Nie ma dnia bez zgłoszenia o wilku potrąconym lub zastrzelonym

Mimo reżimu ochronnego aż 147 wilków ginie w Polsce rocznie od strzału z rąk kłusowników. A śledztwa są umarzane z powodu niewykrycia sprawcy lub niskiej szkodliwości społecznej.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Wilczyca w karpackim lesie. Zdjęcie zrobiono w listopadzie 2022 r. Kilka tygodni później ona (lub jej bardzo podobna siostra) została zastrzelona przez człowieka. / ZENON WOJTAS
Wilczyca w karpackim lesie. Zdjęcie zrobiono w listopadzie 2022 r. Kilka tygodni później ona (lub jej bardzo podobna siostra) została zastrzelona przez człowieka. / ZENON WOJTAS

Ciało leżało na opadłych dębowych liściach, pod koroną jodły, kilka metrów od drogi. Na wzniesieniu – może dlatego musiało minąć kilka dni, zanim je znaleziono. Dopiero wtedy pracująca w znajdującej się 100 metrów dalej agroturystyce Ukrainka uświadomiła sobie, że parę dni wcześniej słyszała wystrzał. Był 27 grudnia, więc pomyślała, że ktoś przygotowuje się do sylwestra. Przecież w zapowiedniku – w ukraińskim systemie prawnym to najwyższa forma ochrony przyrody – na terenie parku narodowego, polować się nie powinno.

Huta Polańska to południowy skraj Magurskiego Parku Narodowego w Beskidzie Niskim. We wsi kończy się asfalt, dalej jest już tylko żółty szlak turystyczny, 45 minut do granicy ze Słowacją. Nie dość więc, że wilk to gatunek chroniony, to na dodatek znajdował się na obszarze objętym ochroną.


ADAM WAJRAK, przyrodnik: Miałem sporo przygód z niedźwiedziami polarnymii tylko raz zdarzyło mi się zdjąć karabin z ramienia. Ale nie musiałem strzelać, nawet na postrach. Broń, wbrew nazwie, nie służy do obrony, tylko do zabijania. Do niczego więcej >>>>

 


Przeprowadzona kilka dni później w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii w Krośnie sekcja potwierdziła to, co dla parkowego biologa było oczywiste na pierwszy rzut oka: przyczyną śmierci samicy wilka był krwotok wewnętrzny powstały w wyniku strzału z broni śrutowej. Wskazywały na to cztery rany postrzałowe, m.in. w szyi. Wilczyca miała też obrażenia mechaniczne, być może powstałe w wyniku kolizji z autem, jednak były one stare i nie miały wpływu na jej śmierć. Zwierzę było młode, ważyło 35 kilogramów.

Zenon Wojtas z zespołu ds. ochrony przyrody Magurskiego PN rozpoznał w nim urodzoną siedem miesięcy wcześniej córkę samca przewodzącego głównej grupie rodzinnej zamieszkującej park (lub jej siostrę; w miocie z 2022 r. urodziły się dwie bardzo podobne samice). Fotografował ją w minionym roku parokrotnie, ostatni raz na kilka tygodni przed śmiercią. Z uwagi na charakterystyczne umaszczenie futra nazwał ją „złotą wilczycą”.

Park na łowy

Grażyna Krzyżanowska, prokurator rejonowa w Jaśle, w rozmowie z TVP Rzeszów podkreślała, że grudniowy przypadek kłusownictwa to na podległym jej terenie sytuacja bez precedensu. To jednak nieprawda – w marcu 2021 r. policja w Nowym Żmigrodzie otrzymała wezwanie do innej zabitej wilczycy. Zwierzę znaleziono w rzece we wsi Toki, niecałe osiem kilometrów w linii prostej od granicy parku narodowego. Pochodziło z rodziny korzystającej z jego centralnych leśnictw oraz terenów po słowackiej stronie granicy. Jak przyznaje komisarz Piotr Wojtunik z jasielskiej policji, również w tym przypadku biegli po sekcji zwłok uznali, że wilczyca została najprawdopodobniej zastrzelona. Dodatkowo jej ciało pośmiertnie zbezczeszczono: zdjęto z niego futro, ucięto głowę oraz łapy. Z czasem śledztwo umorzono, sprawcy nie znaleziono. Według Wojtunika także w sprawie wilczycy z ubiegłego roku policja nie ma na razie podejrzanych.

