Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niepokojąca jest zbieżność dat. Fakty są następujące: z początkiem marca ukazuje się wiosenny numer kwartalnika „Więź”, a w nim krytyczna recenzja książki o. Jarosława Kupczaka „Amoris laetitia. Konflikt interpretacji” autorstwa ks. Mirosława Tykfera, poznańskiego teologa. 21 maja na portalu „Więzi” ukazuje się odpowiedź o. Kupczaka. Następnego dnia ks. Tykfer przestaje być redaktorem naczelnym poznańskiego „Przewodnika Katolickiego”. Z dwóch wiarygodnych źródeł „Tygodnik Powszechny” dowiedział się, że o. Kupczak napisał krytykujący Tykfera list do jego przełożonego – metropolity poznańskiego abp. Stanisława Gądeckiego. Czy polemika na temat „Amoris laetitia” stała się jego tematem? I czy krytyka ks. Tykfera zawarta w liście miała wpływ na jego dymisję?
Pytania te zadałem o. Kupczakowi i abp. Gądeckiemu, ale nie doczekałem się odpowiedzi. Splot faktów skomentował natomiast ks. Tykfer.
Spór o komunię
Ale najpierw o samej polemice dwóch teologów. Rzadko w Polsce mamy do czynienia z publicznym sporem na gorące tematy teologiczne, które są ważne dla zwykłych wiernych. A temat dostępu do komunii dla osób rozwiedzionych, które ponownie zawarły związek małżeński, właśnie taki jest. Dominikański moralista o. Jarosław Kupczak należy do zatwardziałych obrońców status quo. Jego zdaniem życie osób będących w niesakramentalnych związkach obiektywnie zaprzecza sensowi Eucharystii jako znaku zjednoczenia Chrystusa z Kościołem. Dlatego w takich przypadkach nie mogą mieć zastosowania nawet okoliczności zmniejszające lub likwidujące subiektywną winę życia „w stanie grzechu ciężkiego”, o których w punkcie 1735 mówi Katechizm Kościoła Katolickiego.
Natomiast zdaniem ks. Mirosława Tykfera Franciszek patrzy z innej perspektywy – chce, by Kościół przede wszystkim kierował się miłosierdziem w podejściu do konkretnego człowieka. Przy takim spojrzeniu nie tylko nabierają wagi subiektywne trudności i okoliczności zmniejszające winę – czas wręcz, by Kościół opracował nowy teologiczny paradygmat.
Przywódca z przypadku
Co do listu o. Kupczaka do abp. Gądeckiego, ks. Tykfer potwierdza jego istnienie. Potwierdza też, że dotyczył jego recenzji książki o „Amoris laetitia” zamieszczonej w kwartalniku „Więź”, choć jego treści nie poznał.
– Najpierw dostałem z „Więzi” odpowiedź o. Kupczaka na moją recenzję. Potem abp Gądecki poinformował mnie przez swojego sekretarza, że także dostał list. Postanowiłem więc krótko opisać moje stanowisko w tej sprawie – opowiada poznański teolog. – Myślę, że to jest przyzwoity sposób załatwiania sprawy. Przekazałem więc kilka informacji na temat moich intencji oraz poinformowałem, że szerzej rozwinę swoje racje w odpowiedzi na polemikę o. Kupczaka.
I tak też się stało – po ukazaniu się tekstu krakowskiego dominikanina zatytułowanego „Kto ma rację: o. Kupczak czy ks. Tykfer?”, portal Więź.pl zamieścił 2 czerwca drugi tekst ks. Tykfera pt. „Rację ma papież Franciszek”.
Ks. Tykfer nie sądzi jednak, że istnieje związek między listem o. Kupczaka a jego dymisją z funkcji redaktora naczelnego „Przewodnika Katolickiego”.
Gdy przypominam, że abp Gądecki na dwóch synodach poświęconych rodzinie – w 2015 i 2018 r. – został przez światowe media okrzyknięty przywódcą konserwatywnej frakcji biskupów, zdecydowanie przeciwstawiającej się komunii dla rozwodników, ks. Tykfer odpowiada: – Wiem, że rola twardego konserwatysty wcale mu nie odpowiada. Arcybiskup kiedyś powiedział, że ani postępowość, ani konserwatyzm nie są adekwatnymi słowami na opisanie drogi, którą powinien iść Kościół.
