Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Założył pismo w chwili, kiedy wydawało się, że nie będzie ono miało czytelników, bo przecież emigracja oczekiwała wówczas czegoś innego, do kraju zaś „Kultura” nie trafiała. Ale przenikliwy Giedroyc wierzył, że to jemu czas w końcu przyzna rację. Tak też się stało. „Kultura” stała się instytucją, a Giedroyc wiedział, co się w Polsce dzieje, lepiej niż ludzie, którzy w niej żyli: potrafił z nimi tak rozmawiać, że dowiadywał się od nich więcej niż oni sami wiedzieli.
Był niezależny i nie poddawał się dyktatowi powszechnej opinii. Świadczy o tym choćby Jego spotkanie z prezydentem Kwaśniewskim. Mój podziw budzi też, iż wiedział, jaką wagę dla Polski ma wszystko to, co się dzieje za wschodnią granicą. Kiedy spotkaliśmy się ostatni raz, powiedział mi, że mam zrobić wszystko co w mojej mocy, by w Mickiewiczowskim Nowogródku odbyła się premiera „Pana Tadeusza”. Podjąłem takie kroki, premiera się odbędzie, ale przecież to ja powinienem wiedzieć wcześniej od niego, że „Pan Tadeusz” musi być pokazany w Nowogródku.
Kiedy przystępowałem do realizacji jakiegoś filmu, interesował się zawsze, co obraz ten będzie znaczył. Kiedy opowiadałem np., że przygotowuję „Mateusza Bigdę” – spytał, dlaczego robię to dziś? Jakiego rezonansu społecznego oczekuję po moim przedstawieniu? A co ciekawsze, okazało się, że nie tylko znał, ale nawet wywarł wpływ na życie wielu ludzi, którzy posłużyli Kadenowi za prototypy bohaterów. Ostatnio opowiadałem mu, że pracuję nad „Wyrokiem na Franciszka Kłosa”. Posłałem mu kasetę ze zrealizowanym „Wyrokiem...”, lecz niestety nie dowiem się już, co sądzi o filmie. Nie usłyszę też, co wiedział o autorze „Wyroku” Stanisławie Rembeku, a pewno wiedział wszystko.
Tekst pochodzi z archiwalnego numeru "Tygodnika Powszechnego" z 2000 roku.