Dzieła wszystkie PWM

Akt założycielski nosi datę 6 kwietnia 1945 r. Wtedy to Mieczysław Drobner, reprezentujący Wydział Muzyczny Resortu Kultury i Sztuki PKWN, powołał Tadeusza Ochlewskiego do prac związanych z organizacją państwowego wydawnictwa muzycznego.

01.11.2015

Czyta się kilka minut

Grażyna Bacewicz i Tadeusz Ochlewski po wykonaniu Koncertu na orkiestrę kompozytorki, 1962 r. / Fot. Andrzej Zborski
Grażyna Bacewicz i Tadeusz Ochlewski po wykonaniu Koncertu na orkiestrę kompozytorki, 1962 r. / Fot. Andrzej Zborski

Idea zrodziła się dużo wcześniej. Edytorstwo muzyczne w Polsce ma długą tradycję, jego początki sięgają XVI wieku. Druki muzyczne stanowiły jednak tylko część oferty licznych domów wydawniczych, które powstawały, upadały, zmieniały właścicieli. Najbardziej konsekwentną politykę w zakresie upowszechniania twórczości muzycznej prowadziły zakony i związki wyznaniowe, ograniczając się, rzecz jasna, do publikowania dzieł związanych z kultem religijnym.


Antenaci


Twórcy muzyki koncertowej zmuszeni byli szukać szczęścia za granicą, choć już w I połowie XIX wieku w warszawskiej oficynie Antoniego Brzeziny wydawano utwory Chopina, Elsnera, Kurpińskiego czy Michała Kleofasa Ogińskiego. Żadna z powstających firm nie dorównała sławą i znaczeniem oficynie Gebethner & Wolff. Bogata oferta spółki obejmowała literaturę, czasopisma i druki muzyczne. W słynnej, zburzonej już po wojnie kamienicy znajdującej się nieopodal budynku Filharmonii Warszawskiej można było nabyć dzieła Kurpińskiego, pieśni Moniuszki czy wyciągi fortepianowe z jego oper, „Hrabiny” i „Halki”. Wielonurtowość wydawnictwa nie pozwalała skupić się na planowym projektowaniu publikacji z jednej dziedziny.


Brak takiego ośrodka coraz częściej odczuwali kompozytorzy. Zapragnęli mieć własne wydawnictwo, dzięki któremu mogliby promować swoją twórczość za granicą, zachęcać do jej wykonywania znanych muzyków. Idee potrzebują jednak ludzi potrafiących myśli przekuwać w czyny.


Jednym z zapaleńców gotowych poświęcić swój talent i energię popularyzacji nowej muzyki polskiej okazał się na początku XX wieku Grzegorz Fitelberg. Spotkawszy w Berlinie Karola Szymanowskiego, podsunął mu projekt utworzenia małego przedsiębiorstwa zajmującego się wydawaniem i dystrybucją nowych utworów. Tak powstała Spółka Nakładowa Młodych Kompozytorów Polskich z siedzibą w Berlinie. Dołączyli do niej Ludomir Różycki i Apolinary Szeluto, znajdując bogatego sponsora w osobie księcia Władysława Lubomirskiego, a także specjalistę od marketingu – niemieckiego wydawcę Alberta Stahla.


Wysiłki artystów nazwanych wkrótce „Młodą Polską w muzyce” nie znalazły oczekiwanego zrozumienia ani w kraju, ani tym bardziej na gruncie berlińskim. Odnoszący coraz większe sukcesy Karol Szymanowski w 1912 r. podpisał kontrakt z wiedeńskim Universal Edition.


Wraz z odejściem Szymanowskiego, a potem Różyckiego, ze Spółki Nakładowej – upadła i ona sama. Muzyka polska nadal czekała na swego wizjonera. Działały co prawda firmy prywatne, chociażby zasłużone dla muzyki lubelsko-warszawskie wydawnictwo Arcta, ale nie były w stanie sprostać rosnącym potrzebom i wymaganiom. Wreszcie pojawił się On – człowiek orkiestra – skrzypek, kameralista, znakomity organizator, czyli Tadeusz Ochlewski.