Chodzi o wierność Słowu i misyjność. Jego zdaniem musimy wręcz być ostrożni, żeby nie odegrać roli kard. Ottavianiego, który z powodu swych zbyt konserwatywnych poglądów próbował blokować soborowe reformy. Abp Gądecki nie jest więc twardym konserwatystą. Rozumie potrzebę rozwoju doktryny, ale zarazem chce, aby ten rozwój nie był zerwaniem z tradycją.
Ks. Tykfer próbuje wyjaśnić, jak doszło do tego, że dla mediów metropolita poznański stał się przywódcą konserwatystów: – Przed pierwszym synodem o rodzinie abp Gądecki pytał wielu z nas, co sądzimy o komunii dla osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach – opowiada. – Był to temat przywołany już w lutym 2014 r. na konsystorzu przez kard. Waltera Kaspera i wiadomo było, że będzie on omawiany na synodzie. Wtedy odpowiedziałem, że jest to niemożliwe. Wiem też, że przed wyjazdem na synod abp Gądecki pytał o zdanie polskich teologów moralistów. Dzisiaj już wiemy, że znamienita większość z nich musiała odpowiedzieć, iż należy się trzymać nauczania Jana Pawła II, który dopuścił rozwodników do komunii pod warunkiem, że będą żyli „jak brat i siostra”. I metropolita się tego trzymał na synodzie. Przypisane więc abp. Gądeckiemu przywództwo frakcji konserwatywnej na synodzie nie tyle było jego zamiarem, ile efektem zaprezentowania przez niego poglądów większości polskich teologów. Przypuszczam, że również większość polskich biskupów tak wówczas myślała. Abp Gądecki przychylał się zapewne do tych opinii, ale nigdy, a szczególnie w tamtym czasie, nie widziałem go jako kogoś zamkniętego na dialog, także w tym temacie.
Ks. Tykfer mówi też o osobistej przemianie: – Gdy rozpoczęły się dyskusje synodalne, zacząłem więcej czytać i rozmawiać z zagranicznymi teologami i coś się zaczęło we mnie przełamywać. Powiedziałem wtedy arcybiskupowi: „Uważam, że powinno nastąpić otwarcie”.
Tajemnica dymisji
Skoro to nie poglądy na komunię dla rozwodników wpłynęły na jego dymisję – co zatem?
– Nie wiem, co ostatecznie zadecydowało i czy coś konkretnego stało się momentem zapalnym – odpowiada. – Tak jak napisałem w internecie po mojej dymisji, często dyskutowaliśmy. I bardzo się tymi rozmowami cieszyłem, ponieważ miały w sobie ogromną elegancję i były rzeczywiście rozmowami bardzo partnerskimi. Tło zmiany jest natomiast bardziej złożone. Nie chciałbym tego komentować. Chcę jednak podkreślić, że faktycznie za każdym razem podczas naszych rozmów przypominałem o mojej gotowości do odejścia – dodaje tajemniczo były redaktor naczelny tygodnika poznańskiej archidiecezji.
Ks. Mirosław Tykfer był redaktorem naczelnym „Przewodnika Katolickiego” przez siedem lat – od 2014 r. Został nim bez żadnego przygotowania dziennikarskiego. – To była największa zmiana wśród polskich pism kościelnych. Z tygodnika „grzecznego” zrobił profesjonalne pismo mające swoje zdanie – uważa redaktor naczelny „Więzi” Zbigniew Nosowski.
Linią pisma stała się reforma Kościoła, którą przeprowadza Franciszek. Ale tygodnik poruszał nie tylko tematy kościelne – „Przewodnik Katolicki” pisał o PiS-owskiej „reformie” sądownictwa, zabierał głos w sprawie nacjonalizmu. Był pierwszym polskim tygodnikiem, który pisał o potrzebie organizowania korytarzy humanitarnych dla uchodźców.
Tykfer jest uczniem jednego z najwybitniejszych polskich teologów ostatnich lat – ks. Tomasza Węcławskiego (który w 2008 r. dokonał apostazji i zmienił nazwisko na Polak). Na uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie obronił doktorat z teologii fundamentalnej. Ma 45 lat. Od 1 sierpnia będzie proboszczem w podpoznańskich Komornikach. ©℗