W bezpośrednim sąsiedztwie Magurskiego Parku Narodowego znajduje się kilka obwodów łowieckich. Z rejonem Huty Polańskiej sąsiaduje obwód nr 197, dzierżawiony przez koło łowieckie „Zacisze” z Krosna. W obwodzie nr 198 – to wsie Wyszowatka, Ożenna i Grab – polują myśliwi z koła „Ryś” w Krempnej. W obwodzie nr 179 – okolice Nowego Żmigrodu – z krośnieńskiej „Ponowy”. Jak wynika z planu polowań zbiorowych, 23 grudnia podczas polowania oznaczonego jako wigilijne, myśliwi z „Zacisza” zabijali m.in. jelenie, sarny, dziki i lisy w lasach przylegających do wsi Chyrowa oraz Myscowa przy wschodniej granicy parku. To wspomniany już obwód nr 197, a więc ten, w sąsiedztwie którego zabito złotą wilczycę (publikowane harmonogramy nie uwzględniają polowań indywidualnych).

Ważna ostoja zwierząt w południowej Polsce – matecznik wilka i rysia, sporadycznie również niedźwiedzia, a także dom jednej z największych populacji karpackiego jelenia, jest ze wszystkich stron otoczona łowieckimi ambonami. Niepokój budzi również fakt, na który kilka lat temu zwracał uwagę w wywiadzie z „Tygodnikiem” Marian Stój, były dyrektor Magurskiego PN – na około 90 pracowników parku, 18 osób to myśliwi. Niektórzy z nich należą do wspomnianych już kół łowieckich. To uderzające zestawienie – w parku narodowym dział ochrony przyrody liczy cztery osoby, a prawie 20 pracowników po godzinach uprawia łowiectwo.

Trzy rodziny

Magurski PN to szósty co do wielkości park narodowy w Polsce. Z prawie 200 kilometrów kwadratowych powierzchni korzystają tu trzy rodziny ­wilcze. Główna, której areał to 60 proc. powierzchni parku, żyje w jego środkowej części. W realiach karpackich areał rodziny to nawet 25 tys. hektarów, w tym przypadku sięga aż słowackiego Svidnika. Wilczyca zabita w 2021 r. była najprawdopodobniej samicą alfa z tej właśnie grupy. Po jej śmierci w rodzinie pozostało jedynie pięć zwierząt. W kolejnym roku urodziło się siedem młodych, z których jedno zostało właśnie zastrzelone.


JAN MENCWEL, aktywista: Jako naród zgadzamy się, że dzika Wisła jest ogromną wartością.Ale to bardzo krucha gwarancja, bo jednocześnie zwątpiliśmy w piękną ideę parku narodowego. A nic innego tej rzeki nie obroni >>>>

 


Areał drugiej grupy to kompleks najwyższego w parku pasma Magury Wątkowskiej oraz nadleśnictwa znajdujące się na północ od jego granic. Trzecia jedynie zahacza o tysiąc, może tysiąc pięćset hektarów wschodniej części parku, przede wszystkim funkcjonując poza jego granicami.

Świeże wilcze tropy, które razem z Wojtasem oglądamy w miejscu znalezienia ciała złotej wilczycy w drugiej połowie stycznia, należą prawdopodobnie do zwierząt właśnie z trzeciej rodziny. W Hucie Polańskiej krzyżują się bowiem areały dwóch grup. Biolog zwraca uwagę na pasące się nieopodal krowy i fakt, że wilki nijak nie są nimi zainteresowane. Populacja drapieżników utrzymuje się na stałym poziomie, podobnie jak populacja jeleni, ich najważniejszych ofiar, których żyje w parku ponad pół tysiąca.

Chcemy spędzić kilka dni na tropieniu głównej magurskiej rodziny, żeby zaobserwować, jak zmieni się jej zachowanie po stracie. W jednej z dolin w środku parku odnajdujemy nad potokiem tropy z minionej nocy i starą ofiarę – czaszkę byka z pokaźnym porożem. Przez kilka kilometrów wędrujemy za rodziną, obserwowani przez orła przedniego, który zdaje się sprawować pieczę nad całą okolicą. Tropy przechodzą przez potok i znikają w kolejnej dolinie. Jedziemy tam przed wieczorem, licząc na to, że uda nam się przeciąć szlak migrującej rodziny. Brniemy w śniegu wzdłuż leśnej stokówki, napotykając tropy rysia i całej masy jeleniowatych. O zmroku przekonujemy się, że również wilki były tam przed nami.

