Czekając na mannę z nieba

W Gdyni, podczas 30. Festiwalu Filmów Polskich, pokazano 30 nowych obrazów. To pierwsze efekty zwiększenia środków budżetowych na twórczość filmową. Ustawa o kinematografii, która weszła w życie w sierpniu 2005 r. (pisaliśmy o niej w TP nr 31/05), i powstanie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej każą filmowcom z nadzieją spoglądać w przyszłość. Ale czy spadnie z nieba manna i dla kogo?.

Wydawanie pieniędzy jest - jak wiadomo - sztuką. Przekonuje nas o tym Agnieszka Odorowicz, była wiceminister kultury, jedna z inicjatorek ustawy o kinematografii, w wywiadzie dla tygodnika PRZEGLĄD (nr 37/05). Odorowicz - z wykształcenia ekonomistka - zrezygnowała już z funkcji w MK, ale jest wymieniana jako poważna kandydatka na szefa PISF, który ma dofinansowywać produkcję filmową, prace nad scenariuszem i dystrybucję. Kim powinien być dyrektor PISF: menedżerem, bo w grę wchodzą pieniądze, czy artystą, bo Instytut ma służyć kulturze? “To absolutnie nie powinien być filmowiec - odpowiada Odorowicz. - Jak w każdym środowisku, artystycznym zwłaszcza, są tu zaprzeszłe konflikty, sympatie, powiązania. Niedobrze by było, gdyby decyzje dyrektora były kwestionowane z powodów innych niż merytoryczne. To powinien być menedżer ze znajomością sztuki filmowej. Będzie miał szalenie trudne zadanie. Niektórzy przedstawiciele środowisk filmowych wyobrażają sobie, że manna z nieba będzie się sypać i wszyscy będą kręcić filmy według nie najlepszych scenariuszy, które mają w szufladach. Ale tak nie będzie, a przynajmniej nie powinno. Trzeba filmowcom uświadomić, że zmienia się ich odpowiedzialność - już nie będą mogli mówić, że nie ma pieniędzy. Przedtem narzekali na cenzurę albo brak funduszy. Teraz muszą pokazać, co naprawdę potrafią. (...) A przede wszystkim ciągle zadawać sobie pytanie: dla kogo robię ten film?".

Odorowicz wierzy, że dzięki ustawie będzie można wyprodukować ok. 30 pełnometrażowych filmów rocznie i żartem dodaje: film jest przemysłem i sztuką, w Polsce głównie sztuką... Zgromadzenia pieniędzy. Sztuką jest również dobre kino komercyjne, toteż była wiceminister uważa, że na 10 produkcji 7-8 powinno mieć charakter komercyjny. “Społeczeństwa nie stać na kręcenie filmów dla nikogo. Nie będzie mogło być tak, że nagle wszystkie pięknoduchy otrzymają pieniądze i zrobią filmy, z których żaden nie wejdzie do kin, bo żaden dystrybutor ich nie weźmie. Poza tym na film trudny nie będzie można dostać nie wiadomo jakich dotacji, bo ich wysokość będzie ograniczona. Świadomie tak zadecydowaliśmy, żeby nie pojawiały się same trudne filmy. Choć jedno drugiemu nie przeczy".

Wiele nadziei wiążemy z producentami niezależnymi. Ale Paweł Kędzierski, przewodniczący Sekcji Filmu Dokumentalnego Stowarzyszenia Filmowców Polskich, w miesięczniku KINO (nr 9/05) pyta, czy producent w Polsce jest naprawdę niezależny. Po 1989 r. upadł monopol państwa, zaroiło się od producentów. “Liczyliśmy, że dar wolności dotyczy również świata mediów, że obok państwowej telewizji pojawią się inni nadawcy, którzy czekają na nasze filmy o tym, co się właśnie w Polsce dzieje". Złudzenia szybko prysły, TVP zaczęła gonić za zyskami i wskaźnikiem oglądalności, a nowe stacje, “mimo gromkich słów o kulturze polskiej, nic dla kultury nie zrobiły".

Status polskiego producenta jest niejasny. Powinien organizować produkcję, gromadzić fundusze, ryzykować finansowo i artystycznie w zamian za dysponowanie prawami do powstałego utworu. Jak to się sprawdza w Polsce, szczególnie we współpracy z TVP? “Jeżeli chce się zrobić film telewizyjny, trzeba podpisać cyrograf, że rezygnuje się dobrowolnie z wszelkich praw do niego. Producent, który ponosi całe ryzyko finansowe i artystyczne, przekazuje jednemu z udziałowców, czasami mniejszościowemu - Telewizji - wszystkie prawa do nieograniczonej w czasie i przestrzeni emisji wspólnego filmu. Prawa te są przekazywane na zawsze i nigdy nie wracają do producenta. Telewizja nic nie ryzykując, nie kiwając palcem, dzięki kilku podpisom zyskuje wszystko i zabiera wszystko". Jak widać, jest to wyzysk prawie kolonialny, który prowadzi producenta do utraty płynności finansowej i rozrastania się szarej strefy. Ostatnio TVP opatentowała nowy sposób gnębienia: producent niezależny musi korzystać z jej sprzętu, słono za to płacąc, więcej, niż zapłaciłby “na mieście".

JS

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2005