Eurodecyzje

W ostatnich dniach kampanii panuje spokój. A skoro panuje, warto się zastanowić, czym wybory do Parlamentu Europejskiego różnią się od innych.

01.06.2009

Czyta się kilka minut

Drugie wybory do Parlamentu Europejskiego na pewno różnią się od tych sprzed pięciu lat. Tamte odbywały się w sytuacji, w której członkostwo w UE było czymś zupełnie nowym, o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. U jednych wzbudzało to obawy o zachowanie dotychczasowego stylu życia, u innych przeciwnie - nadzieję na zupełne przenicowanie rzeczywistości społecznej. W dodatku Polska znalazła się w apogeum kryzysu politycznego wywołanego aferą Rywina. Z czterech ugrupowań o największym poparciu żadne nie funkcjonowało na scenie dłużej niż trzy lata.

Dzisiaj o członkostwie w UE wiemy dużo więcej. Ale nie spełniły się zarówno czarne przepowiednie tych, którzy bali się gwałtownych przemian wewnętrznych, jak i nadzieje tych, którzy ich oczekiwali. Tempa zmian nie wyznacza sama przynależność do Unii, tylko wydarzenia o charakterze globalnym, np. kryzys.

Podobnie rzecz się ma z przemianami politycznymi. Wszystko wskazuje na to, że doprowadziły one do ukształtowania się stabilnego systemu partyjnego. Niejeden miał nadzieję, że obecne wybory rozhermetyzują naszą scenę polityczną, ale ostatnie sondaże mówią, że nic z tego nie będzie (choć niespodzianki nie są wykluczone).

Taki względny spokój panuje mimo światowego kryzysu i mimo związanej z tym niepewności. A skoro panuje, warto zastanowić się, czemu służą te wybory i czym różnią się od innych.

Członkostwo w UE stało się elementem naszej tożsamości. Choć nikt tego nie podważa co do samej istoty, to można dyskutować o związanych z tym dylematach. Jeśli spojrzeć na tę kwestię z punktu widzenia tego, co przypisuje się wszystkim powszechnym głosowaniom, to służą one wyborowi opcji związanej z polityką publiczną na danym poziomie - w tym przypadku: w polityce europejskiej. Jest tu kilka wymiarów, które nie sprowadzają się do technokratycznej optymalizacji. Konkretne decyzje są wyrazem opcji ideowej, w której przyznanie zwycięstwa jest w rękach masowego wyborcy. To on powinien rozstrzygać, w którym kierunku mają pójść sprawy. Dotyczy to m.in. pogłębiania integracji, jak chcieliby tego euroentuzjaści, czy też zachowania jej na obecnym poziomie albo nawet cofnięcia.

Jest w tych wyborach również miejsce na regulacje związane z obyczajem czy możliwością wyrażania światopoglądu. W obu tych kwestiach da się dostrzec presję, aby dylematy rozstrzygać na forum europejskim i by ujednolicić europejską wspólnotę. Niezależnie od tego, czy uważamy, że powinno to być w zakresie kompetencji Parlamentu Europejskiego, nie da się ukryć, że wybory europejskie są również okazją do tego, by wzmocnić własny głos w tej sprawie. Podobnie rzecz się dzieje w przypadku sporów gospodarczych, dotyczących zakresu i sposobu ingerencji państwa (w tym także UE) w procesy gospodarcze.

Kolejny problem, mniej ogólnoeuropejski, ale związany z naszym położeniem, to sojusze terytorialne, czyli to, z kim w geopolitycznej układance budować porozumienia, a czyje wpływy osłabiać. Jaki powinien być stosunek UE do USA, jaki do Rosji i jaki do świata arabskiego? Jak ułożyć relacje z sąsiadami? Wszystkie te sprawy są jeszcze bardziej skomplikowane niż samo ukierunkowanie na osiach wyborów ideowych.

Każde wybory są również oceną jakości kandydatów. Liczy się nie tylko to, w jakim stopniu swoimi poglądami odpowiadają odbiorcy, ale też jakie mają doświadczenie, w jakim stopniu są uczciwi, sprawni w działaniu i... atrakcyjni. Brak doświadczenia, uczciwości czy sprawności w działaniu - prezentowany przez wyznawców jakiejś idei - jest w stanie skompromitować samą ideę.