– Jesienią młode były jeszcze niedoświadczone i mało mobilne, więc większość czasu spędzały w centralnej części areału. Pod koniec listopada i w grudniu razem z dorosłymi zaczęły stale zmieniać miejsce swojego funkcjonowania i teraz regularnie przemieszczają się po swoim terytorium – tłumaczy Wojtas. – Zawsze w dużej grupie. Kłusownik, który w Hucie Polańskiej zastrzelił młodą, mógł złapać ją w ogonie całej rodziny przebiegającej przez drogę. Jej rodzeństwo, o ile będzie miało więcej szczęścia niż ona, jeszcze przez rok pobędzie u boku rodziców. Potem nastąpi tzw. dyspersja, czyli opuszczenie rodziny w celu znalezienia sobie nowego miejsca do życia oraz partnera lub partnerki.

Jak giną wilki

Według danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Polsce żyje dziś ok. 1900 wilków (dane z 2018 r.). Jako kraj mamy obowiązek co sześć lat przekazywać Komisji Europejskiej dane dotyczące liczebności gatunków o znaczeniu europejskim, a takim jest właśnie wilk. Druga połowa XX w. to najpierw drastyczny spadek populacji (od 1975 r. wilk był w Polsce gatunkiem łownym), a następnie jej stopniowy wzrost i stabilizacja (od 1998 r. znajduje się pod ścisłą ochroną).

Ale są jeszcze inne dane, z równie poważnego źródła. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez naukowców ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”, Roztoczańskiego Parku Narodowego, Uniwersytetu Warszawskiego i Instytutu Biologii Ssaków PAN, opublikowanych w „Biological Conservation” w 2021 r., mimo reżimu ochronnego aż 147 wilków ginie w Polsce rocznie od strzału z rąk kłusowników.

Aby poznać tę liczbę, naukowcy poddali analizie dane z obroży telemetrycznych umożliwiających śledzenie konkretnych osobników. Spośród szesnastu badanych tą metodą wilków aż sześć zostało zastrzelonych: pięć w Polsce, jeden na Słowacji, 10 km od polskiej granicy (poza sezonem polowań, kiedy te były jeszcze tam dopuszczane). Pozyskane dane posłużyły do ustalenia rozkładu prawdopodobieństwa przeżywalności zaobrożowanych wilków, a następnie przełożenia go na całą populację. Dodatkowo w latach 2002-20 badacze odnaleźli 54 nielegalnie zastrzelone wilki – dwie trzecie z tej liczby w ostatnich latach. W tym samym czasie 37 wilków zmarło we wnykach.

Naukowcom udało się ustalić jeszcze jedną ponurą prawdę. Aż 26 spośród 39 śledztw dotyczących zastrzelenia wilka zostało umorzonych z powodu niewykrycia sprawcy lub tzw. niskiej szkodliwości społecznej czynu. W sześciu na siedem spraw, które zakończyły się skazaniem, winnymi okazali się myśliwi zrzeszeni w Polskim Związku Łowieckim lub zagraniczni, którzy wykupili w Polsce komercyjne polowania na gatunki łowne (pozostałe ujęte statystyką toczyły się w momencie zamknięcia badania). Tylko w jednym przypadku sprawcą okazał się kłusownik bez zezwolenia na broń palną. Zasądzone kary? Więzienie w zawieszeniu oraz grzywny w wysokości paru tysięcy złotych.

– Wszystko zwykle rozbija się o kulę. Jeśli uda się ją znaleźć w ciele zwierzęcia, wtedy wzrasta szansa na wykrycie sprawcy, bo da się po niej dotrzeć do konkretnej sztuki broni palnej – mówi Eliza Gehrke ze Stowarzyszenia „Z Szarym Za Płotem”, które w sprawie złotej wilczycy z Beskidu Niskiego otrzymało status pokrzywdzonego. – Niestety w przypadku wilka zwykle kula przechodzi na wylot. Przypadki, w których udaje się ją potem odszukać na miejscu zdarzenia, są rzadkie.

