Dante Alighieri: Raj

Śnieżnobiała róża (w. 1-24)

zadziwienie Dantego (w. 25-51)

Święty Bernard (w. 52-78)

podziękowanie dla Beatrycze (w. 79-93)

tryumf Marii Panny (w. 94-142)

Tak, w białej róży kształcie ukazana

była mi w czas on święta armia cała,

krwią zaślubiona przez Chrystusa Pana;

lecz owa druga, ta, co śpiewa: “chwała"

i moc tę wielbi swym widzącym lotem,

co ją stworzyła i rozmiłowała,

jako rój pszczeli frunie w kwiat, a potem

z wonnych kielichów wolnym lotem spływa,

gdzie się słodyczą staje trud i złotem,

tak zstępowała, lekka i szczęśliwa,

w kwiat ów ogromny i stąd wzlatywała,

gdzie wiekuiście miłość jej przebywa.

Twarze z płomienia, zda się, który pała

żarem odwiecznym i skrzydła ze złota,

i jak najbielsze śniegi reszta biała,

w kwiat się nurzały, i tam, gdzie tęsknota,

tam niosły z Boga fruwaniem czerpany

pokój i płomień wiecznego żywota.

A nie przeszkadzał wcale nieprzebrany

tłum latających od Boga do róży

w blask Jego patrzeć, i był bez odmiany;

albowiem światło Boże się nie mruży,

ale bez przeszkód świat przenika cały,

wedle jednego tylko: jak zasłuży.

I była radość tam, w królestwie chwały,

i pełno osób, które wiernie, mile,

w jedno patrzyły, jedno miłowały.

O ty, co iskrząc, karmisz spojrzeń tyle,

światło troiste jednej wielkiej gwiazdy,

na naszą nędzę racz popatrzeć chwilę!

Jeśli po trudach długiej swojej jazdy

z ziem, nad którymi świeci zapatrzona

w syna Helike, w Rzymie stając, w czas gdy

wyrósł Lateran mocno nad ramiona

rzeczy śmiertelnych, w sposób tak prawdziwy

była barbaria cała zadziwiona;

jakie to dla mnie być musiały dziwy:

z czasu wejść w wieczne, z człowieczego w Boże,

prosto z Florencji w lud tak sprawiedliwy!

Taki w tym niebie byłem, ja niebożę,

jak nie słyszący i jako niemowa,

pół osłupiały, pół nie trzeźwy może.

I jako pielgrzym oczu swych nie chowa

w świątyni ślubu swego, lecz ogląda

i opowieści już smakuje słowa,

tak śród żywego światła, gdzie Bóg żąda,

na święte stopnie oczy posyłałem,

to w dół, to w górę, i kręciłem ronda.

I kochające twarze tam ujrzałem,

nie swoim światłem piękne i swym śmiechem,

i godne gesta ducha poza ciałem.

Objęło cały raju kształt z pośpiechem,

nie zatrzymując się, moje spojrzenie,

bo tam zatrzymać zdało mi się grzechem;

i odwróciłem się, tak nieskończenie

pragnąc o wszystko pytać moją panią,

co tam nad moje było rozumienie.

Jednej jej chciałem, drugi stanął za nią:

nie w Beatrycze, ale w szanownego

starca patrzyłem z miną dość baranią.

Cały był w bieli i szedł blask od niego

wielkiej radości, jasny i życzliwy,

miał miłosierny gest ojca czułego.

A ja: “Gdzie ona?" - wołam niecierpliwy.

“Aby do końca spełnić sen twój długi,

śle mnie do ciebie" - rzekł. I większe dziwy:

“Spojrzyj na różę, ale nie na drugi

jej krąg a trzeci, pani twoja siedzi

na tronie, który słały jej zasługi".

I bez wahania i bez odpowiedzi

podniosłem oczy, patrzę: ma koronę

z wiecznych promieni, święci jej sąsiedzi.

Mniej od morskiego dna jest oddalone

oko śmiertelne, albo człowiek niski

od sfer, skąd piorun leci w jego stronę,

jak byłem od niej, poprzez gwiazdy, błyski

raju całego, ale raj nie rani

i był wyraźny obraz jej i bliski.

“Życie nadziei mojej, moja pani,

która ścierpiałaś dla zbawienia mego

zostawić ślady swoje na otchłani,

wdzięczny ci jestem, że dróg moich strzegą

moc twa i dobroć, i że z twojej łaski

już doświadczyłem świata niejednego.

Tyś mnie z niewoli na niebieskie blaski

wielkiej wolności, jako mogła, rwała,

przez krwawe lasy i płonące piaski.

W swej wspaniałości spraw, by zachowała

ją moja dusza, niech w niej wszystko czyste,

takie jak lubisz, się wysupła z ciała".

Tak się modliłem do niej; i zaiste,

choć tak daleka, to się uśmiechnęła,

i znów wróciła w źródło wiekuiste.

A święty starzec: “Aby twego dzieła

drogi dopełnić, dla którego może

tak mnie modlitwa jej i miłość wzięła,

pofruwaj okiem, fruwaj a w pokorze,

po tym ogrodzie; byś Bożego barda

twarz mógł wystawić na promienie Boże.

Nieba królowa nie jest bowiem harda,

której miłością płonę tu zdobyty,

i wiele zrobi dla swego Bernarda".

Jak kiedy przeszedł kto Chorwackie szczyty,

aby zobaczyć chustę Weroniki,

i nie jest w dawnym głodzie swoim syty,

lecz: “Tyś to, Chryste, śród tej bazyliki?

O, Panie Jezu, Boże mój prawdziwy,

to jest twój obraz?" - gada jako dziki,

taki ja byłem, patrząc jak na dziwy

na tego, który niebo znał już w świecie,

i na miłości jego płomień żywy.

“O, synu łaski, raju tego przecie,

i tej radości - rzekł - nie zaznasz wcale,

spuszczając oczy swoje jako dziecię;

lecz na różane kręgi patrz i dale,

o tam, najwyżej, siedzi ta królowa,

której królestwo to hołduje stale".

Podniosłem oczy; i jak porankowa

część widnokręgu blaskiem swym przechodzi

blask, z jakim słońce za ten świat się chowa,

tak, jak z doliny się na góry wchodzi,

wchodząc oczami tam, ujrzałem w dali

jakiegoś słońca, zda się, blask narodzin.

I jako w stronach, gdzie ci, którzy spali,

na wóz czekają dawny Faetona,

jaśniej się niebo niż gdzie indziej pali,

tak ta chorągiew, nie jak krew czerwona,

lecz żar i pokój, niebem szła do góry,

a każda inna bladła przy niej strona.

I wzlatujących z rozwartymi pióry

ujrzałem wkoło aniołów tysiące,

blaskiem i sztuką, nie wiem, większy który.

A od ich żartów, śpiewów jako słońce

jaśniała piękność, którą tam ujrzałem,

i w oczach świętych piękno się śmiejące.

Ach, choćbym zdołał, nie tak: zbyć banałem,

lecz wypowiedzieć wszystko, jako roję,

krzty bym nie wyrzekł z tego, co widziałem.

A kiedy Bernard ujrzał oczy moje

w żar żarliwości jego zapatrzone,

z taką miłością w niej zatopił swoje,

że się zapatrzę głębiej, i zapłonę.

Przełożyła Agnieszka Kuciak

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2004