Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Śp. Ronnie James Dio wyrusza w trasę koncertową. Że od siedmiu lat nie żyje? Nie szkodzi. Martwy metalowy wokalista będzie występował na żywo w wielu miejscach po kolei, z instrumentalistami. Zespół towarzyszący jest (jeszcze) żywy, śpiewak hologramowy, trasa koncertowa zapowiada się nie tylko pioniersko, ale i atrakcyjnie – jeszcze się nie zaczęła, a już jest niezapomniana, oraz – co ważne – w pełni legalna, pod auspicjami Wendy Dio, czyli wdowy. Zapewne usłyszymy odpowiednie na każdą okazję kompozycje „Evilution” czy „Heaven and Hell”.
Tak niesłychanego wydarzenia świat nie widział dotychczas, był jeden jedyny głośny numer wykonywany pośmiertnie live przez artystę rapowego o wdzięcznym przydomku Tupac. Jedna tupacowa piosnka wiosny nie czyni, nie to, co pośmiertne tournée Dio. Trzy litery, a tyle znaczenia. Muzycy są podekscytowani, wdowa też, i nie dziwota, podobno nieboszczyk (swego czasu opatrzony mianem headbanging icon) jest wypisz-wymaluj jak żywy live in concert. Publika ma oniemieć w zachwycie, ciekawe, czy na widowni pojawi się hologram inżyniera Mamonia. Trochę techniki i człowiek się gubi...
Ale, ale... Ale – jak powiedział wiecznie żywy klasyk spod Wawelu – to, co było, może przyjść. Może, a nawet powinno, zważywszy, co obecnie mamy do dyspozycji. Więc zgłaszam wniosek racjonalizujący, porządkujący nasze rachityczne życie zbiorowe Anno Domini 2017:
Hologramowy Naczelnik. Z hasłem reklamowym, ponadpartyjnym: „Żeby było tak, jak było przedtem”.
Hologram Naczelnika (koniecznie: mówiący) jest fenomenalnym lekiem na całe zło, i nadzieją na przyszły rok, jest gwiazdą, potęgą, hymnem, kolędą. Hologram (z Kasztanką lub choćby pomimo Kasztanki) byłby jakimś rozwiązaniem, rozwiązaniem atrakcyjnie rysującym się na horyzoncie dojutrkowych lokalnych dziejów, zręcznym wybrnięciem z impasu mrzonek, nieudolnych repet parlamentaryzmu i mimowolnych pastiszy à la Beck, przełamaniem zaklętego kręgu niemożności. Point de rêveries! – hologram jest jedynym wyjściem. W nim cała nadzieja. Niech ruszy w tournée po Polsce. ©