Jedną z głośniejszych spraw, w których udało się ustalić sprawcę, był przypadek wilka Kosego z Roztocza. Zaobrożowanego samca zastrzelono w sąsiedztwie ambony, w bezpośrednim sąsiedztwie Roztoczańskiego PN, na terenie obwodu łowieckiego dzierżawionego przez Koło Łowieckie nr 59 „Słonka”. Kulę znaleziono na miejscu zabójstwa. Oskarżony był członkiem wspomnianego koła.

Ale wilki giną również przypadkiem. Andżelika Haidt z Instytutu Badawczego Leśnictwa oraz Stowarzyszenia „Z Szarym Za Płotem” zebrała od Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska dane dotyczące wypadków drogowych i kolizji z udziałem wilków. Na 16 dyrekcji na zapytanie odpowiedziało ich 11, dane są więc cząstkowe. Mówią o 161 wilkach potrąconych przez samochody.


STWORY Z WYSPY WĘŻOWEJ. W mitologii naszych wschodnich sąsiadów odgrywały rolę opiekunów rodzin. Łatwo je spotkać w całej Europie, mogą być sojusznikami człowieka w walce ze szkodnikami. Co warto wiedzieć o zaskrońcach? >>>>

 


– To jednak dość nierówny zbiór – przekonuje Haidt. – W niektórych regionach zdarzeń jest więcej niż gdzie indziej, np. 42 w rejonie Bydgoszczy, nie dlatego, że wilki są tam „od zawsze”, ale między innymi z uwagi na duży lokalny aktywizm, który owocuje wieloma zgłoszeniami od leśników i przypadkowych świadków. Do tego dochodzą duże kompleksy leśne w postaci Puszczy Bydgoskiej i części Borów Tucholskich.

Najwięcej przypadków dotyczy okresu jesienno-zimowego.

– Niestety nie wiemy, od kiedy RDOŚ zbierają wspomniane dane – zauważa ­Haidt. – Musimy też pamiętać, że zapewne większość kolizji nie jest w ogóle zgłaszana, bo ciężko zidentyfikować zwłoki, wilk brany jest za dużego psa, oszołomione zwierzę ucieka z miejsca zdarzenia lub po prostu brak jest osoby, która wzięłaby na siebie zgłoszenie do odpowiednich organów.

– Ostatnio mam wrażenie, że nie ma dnia bez zgłoszenia o wilku zabitym na drodze lub zastrzelonym – konkluduje Gehrke.

Pies czy wilk

Kolejnego dnia razem z Wojtasem przemierzamy dolinę będącą jeszcze jednym pograniczem areałów dwóch rodzin. Mamy nadzieję natknąć się tu na krewnych złotej wilczycy – kilka dni wcześniej znajomy Wojtasa był świadkiem, jak zwierzęta dopadły w potoku dorosłego jelenia. Jednak tropy, jakie tam zastajemy, pochodzą sprzed paru dni. To znak, że nasze wilki jeszcze tam nie doszły podczas obecnego obchodu areału. Decydujemy się wrócić do poprzedniej doliny.

Kiedy skręcamy w odpowiednią drogę, dzwoni telefon. Ktoś widział trzy wilki przy wsi na zachodnim krańcu parku. Wojtasowi coś się w tych doniesieniach nie zgadza: zwierząt jest za mało, są nie tam, gdzie się ich spodziewał, na dodatek na zarejestrowanym filmie nie ­zapadają się w śniegu, choć przy masie kilkudziesięciu kilogramów – powinny. Dopiero po zmroku, na ekranie komputera przekonamy się, że to był fałszywy alarm – trzy kroczące pod lasem sylwetki to duże psy, które uciekły z jednego z gospodarstw. Dokładnie w tym czasie parkowa fotopułapka wysyła sygnał o wykrytym ruchu wraz ze zdjęciem wilczej rodziny. Z miejsca, w którym planowaliśmy jej tego dnia szukać.