W obliczu takich sygnałów wyborcy muszą rozważyć, który z wymiarów głosowania jest dla nich ważniejszy. Nie dotyczy to tylko wyboru indywidualnych kandydatów. W ten sposób oceniać również można całe ugrupowania - ich wcześniejszy dorobek i standardy działania.

W tym miejscu nie da się uniknąć odniesień do polityki krajowej. Wybory do Parlamentu Europejskiego nie rozstrzygają bowiem, kto będzie rządził w Brukseli. Ta kwestia jest wypadkową skomplikowanej gry między rządami narodowymi a Parlamentem Europejskim, między Komisją Europejską a rotacyjną prezydencją w Unii. Wybory mają jednak istotny wpływ na to, jak wygląda sytuacja rządzących w kraju. Mogą być sygnałem ostrzegawczym dla rządu czy docenieniem oferty opozycji, zwłaszcza wtedy gdy jest zróżnicowana pod względem opcji ideowych. Ten wątek jest stale obecny w kampanii wyborczej - nie tylko zresztą w Polsce. Czasem dominuje nad kwestiami polityki europejskiej. Pojawiają się wtedy pytania: Czy te wybory nie są złudzeniem? Co w końcu jest ważniejsze: wybór ideowych opcji, ocena kandydatów, ugrupowań czy rządu?

Podczas każdych wyborów pojawia się wrażenie chaosu, co jednak nie powinno niepokoić. Tych wątków nie da się do końca oddzielić. Każde ugrupowanie - we wszystkich państwach na świecie - musi być jak orkiestra. Jest tu miejsce na solowe popisy, na indywidualny kunszt, ale nie bez znaczenia jest umiejętność koordynacji, rozpisanie na role tego, co chcemy wyrazić. Nie jest to jednak granie w zgodzie z partyturą - raczej orkiestra jazzowa, gdzie spontaniczność jest nieuchronna w obliczu konieczności improwizacji - reagowania na zmieniające się okoliczności. Dlatego ważne jest budowanie ducha zespołu i wyczuwania nastrojów widowni. W wielu przypadkach także ich kształtowanie. Nie jest to zresztą sztywny popis, w którym rolą wyborcy jest wyłącznie podziwianie oraz potwierdzanie oklaskami tego, że dany koncert się podoba. Jest tu miejsce na tworzenie więzi i współuczestnictwo.

Dlatego wybory są czymś ważniejszym niż sondaże. W sondażach jesteśmy w stanie rozdzielić poszczególne wymiary. Możemy pytać oddzielnie o opcje ideowe, o wiarygodność polityków, ocenę partii, rządu czy prezydenta. Obywatel może na takie pytania oddzielnie odpowiadać. Wybory zmuszają nas nie tylko do określenia swojej pozycji na każdej z tych skal, ale też do tego, by określić ich wagi. Od tego zależeć będzie to, co ostatecznie przechyli szalę. To nie jest ich wadą, ale zaletą, bo właśnie w ten sposób rozstrzygają się sprawy publiczne. Niezależnie od wszystkich niuansów tworzą one całość.

Politycy, zabiegając o przychylność wyborców, nie mogą odpuścić żadnego z tych czynników. Nie wystarczy dobrze wybrać opcję w polityce europejskiej, nie wystarczy być tylko błyskotliwym dyskutantem czy sprawnym menedżerem, nie wystarczy mieć na swoim koncie wcześniejszych sukcesów i nie wystarczy być w opozycji do popełniającego błędy rządu. Trzeba te elementy umieć połączyć, unikając błędów na każdym z tych pól.

Właśnie taki jednorazowy wybór, gdy musimy się zdecydować, na kogo oddać nasz jeden jedyny głos, jest tym, co buduje poczucie odpowiedzialności. Nawet jeśli może się wydawać, że współobywatele kierują się w swym wyborze sprawami, które są dla nas drugorzędne, uszanujmy ich prawo do takich decyzji. Nie ma chyba nic lepszego, by skłonić polityków do doskonalenia i unikania błędów na każdym z tych pól.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2009