przybycie do Europy, jakże inaczej mogłaby wyglądać obecność chrześcijaństwa w kulturze naszego kontynentu. Zapewne nie czytalibyśmy w kościołach skierowanego do Koryntian Hymnu o miłości ani też nie snulibyśmy refleksji o wzajemnym oddziaływaniu grzechu i łaski, tak wnikliwie opisanym w Liście do Rzymian.
Gdyby Europę uznał Apostoł za zgniły Zachód i ograniczył swą apostolską uwagę do terenów między Jerozolimą, Antiochią i Efezem, na trasie jego apostolskich podróży nie znalazłby się ani ateński Areopag, ani Malta. Listy do Filipian czy Tesaloniczan mógłby wtedy pisać tylko jako do nieznanych mieszkańców egzotycznego świata; tłumacząc odbiorcom, że jeśli mają problem - mogą zgłosić się do Jerozolimy.
Zapewne Apostoł Narodów mógłby znaleźć jakiegoś elokwentnego doradcę, który wykazałby, iż Rzym - jako stolica upadającego imperium - jest tak zepsuty, że szkoda apostolskiego trudu. Mieszkanki Koryntu są z kolei zepsute w inny sposób; naiwnością byłoby jednak oczekiwać, że ich ulubionym zajęciem stanie się lektura hymnów o miłości.
Może dlatego właśnie przywołujemy w tym roku duchowe dziedzictwo Apostoła, by podkreślić, iż nasza wierność Chrystusowi wymaga odważnych decyzji; zarówno wtedy, gdy należy się wsłuchiwać w natchnienia przekazywane podczas snu, jak i wówczas, gdy trzeba nieść Ewangelię współczesnym sceptykom z areopagów. Św. Paweł straszący Atenami i Rzymem zapewne znalazłby dziś liczne grono entuzjastów przekonanych o szkodliwości wyjazdów poza teren Tarsu. W ich argumentach nie tylko Europa wyglądałaby podejrzanie, lecz również niewskazane byłyby podróże do Damaszku.