Wilki nie mają dobrej prasy, i to wcale nie za sprawą kulturowej roli bajki o Czerwonym Kapturku. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w publicznej debacie o tym gatunku dominują właśnie tego typu narracje. Lokalne media chętnie opisują niezweryfikowane przypadki rzekomych ataków wilków na ludzi. Przykładem może być przypadek zaginionego w połowie grudnia mężczyzny z Przemyśla. W styczniu znaleziono jego szczątki objedzone przez padlinożerców. Biegli nie znaleźli śladów udziału drapieżników w jego śmierci. Prawdopodobnie zamarzł. Zdjęcie ogryzionego szkieletu pojawiało się jednak w wielu miejscach z sugestią, że może chodzić o wilki. W nagłówkach zwierzęta zwykle „terroryzują mieszkańców”, „widywane są koło szkół”, a za ich sprawą „zwierzęta domowe znikają bez śladu” (to cytaty z jednego tylko artykułu serwisu nowiny24.pl z Podkarpacia).

W styczniu do nadleśnictw i parków narodowych trafiło pismo posłanki Urszuli Pasławskiej z PSL, przewodniczącej sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Pasławska prosi w nim m.in. o informacje dotyczące ewentualnego wzrostu populacji dużych drapieżników, o to, czy stanowią one zagrożenie dla mieszkańców i turystów oraz zwierząt hodowlanych, oraz o przypadki występowania hybryd wilków i psów. Wartość merytoryczna uzyskanych w ten sposób danych pozostawia wiele do życzenia (w jaki sposób nadleśnictwo ma stwierdzić, czy dane zwierzę to hybryda, bez przeprowadzania każdorazowo drogich badań genetycznych?); każe też pytać, czemu ma służyć ich zbieranie. Za pismem komisji do parków narodowych poszło inne, w którym Ministerstwo Klimatu i Środowiska domaga się, by odpowiedzi na pytania sejmowej komisji zostały uzgodnione z resortem.

Przyrodnicy obawiają się, że ankieta – trudno nazwać ją badaniem – służyć ma za podkładkę pod zmianę prawną: postulowane przez środowiska łowieckie wpisanie wilka na listę gatunków łownych. Pasławska to zresztą przewodnicząca Klubu Dian – polujących kobiet – w Polskim Związku Łowieckim.

W opublikowanym w marcu 2021 r. stanowisku PZŁ przekonuje, że pozyskanie łowieckie nie kłóci się z zachowaniem populacji wilków i ich ekspansji na nowe tereny. „Kontrolę liczebności wilków mogą sprawować wyłącznie myśliwi i tylko przez ściśle kontrolowany odstrzał” – pisze PZŁ. Łowczy krajowy przekonuje, że jako społeczeństwo „potrzebujemy decyzji opartych na merytorycznej wiedzy i badaniach, a nie na emocjach i amatorskich obserwacjach”.

To samo oświadczenie wspomina o „medialnych doniesieniach o zwiększającej się krajowej populacji wilka” i coraz częstszych konfliktach na linii wilk– –człowiek, bez powołania się na jakiekolwiek badania czy liczby.

Lekcja biologii

Gdyby ustawodawca chciał oprzeć się na wiedzy naukowej, sięgnąłby choćby po artykuł opublikowany w styczniu w „Frontiers in Ecology and the Environment” przez pracowników amerykańskiego National Park Service i Uniwersytetu Minnesoty, będący efektem ponad trzydziestoletnich badań terenowych na 193 rodzinach wilków. Wynika z nich, że spowodowana przez człowieka śmierć losowego zwierzęcia zmniejszyła przewidywane szanse przetrwania grupy rodzinnej do końca roku biologicznego o 27 proc. oraz reprodukcji w kolejnym roku o 22 proc. W przypadku, gdy chodzi o wilka z pary rozrodczej, szanse malały odpowiednio o 73 proc. i 49 proc. Przy czym im mniejsza rodzina, tym większe ryzyko rozpadu całej grupy. A więc każdy zastrzelony lub przejechany wilk to poważne zagrożenie dla przetrwania grupy.

