Działanie na Mickiewiczu

30 stycznia, w 40. rocznicę ostatniego spektaklu "Dziadów" w reż. Kazimierza Dejmka, Krzysztof Wodiczko pokazał projekcję na warszawskim pomniku Mickiewicza. Przemówienie Gomułki z marca 1968 r., zderzyło się z frazami poety.

19.02.2008

Czyta się kilka minut

Za sprawą Wodiczki pomnik na chwilę ożył. Figura pochylała głowę, gestykulowała, rozglądała się na boki. Odebrała nawet rozmowę na komórkę. A przede wszystkim mówiła. Rzeźba przestała być nieruchomą, martwą masą. Obok, na obłokach sztucznego dymu, artysta wyświetlał obraz przemawiającego Gomułki. Słowa poety przeplatały się z przemówieniem I sekretarza PZRR, kluczowym dla polskiego Marca. Trudno o lepsze przypomnienie wydarzeń sprzed czterech dekad.

Przygotowując tę projekcję, artysta zdecydował się na ryzykowny krok. Poprzedziła ją oficjalna celebra w Teatrze Narodowym, a następnie uroczyste przejście pod pomnik wieszcza i składanie kwiatów. Projekcja wpisywała się w rytm rytuałów, niezbędnych, by uczcić tych, którzy wystąpili w 1968 r. przeciw aktowi cenzury. Jak mówił artysta: "Zgodziłem się ze względu na moje własne wspomnienia, z poczucia obowiązku, solidarności z przyjaciółmi, którzy brali udział w tamtych wydarzeniach" ("Gazeta Wyborcza", 28 stycznia 2008). Ja mam jednak kłopot z łatwym sprowadzeniem tej akcji do rocznicowego widowiska typu "światło i obraz", jak określono ją w jednej z gazet.

Projekcja na pomniku Mickiewicza różniła się od przygotowywanych przez artystę w ostatnich latach, także pokazywanych w Polsce: na wieży ratuszowej krakowskiego Rynku czy na gmachu warszawskiej Zachęty. Tym razem artysta nie oddał głosu "innym", pozbawionym możliwości mówienia o własnym doświadczeniu, o tym, co ich spotkało, o traumach i bolączkach. Upośledzonym, marginalizowanym, wykluczanym: dręczonym kobietom, imigrantom, bezdomnym, niepełnosprawnym, homoseksualistom. A przecież nawet w przypadku rocznicowej projekcji na Kopule Wojny Atomowej w Hiroszimie Wodiczko pozwalał mówić ofiarom: tym, którzy przeżyli eksplozje, ale także ich dzieciom i wnukom. W Warszawie artysta posłużył się jedynie tekstami sprzed lat. Przywołał głosy romantycznego poety i rządcy komunistycznej Polski. Uczynił z nich symbole, reprezentantów skrajnie różnych postaw.

Wodniczko, sięgając do samego jądra polskiej tradycji, zapytał o aktualność dzieła fundamentalnego dla naszej mitologii narodowej. Przywołując fragmenty poezji Mickiewicza, rozpisanych nb. na kobiecy i męski głos, wszedł w sam środek sporu o dzisiejsze znaczenie polskiego romantyzmu.

W pierwszych projekcjach, przygotowywanych na budynkach i pomnikach jeszcze w latach 80., artysta podważał ich oczywiste funkcje symboliczne, nadawał im inne znaczenia. W przypadku projekcji na pomniku Adama Mickiewicza trudno mówić o dekonstrukcji znaczeń. Współczesny artysta przypomina raczej o dawnej symbolicznej sile osobowości poety, a także samego monumentu. Dalej pyta o ich sens obecny. Pomniki stają się bezdomne, lubi powtarzać Wodiczko. Jednak, bardziej niż kultywowanie pamięci, interesuje go krytyczny jej ogląd. Nawet podejmując się stworzenia nowego pomnika (we francuskim Nantes realizowany jest obecnie jego monument poświęcony zniesieniu niewolnictwa), postawił pytanie o obecne formy handlu ludźmi.

Podobnie aktualizujący wydźwięk miała projekcja w Warszawie. Słowa Gomułki, poświęcone przedstawieniu Kazimierza Dejmka, brzmią topornie. Mogą dziś śmieszyć, są jednak świadectwem brutalności władzy w systemie totalitarnym. Ale ten pokaz siły jest zarazem hołdem dla sztuki - składanym ? rebours. Jedno przedstawienie okazało się tak bardzo niebezpieczne... Nie przypadkiem podczas projekcji na pomniku Mickiewicza padły pamiętne frazy z "Dziadów": "Człowieku! Gdybyś wiedział, jaka twoja władza!" i dalej: "Ludzie! Każdy z was mógłby, samotny, więziony, / Myślą i wiarą zwalać i podźwigać trony". To przypomnienie o sile jednostki, zestawione ze słowami Gomułki, wiele mówi o mechanizmach władzy, o dawnych zagrożeniach, ale także przypomina o niebezpieczeństwach, które nieść może władza - również wybrana demokratycznie.

Znaczący był jeszcze jeden fragment projekcji. Krzysztof Wodiczko powtórzył słowa poety: o wymarzonym sojuszu Polaków z Izraelitami. Towarzyszyły im wynurzenia pierwszego sekretarza, podające w wątpliwość lojalność, a nawet wykreślające z narodu polskiego osoby pochodzenia żydowskiego. Padły wówczas nikczemne zdania, zapowiadające przyszłą czystkę antysemicką. Czy było to jedynie przywołanie upiora przeszłości?

Frazy Mickiewicza nadal brzmią prowokująco. Przypominają o sprawach wciąż niezałatwionych, o ludziach wygnanych i pozbawionych polskiego obywatelstwa, o ich traumie. Są też pytaniem o dzisiejszy stosunek do wydarzeń sprzed lat. Za sprawą Wodiczki "Dziady" po raz kolejny okazały się książką zbójecką.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2008