Ojciec założyciel


W 1928 r. zorganizował Wydawnictwo Dawnej Muzyki Polskiej, będące agendą Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Muzyki Polskiej. W 1930 r. również z jego udziałem, później na stanowisku dyrektora, powstało Towarzystwo Wydawnicze Muzyki Polskiej. Celem było stworzenie kanonu wydawniczego muzyki narodowej, a zatem opublikowanie całego dorobku Chopina, Moniuszki i wielu innych twórców. Przy wydawnictwie powstał kwartalnik, potem miesięcznik „Muzyka Polska” – i to środowisko powołało z kolei do życia Organizację Ruchu Muzycznego, czyli sławny ORMUZ. Chodziło o umuzykalnienie społeczeństwa, organizowanie koncertów w małych miejscowościach, np. na rubieżach wschodnich, bardzo zaniedbanych kulturalnie. W przedsięwzięciu tym brali udział najwybitniejsi artyści tamtych czasów, a Ochlewski był jednym z najbardziej żarliwych uczestników całej akcji. Szlify organizacyjne i wydawnicze poparte wielką pasją i talentem zdobył więc już przed wojną. TWMP działało także podczas okupacji, a miejscem spotkań i narad było mieszkanie Ochlewskiego przy ul. Hożej w Warszawie.


Gdy zaraz po wojnie rozpoczęto odbudowywanie życia społecznego i kulturalnego, powstał projekt stworzenia profesjonalnego wydawnictwa muzycznego. Na siedzibę wybrano Kraków, miasto, które stosunkowo najmniej ucierpiało podczas działań wojennych i stało się kulturalną stolicą dźwigającej się do życia Polski. Nie bez znaczenia były też tradycje drukarskie regionu. Jeden pokoik przy ulicy Basztowej 23, dyrektor i sekretarka – to były początki wydawnictwa.


Po uzyskaniu formalnej zgody działającego wciąż Towarzystwa Wydawniczego Muzyki Polskiej i przejęcia ocalałych z pożogi wojennej składów nut dyrektor rozpoczął działalność.


5 listopada 1945 r. zarządzeniem ministra kultury i sztuki powołana została przy PWM Państwowa Muzyczna Rada Wydawnicza jako organ doradczy i opiniodawczy w sprawach wydawnictw nutowych i książkowych, złożona ze znakomitych przedstawicieli świata muzycznego i pracowników ministerstwa.


Do współpracy zaproszono wybitnych polskich muzyków i muzykologów, potem także grafików, gdyż dyrektor Ochlewski bardzo dbał o stronę edytorską publikacji.


Wydawnictwo dorobiło się z czasem własnej poligrafii. Pierwsze partytury były wydawane tak jak przed wojną, z płyt cynkowych, na których sztychowano nuty, aby je potem odbić na offsecie. Ale szukano lepszej i tańszej metody. Jeden z pracowników skonstruował specjalną maszynkę do tworzenia matryc nutowych na kalce technicznej. Urządzenie było udoskonalane przez pracowników i studentów Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. To był patent, którego zazdrościli wydawcy z innych firm. Goście z kilku renomowanych wydawnictw zachodnich chcieli nawet odkupić wynalazek, ale twórcy jego pozostali nieugięci.


Państwowe, ale Polskie


15 maja 1946 r. wydawnictwo uzyskało osobowość prawną jako przedsiębiorstwo państwowe o nazwie Polskie Wydawnictwo Muzyczne. Tym samym zakończyła się walka o znak firmowy oficyny, o to, by standardowy przymiotnik „państwowe” zastąpić „polskim”. Ministerialnych urzędników ostatecznie przekonał podobno argument większej nośności nazwy „polskie”, zwłaszcza w kontaktach zagranicznych.


W międzyczasie, w październiku 1945 r., pod egidą wydawnictwa wskrzeszono wydawany w XIX wieku „Ruch Muzyczny”, jako organ Związku Zawodowego Muzyków Rzeczypospolitej Polskiej. Pierwszym redaktorem naczelnym został Stefan Kisielewski, który postarał się o obecność na łamach pisma najtęższych piór tamtej epoki. Wśród autorów znaleźli się: Zygmunt Mycielski, Konstanty Regamey, Zbigniew Drzewiecki, Adam Rieger, Jerzy Młodziejowski, Stefania Łobaczewska, Roman Haubenstock, Bronisław Rutkowski, Stanisław Wiechowicz. Niektóre z tych osób weszły w skład redakcji pisma.


Pierwsze lata powojenne cechował pewien liberalizm. PWM zyskało swe przedstawicielstwa za granicą, partytury krakowskiej oficyny wysyłano na festiwal Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Współczesnej, reaktywowano polską sekcję tego Towarzystwa, zaś partytura „Strasznego dworu” Moniuszki znalazła się w Metropolitan Opera House.