Ustawodawca mógłby też powołać się na szereg opracowań, które jednoznacznie wskazują wilki jako głównego – naturalnego – regulatora wielkości populacji zwierzyny łownej, a tym samym bezpośrednią konkurencję dla myśliwych. Presja wilków na jeleniowate stabilizuje ich populacje, a tym samym zmniejsza szkody w uprawach leśnych. Najlepszym przykładem jest tu amerykański park Yellowstone, gdzie reintrodukcja wilka z 1995 r. wprowadziła równowagę do ekosystemu. Również utrzymujące się od lat na stałym poziomie populacje wilków i jeleni w Magurskim PN potwierdzają tę prawdę. Ten ostatni to zresztą jeden z niewielu polskich parków, gdzie decyzją dyrekcji od paru lat nie prowadzi się tzw. odstrzałów redukcyjnych jeleni, w teorii mających zmniejszyć szkody w drzewostanach. Nie ma takiej potrzeby, bo sprawę załatwiają wilki.

Nad ranem Wojtas dostaje SMS ze zgłoszeniem: w Hucie Polańskiej, niedaleko miejsca, gdzie zabito złotą wilczycę, znaleziono powalonego przez drapieżniki jelenia. Zostawiamy auto przy kościele i za głosami kruków idziemy drogą w las. Spotykamy szkolną wycieczkę z Krakowa. Dopiero kiedy ich o to pytamy, uczniowie zauważają wystające ze śniegu żebra oblepione obszarpanym mięsem. Wojtas przyklęka przy martwym cielaku jelenia, po czym ku satysfakcji nauczycielek rozpoczyna lekcję biologii w terenie.

– To, co tu widzicie, to coś bardzo naturalnego – przekonuje. Mówi o diecie magurskich wilków i roli drapieżnika szczytowego w ekosystemie Karpat. Wskazuje na kruki i inne zwierzęta, które najedzą się dzięki wilczemu wysiłkowi.

Obaj mamy poczucie, że uczestnicy wycieczki zapamiętają ten dzień na długo. Po cichu liczymy, że w którejś z tych głów narodził się właśnie pomysł na przyszłą karierę naukową. ©

JAK WILKI SKORZYSTAŁY NA AUTOSTRADACH

Polska populacja wilka szarego zmniejszyła się drastycznie po II wojnie światowej. Z ówczesnych danych rządowych wynika, że w kraju żyło ok. 800 wilków. Były tępione jako szkodniki, a państwo płaciło za ich zabijanie. Krytyczne minimum to rok 1972, kiedy w granicach Polski żyło ich już tylko 60. Były to pojedyncze rodziny na Podlasiu, Lubelszczyźnie oraz w Karpatach: Bieszczadach i Beskidzie Niskim.

Rok 1975 to wpisanie wilków na listę zwierząt łownych, co oznaczało wprowadzenie (z wyłączeniem trzech województw) kilkumiesięcznego okresu ochronnego. Mimo polowań, w latach 80. wilków zaczęło przybywać (oficjalnie zabijano 100-200 osobników rocznie).

W 1992 r. objęto je ochroną na terenie trzech województw na zachodzie Polski, w 1995 r. dołączyła do nich reszta kraju z wyłączeniem ówczesnych województw: krośnieńskiego, przemyskiego i suwalskiego. W 1998 r. wilk był już chroniony w całym kraju. Wyjątkiem od ścisłej ochrony są decyzje Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która każdego roku zezwala na zabicie pojedynczych zwierząt. Chodzi o wilki, które np. weszły w kontakt z człowiekiem i mogłyby w przyszłości stanowić dla niego zagrożenie (to np. przypadek podkarpackiego Brzozowa z 2021 r.).

Powrót wilka zbiegł się w czasie z budową dróg ekspresowych i autostrad. Dzięki temu, że Polska budowała je dość późno w porównaniu z zachodnią Europą, można było w planowaniu ich przebiegu uwzględnić potrzeby migrujących zwierząt. Udało się zachować istniejące korytarze ekologiczne między największymi kompleksami leśnymi. Siatka przejść nad drogami, które bywają dla zwierząt barierą nie do przebycia, uczyniła z Polski „eksportera” wilczej populacji na resztę kontynentu.

Według danych z 2018 r. Polskę zamieszkuje 1886 wilków. Jako członek UE mamy obowiązek co sześć lat raportować Komisji Europejskiej stan ich populacji. Kolejne liczenie wkrótce. © AR

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i pisarz, wychowanek „Życia Warszawy”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Opublikował książki „Hajstry. Krajobraz bocznych dróg”, „Kiczery. Podróż przez Bieszczady” oraz „Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów”. Otrzymał kilka nagród… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Nasze wilki