Droga przez Ciechanię

Wielki jest widok na południe. Hen w oddali i w pogodny dzień zamyka go Laborecka Vrchovina po słowackiej stronie.

24.06.2019

Czyta się kilka minut

Ciechania. Jedna z najpiękniejszych dolin Beskidu Niskiego. I jedna z najdzikszych. Zimę przesypia tu niedźwiedź. Polują w niej wilki i rysie. Ma gniazdo orzeł przedni. Coraz rzadszy czarny bocian też tu mieszka. Kiedyś była tutaj łemkowska wieś o tej samej nazwie. Została zniszczona podczas operacji dukielsko-preszowskiej w 1944 r., gdy Sowieci nieustępliwie parli na zachód. Poszukiwacze militariów podobno wciąż wykopują kości, a legenda głosi, że w bagnach wciąż tkwią zatopione czołgi. Toną pewnie coraz głębiej, bo dolinę opanowały bobry powiększając znacznie mokradła. W ślad za nimi przybyło ptactwo wodne. Kilkanaście lat temu nie widywałem tutaj czapli, a teraz są stałym widokiem.

Ciechania to serce Magurskiego Parku Narodowego. Kiedyś prowadziła przez nią asfaltowa droga. Teraz zostały z niej smętne resztki. Zapomniano o niej, ponieważ nie było przy niej żadnych miejscowości. W dawnej łemkowskiej wsi Żydowskie był wprawdzie PGR, ale teraz powoli pochłania go beskidzka bujna roślinność. Ta zapomniana droga wiedzie przez „nigdzie”. Zaczyna się we wsi Krempna i kończy we wsi Grab. Obie te miejscowości łączy jednocześnie inna, wygodna, dobrze utrzymana droga wojewódzka, przy której leży też kilka innych wsi. Można nią dojechać na Słowację.

Niedawno powiat jasielski ogłosił, że zapomnianą drogę wyremontuje. Droga biegnie wprawdzie przez park narodowy, ale należy do powiatu. Mieszkańcy oczywiście decyzję popierają, bo przecież dróg nigdy dość, podobnie jak samochodów. Samochodów jest coraz więcej i przydałoby się więcej miejsc, gdzie można by nimi pojeździć. Ja w moim Wołowcu też się trochę męczę, bo prowadzi do niego tylko jedna droga i na dodatek w Wołowcu się kończy. Nuda. Od drugiej strony są wprawdzie resztki dawnej drogi łączącej niegdysiejszy Wołowiec z nieistniejącą, wysiedloną wsią Nieznajowa, ale póki co nikt nie wpada na pomysł jej odbudowy.

Parę dni temu pojechałem, żeby sprawdzić na miejscu, jak się rzeczy mają. „Remont” to chyba nie jest najlepsze słowo. Nie znam się na drogownictwie, ale chyba chodzi raczej o zbudowanie od nowa. Właściwie tylko nasyp pozostał. Jechałem w tunelu zieleni nie więcej niż 20-30 na godzinę. Szybciej się nie dało, a jechałem terenówką. Dawny asfalt się złuszczył, wyżarły go deszcze i mrozy. Rozsadziła roślinność. Jechałem zresztą z nieczystym sumieniem, bo cóż z tego, że niby legalnie, ale jednak tam orzeł, wilki i reszta. Cały ten świat, który od niechcenia, niebacznie i bezmyślnie unicestwiliśmy, żeby zrobić sobie więcej miejsca. Miejsca, z którym nie bardzo wiemy, co zrobić, ponad to, że chcemy go zniszczyć jeszcze bardziej. Tak jakbyśmy się go bali albo nienawidzili.

Jechałem i wyobrażałem sobie letnie, wakacyjne i długołykendowe dni „po remoncie”. Rodzinne wyprawy, „bo tam są niedźwiedzie, bo tam są wilki”. Widziałem przerażone oczy zwierząt w świetle reflektorów – droga supernówka, więc się jedzie szybko i żadnych szans na zahamowanie. Widziałem parę innych rzeczy, ale nie będę tanio grał na Państwa uczuciach.

Dużo jeżdżę i staram się w miarę możliwości „żółtymi” drogami. Bo lubię bez pośpiechu patrzeć na mój kraj. Z wiejskiego pejzażu zniknęły zwierzęta. Nie całkiem oczywiście, ale jednak zniknęły. To cywilizacyjnie i ekonomicznie zrozumiałe. Odeszły do wielkich farm i masowych mordowni. Usunęliśmy je sobie sprzed oczu. Teraz wiejskie-przedmiejskie zamieniły się w wypielęgnowane ogrody. Wystrzyżone, przycięte, uformowane, wypindrzone do granic, wyfiokowane ponad przyzwoitość. Nie, proszę nie myśleć, że piszę to przeciw ogrodom i przeciw ludzkiej potrzebie piękna. Gdy na to patrzę, czuję podziw i wzruszenie. Chcę w ten sposób powiedzieć o tym, że ze wszech sił wypędzamy ze swojego życia chaos, przypadek, dzikość, wyganiamy wszystko, co naturalne. Jakbyśmy się tego bali. Albo tego nienawidzili. A przecież bez tego po prostu nie przetrwamy. Będziemy panami stworzenia na dosłownej i metaforycznej pustyni. Co uwadze budowniczych dróg przez parki narodowe polecam. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2019