Cezurą był rok 1949, gdy wiceminister kultury i sztuki Włodzimierz Sokorski oficjalnie zadekretował doktrynę socrealistyczną, zaś jego akolici poddali ostrej krytyce wiele dzieł muzyki polskiej. Rozpoczęła się państwowa monopolizacja działalności wydawniczej. W 1950 r., uchwałą Centralnego Urzędu Wydawnictw, wszystkim prywatnym wydawcom cofnięto koncesje wydawnicze. Gdy 1 stycznia 1954 r., decyzją Centralnego Urzędu Wydawnictw, PWM przejęło agendy działu muzycznego Czytelnika, krakowska oficyna – chcąc nie chcąc – stała się monopolistą w dziedzinie wydawnictw muzycznych, przyjmując z dobrodziejstwem inwentarza cały dorobek szacownej skądinąd firmy, m.in. zbiory wydawanych tam pieśni masowych.


W ówczesnej sytuacji politycznej kompromisy były nieuniknione. W 1951 r., na zlecenie Ministerstwa Kultury i Sztuki, wydano serię pieśni masowych w nakładzie ponad miliona egzemplarzy. Popyt był ogromny! Choć niektórzy redaktorzy ze wstydem odwracali głowy od tej inicjatywy, przyznawali, że ministerialna akcja ustabilizowała sytuację finansową oficyny. W 1950 r. uzyskano parcelę przy al. Krasińskiego 11a w Krakowie i po dwóch latach stanął tam budynek, w którym PWM mieści się do dziś.


Pion redakcyjny z biegiem lat rozrósł się do kilkunastu wyspecjalizowanych jednostek, obejmujących wszystkie dziedziny twórczości muzycznej i teoretycznej. Specjalną uwagę dyrektor Ochlewski przywiązywał do twórczości pedagogicznej. W polu szczególnych zainteresowań znalazła się także dawna muzyka polska. Po Adolfie Chybińskim redakcję tych wydawnictw przejął ks. Hieronim Feicht, który w latach 1963-67 prowadził ją wspólnie z Zygmuntem Szweykowskim. Od 1967 r. zeszyty tej serii wychodzą pod redakcją Szweykowskiego. Obejmują twórczość polskich kompozytorów od XVI do XVIII w.


Można powiedzieć, że twórca Polskiego Wydawnictwa Muzycznego przeżył dwie, a może trzy epoki w muzyce polskiej. Rozpoczynał pracę jako świadek żywego wciąż nurtu postromantycznego i neoklasycznego, na których cieniem położył się socrealizm. Ale to za jego kadencji kształtowała się sławna w świecie polska szkoła kompozytorska. Dyrektor starał się wydawać wszystko, co uznawał za cenne; śledził z uwagą rozwój talentu Witolda Lutosławskiego, potem Krzysztofa Pendereckiego, Henryka Mikołaja Góreckiego, Kazimierza Serockiego, Tadeusza Bairda i wielu innych. Z ciekawością obserwował przemiany stylu Bolesława Szabelskiego czy szczególnie mu drogiej Grażyny Bacewicz, którą po cichu adorował. Jego bliscy współpracownicy podkreślali, że był pragmatykiem z duszą idealisty. Ci, którzy przejęli po nim ster, musieli się zmagać z innymi problemami, podejmować odmienne wyzwania.


Wydawca totalny


W 1954 r. redaktorem naczelnym mianowano Mieczysława Tomaszewskiego, który w 1965 r., po przejściu Ochlewskiego na emeryturę, przejął ster oficyny. Nie ukrywał swoich planów. Pragnął pracować zgodnie z ideą „Teatr mój widzę ogromny”. Chciał przekształcić wydawnictwo w instytut, który realizowałby koncepcję jedności sztuk w edytorstwie, a zatem całościowego ujęcia każdego dzieła sztuki – muzycznego czy pisanego, począwszy od jego źródeł, zaistnienia i rezonansu. Obok wielu serii wydawniczych, profesor Tomaszewski stworzył „Redakcję dzieł wszystkich”, czyli wydań zbiorowych, powierzając jej prowadzenie Teresie Chylińskiej. Jak wspomina, całościowa koncepcja polegała na tym, że publikować miano dzieła z komentarzem krytycznym, katalog tematyczny, kronikę, listy, źródła, bibliografię, dyskografię, a do tego album dla tych, którzy poszukują lżejszej strawy, niekoniecznie opracowań źródłowych. Rozpoczęto prace nad Wydaniem Narodowym Dzieł Fryderyka Chopina pod redakcją Jana Ekiera, Moniuszki pod redakcją Witolda Rudzińskiego, oraz Karłowicza, nad którym pieczę sprawował Leszek Polony. Szymanowskiego powierzono Teresie Chylińskiej, co stało się jej życiową pasją. Dyrektor wykorzystał też znakomity pomysł Michała Bristigera, by publikować oryginalne teksty o muzyce współczesnej wybitnych kompozytorów i myślicieli. Tak powstała seria „Res Facta” i inne, cykliczne zbiory.


