Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Formalnie zgłosiły ją kluby Koalicji Obywatelskiej i Lewicy, w rzeczywistości była reprezentantką organizacji pozarządowych – zyskała poparcie ponad tysiąca z nich. Od pięciu lat pracuje w Biurze RPO, wcześniej jako adwokatka uczestniczyła w licznych rozprawach dotyczących praw człowieka.
Zajmuje się m.in. szkodliwymi treściami w internecie, a przedstawiając się posłom – którzy na jedno z głosowań kazali jej czekać w parlamentarnym korytarzu – porównywała funkcję rzecznika do Czerwonego Krzyża, który korytarzem humanitarnym dociera do najbardziej potrzebujących: „Do dzieci w kryzysie psychicznym. Do przedsiębiorców pozbawionych bezprawnie rekompensaty. Do zatrzymanych podczas protestu feministek, i pseudokibiców, którzy tak samo bezprawnie zostali pozbawieni prawnika na komisariacie. Do matki bez zasiłku opiekuńczego od trzech miesięcy, bo ZUS się nie wyrabia. Do ojca, który w pandemii nie może spotkać swojego dziecka w opiece naprzemiennej” – wyliczała. Nie dało się jej łatwo zapisać do żadnego obozu: w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” wypominała jej, że nie staje konsekwentnie po stronie wszystkich mniejszości, bo nie krytykowała mowy nienawiści niektórych polityków PO albo współtworzyła atmosferę przyzwolenia na chamskie żarty z „moherów”. Dla rządzących były to cechy niewystarczające – pod koniec roku zgłosili swojego kandydata, byłego posła PiS i wiceministra spraw zagranicznych. ©℗