Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zniszczyli kilkadziesiąt aut. Nazajutrz znaczna część pokrzywdzonych złożyła doniesienie na policję. Po pół roku przyszło do wszystkich pismo z prokuratury, z zawiadomieniem o umorzeniu postępowania. Do pisma dołączona była lista wszystkich, którzy złożyli doniesienie. Imiona, nazwiska, dokładne adresy, numery kontaktowe, dane i numery rejestracyjne naszych samochodów.
Dlatego nie zdziwiłem się, gdy warszawskiemu podpalaczowi aut sędzia ujawniła nazwisko świadka, który go rozpoznał. Mimo że nie miała do tego prawa, bo nazwiska tego nie było, jak ustalili dziennikarze, we wniosku o areszt. Zresztą, gdyby w nim figurowało, podejrzany mógłby je poznać zgodnie z prawem. Właśnie dlatego wciąż tak niechętnie zawiadamiamy organa ścigania o przestępstwach. Ze strachu – że awanturnik, wandal czy bandyta dowie się, kto go wsypał, a gdy już dostanie „zawiasy”, będzie się mścił. Jak obywatel ma mieć szacunek do wymiaru sprawiedliwości, skoro ten nie potrafi uszanować prywatności i prawa do bezpieczeństwa jego i jego rodziny? Współpraca z organami ścigania zbyt często wymaga obywatelskiego heroizmu. Ale im mniej zgłoszeń, tym lepsze statystyki wykrywalności.