Ranga Polskiego Wydawnictwa Muzycznego była w latach 60. XX wieku na tyle wysoka, że przedstawiciele tak renomowanych firm, jak Schott czy Boosey & Hawkes, wydawnictw francuskich i niemieckich, proponowali dyrektorowi Tomaszewskiemu wspólne wydawanie dzieł Strawińskiego, Debussy’ego i Vivaldiego. Niestety sprawa rozbiła się o dewizy i o... krytyczny artykuł Roberta Crafta, który ukazał się w „New York Timesie” po wizycie Strawińskiego w Polsce i Związku Radzieckim.


Dyrektorowi udało się zrealizować inny pomysł, dzięki któremu twórczość najwybitniejszych polskich kompozytorów mogła zaistnieć w świecie: koedycje. W tzw. krajach socjalistycznych polskich kompozytorów reprezentowało PWM, na Zachodzie: Schott, Peters, Boosey & Hawkes. Partytury były drukowane w dwóch wersjach – z polską okładką i logo wydawnictwa oraz okładką wydawcy zachodniego.


Nowy realizm


Przemiany ustrojowe i reforma Balcerowicza sprawiły, że PWM stało się przedsiębiorstwem działającym w warunkach rynkowych. „(...) trzeba powiedzieć, że twarde prawa rynkowe przełomu lat 80./90. i początku 90. zaciążyły na Wydawnictwie okrutnie, pociągnęły za sobą rewizję wielu szczytnych zamierzeń. Niestety, musiała legnąć w gruzach stworzona przez profesora Tomaszewskiego, idealistyczna poniekąd wizja Wydawnictwa, jako swego rodzaju instytutu naukowego” – wspomina Grzegorz Michalski, następca prof. Tomaszewskiego na stanowisku dyrektora i redaktora naczelnego. Zmiana statusu przedsiębiorstwa wymusiła drastyczne ograniczenie liczby pracowników i obniżenie standardów wydawniczych.


„Do dziś mam koszmarne sny z tamtego okresu” – wspomina Michalski, dodając, że jedyną ulgą było całkowite uwolnienie się od cenzury. Ale czas transformacji, przestawiania się na nowe zasady funkcjonowania, był także czasem poszerzania zakresu działalności. Wydawnictwo w większym niż dotychczas stopniu rozwinęło współpracę międzynarodową. Był to też okres przeprofilowania samej działalności wydawniczej.


Przed takim zadaniem stanął kolejny sternik PWM – Leszek Polony. Poszerzono krąg tytułów popularnych, które miały dofinansowywać rzeczy deficytowe, „z górnej półki”. Większą uwagę zaczęto przywiązywać do problemu praw autorskich, które są źródłem znacznych przychodów (związanych z eksploatacją utworu w koncertach, nagraniach, transmisjach itp.).


W wyniku rosnących trudności i nieudanych prób prywatyzacji PWM przekształcono w spółkę Skarbu Państwa. Nastąpił okres władzy prezesów i Rad Nadzorczych, podejmowania decyzji przez ludzi przychodzących do wydawnictwa z zewnątrz. Kolejni redaktorzy naczelni i pracownicy merytoryczni musieli walczyć o zachowanie właściwego profilu oficyny.


Bilans strat i zysków przemawia jednak na korzyść PWM. Poszerzono kontakty zagraniczne. Ukończono druk części biograficznej Wielkiej Encyklopedii Muzycznej. Do PWM, na zasadzie koedycji, powróciło Wydanie Narodowe Dzieł Fryderyka Chopina pod redakcją Jana Ekiera. Pozyskuje się młodych kompozytorów i autorów, rozszerzając zakres promocji ich dorobku.


„Gramy czysto” – to motto jubileuszu 70-lecia Polskiego Wydawnictwa Muzycznego obecne w wielu materiałach promocyjnych, w publikacjach i na stronie internetowej wydawnictwa. Oby ów czysty ton rozbrzmiewał przez kolejne lata. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „PWM – Gramy czysto od 70 lat