Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To także lekcja wrażliwości na sztukę, literaturę i muzykę, na wzajemne związki pejzażu i historii, której ten pejzaż był świadkiem.
„W moich szufladach, szafach, w biurku i kredensie, na półkach, które w swym bycie zastygły dziesiątki lat temu, zachowała się przeszłość, w niektórych swoich ogniwach jeszcze XIX-wieczna”. „Album brodnickie” zaczyna się właśnie od podróży w przeszłość, od opowieści o przodkach i rodzinnym mieście, Brodnicy nad Drwęcą, na dawnym pograniczu zaborów pruskiego i rosyjskiego. Wehikułem czasu są archiwalia, stare fotografie, kolekcja pocztówek, dom, w którym autor wciąż mieszka.
Drugą część książki wypełniają portrety, od ks. Jana Doeringa, brodnickiego proboszcza w ostatnich latach zaborów, po Władysława Bartoszewskiego, pierwszego ambasadora III RP w Wiedniu. Marian Bizan przywołuje klimat studiów na krakowskiej polonistyce w latach 1948-53 (jego kolegami byli m.in. Andrzej Kijowski i Konstanty Puzyna) oraz postacie uczonych. Powraca spór wybitnych językoznawców – Kazimierza Nitscha, Zenona Klemensiewicza, Witolda Taszyckiego, porównujemy warsztaty historyczno-literackie Juliusza Kleinera i Kazimierza Wyki, zaglądamy na wykłady wielkiego badacza antyku Tadeusza Sinki i muzykologa Zdzisława Jachimeckiego. Osobny szkic dotyczy Stanisława Pigonia i jego obficie cytowanych listów do Bizana-wydawcy.
Arcyciekawe, szkoda, że nie obszerniejsze są wspomnienia autora z pracy w Państwowym Instytucie Wydawniczym (lata 1953-90) – niezwykle zasłużonej dla kultury polskiej instytucji, której smutny koniec właśnie obserwujemy. Jest tu i o budowaniu wykwalifikowanego zespołu redakcyjnego, i o potyczkach z cenzurą, i o działaczach partyjnych, którzy po odstawieniu na boczny tor trafiali czasem do wydawnictwa. Młodzież zapewne się zdziwi, że w latach 70. niecenzuralne okazały się pisma polityczne... Zygmunta Krasińskiego i w kształcie integralnym można było wydać tylko jego „Dzieła literackie”. Ich edytorem był Paweł Hertz, o którym Bizan pisze barwnie i ciepło, podobnie jak o tłumaczu i krytyku Julianie Rogozińskim.
Nie da się streścić książki tak wielowątkowej, wymieńmy chociaż kolejne tematy. Najpierw – miejsca, przede wszystkim biblijne, odwiedzane podczas kolejnych podróży, i ateński Akropol (można go teraz zwiedzać z tekstem Bizana w ręku). Dalej – polscy romantycy. I na koniec muzyka, słuchana od zawsze, od brodnickiego dzieciństwa, lekcji fortepianu i pierwszego radia Philips. Piękna to lektura, a zarazem mimowolny autoportret pięknego człowieka.
Marian Bizan, „Album brodnickie” Zeszyty Literackie, Warszawa 2014, ss. 374