Czas zatrzymany

To już piąta książka Jerzego Pilcha ułożona zjego felietonów, ijak przy poprzednich tytułach, zwłaszcza zaś "Bezpowrotnie utraconej leworęczności, podczas lektury nie opuszcza mnie przekonanie, że wypełniając swój cotygodniowy obowiązek - kiedyś w"Tygodniku Powszechnym, potem w"Polityce, aod czerwca 2006r. w"Dzienniku - autor wciąż ma na widoku pewną Całość. Owszem, podejmuje tematy doraźne ikomentuje rzeczywistość, zwłaszcza polityczną, owszem, wdaje się wfelietonowe polemiki ipotyczki zaczepno-obronne, rozkładając przeciwnika na łopatki - ale te wątki wplecione są wmateriał solidny igęsto tkany, który nie rozpada się po jednorazowym użyciu. Zasługa to zarówno niezrównanej Pilchowej frazy, jak iczegoś, wczym ta fraza jest zakorzeniona: sposobu widzenia świata.
 /
/

To on pozwala meandrować pomiędzy tematami, przechodzić od kpiny do tonu serio, od śmiechu do wzruszenia. Od iście morderczej psychoanalizy Romana Giertycha ("Koniu robi wydrę") - do pożegnania zmarłego Papieża. Od zabawnego felietonu powyborczego ułożonego z pastiszów wypowiedzi niedoszłych koalicjantów (czyli - przypominam - polityków PiS-u i PO) - do poruszającego tekstu napisanego na wiadomość o śmierci Alojzego Piontka, górnika cudem ocalałego w 1971 r. z katastrofy w kopalni Rokitnica. Od matczynych psów siedzących przed telewizorem (tyleż o psy, ile o postacie z ekranu tu idzie) i wywodu na temat dramatycznie pogłębiającej się różnicy między najważniejszymi w Polsce bliźniakami - do wizyty nowego Papieża. A porażająco celna krytyka likwidatorów III RP zmieściła się w paru zdaniach pod felietonem, którego tematem głównym jest... odpakowywanie płyt kompaktowych z zabezpieczającej folii.

Dlaczego mimo gęstwy tematów różnej rangi i zagrywek stylistycznych na granicy ryzyka wyczuwa się tu wewnętrzną hierarchię, oś porządkującą? Nie sądzę, by tylko chronologia felietonów sprawiła, że książkę otwierają "Okna Domu Zborowego": obraz z przeszłości wywołany kolejnymi odwiedzinami rodzinnej Wisły. Tym razem z niezwyczajnego powodu, chodziło bowiem o spotkanie autorskie w Domu Zborowym właśnie. Autobiograficzny wątek wiślańsko-luterski, wciąż u Pilcha obecny i tak znakomicie niedawno spożytkowany w "Moim pierwszym samobójstwie", tworzy silny podskórny nurt także i w "Pociągu do życia wiecznego". Nie są to sentymentalne stylizacje, sztucznie hodowany folklor - ale rodzaj mitu założycielskiego tego pisarstwa, stale w nim obecny punkt odniesienia.

Piękny tekst "Moja babka i Unia Europejska" zamyka się mocnym wyznaniem, którego patos tylko trochę przełamuje ironia stylu. "Jak powiada Maria Janion: Do Europy tak, ale z naszymi umarłymi. - Inna sprawa, że jak idzie o mnie, ja bez nich mało gdzie się ruszam. Oni mnie prowadzą". Nie chcę twierdzić, że Pilch jest wzorem cnót ewangelickich i ucieleśnia je w swojej prozie; chodzi mi raczej o to, że świadomość istnienia tych cnót tworzy dlań rodzaj nieusuwalnej matrycy, która z czasem staje się coraz ważniejsza. Zwłaszcza że świadomość czasu, jego nieuchronny upływ i jego nieruchome trwanie w naszej pamięci i w epifanijnym zapisie, stanowi ważny temat Pilcha, obecny także w nowej książce. "Wchodzę w czas, w którym podobno samorekonstruujące się w głowie najdawniejsze obrazy będą coraz częstsze" - czytamy w "Oknach...".

Pisząc o Alojzym Piontku, autor przywołuje powstały przed trzydziestu sześciu laty wiersz Ryszarda Krynickiego i składa hołd ocalającej mocy poezji. "W rzece Krynickiego - pisze Pilch - tak jak w rzekach największych poetów - świat został odbity i trwa". W prozie Pilcha ten świat także się odbija i zatrzymuje. Jak w "Taksówce na Prokocim", pisanej w pierwszą rocznicę śmierci Jana Pawła II - z pełną świadomością niebezpieczeństw, jakie podobna okoliczność dla pisarza niesie. "O czym innym miałem pisać, ale jest niedziela, 2 kwietnia, i wspomnienia stają się nieuniknione. Bez względu na to, jak jest nie do zniesienia, i bez względu na to, ile faryzeizmu i zwyczajnej groteski jest w powszechnym, rocznicowym lamencie - o niczym innym myśleć się nie da". Tak się zaczyna - a co dalej? Jak autor przełamuje rocznicowy banał? Jak to, co trywialne, złączyć się może z tym, co wielkie? Jak sportretować Peerel, nie dokonując jego idealizacji? I jak pokonać tyranię czasu? Zobaczcie sami.

W końcowej autorskiej nocie czytamy: "Umyślnie pominąłem niektóre teksty o literaturze i futbolu, zdaje mi się bowiem, że kiedyś ułożę osobny tom poświęcony tym kluczowym dziedzinom. W nieunikniony przeto sposób »Pociąg do życia wiecznego« jest o reszcie życia". Co do futbolu - no bardzo proszę, jak mawia Marian Stala, choć doceniam wagę zmagań Manchesteru City z Górnikiem Zabrze, tak istotnych w arcydzielnym tekście o Piontku. Co do literatury - czekam niecierpliwie, zwłaszcza że apetyt podsycają nie tylko piękne elegie na śmierć Saula Bellowa i Ryszarda Kapuścińskiego, ale i "Bóg mojego dzieciństwa", gdzie temat wiślańsko-luterski ściśle się łączy, pewnie wbrew polskim stereotypom, z tematem wrażliwości literackiej autora.

"Bóg mojego dzieciństwa" to również elegia, a ściślej - mowa wygłoszona w przywoływanym już tutaj wiślańskim Domu Zborowym w grudniu 2005 roku, w dniu setnych urodzin wiślańskiego proboszcza, a potem biskupa Andrzeja Wantuły. "Nieraz mi żal, powiem wprost, że nie przeczytał moich książek, przynajmniej niektórych. Ale jak powiem, że powstały - przynajmniej niektóre - dzięki niemu, owszem, będzie w tym wyznaniu pycha, ale nie będzie uzurpacji". I dalej: "W sensie zupełnie elementarnym mogę też powiedzieć: moja literatura zaczęła się na Gojach w domu Wantułów. Tam po raz pierwszy w życiu ujrzałem ogrom napisanych przez najrozmaitszych pisarzy tomów, tam po raz pierwszy w życiu ujrzałem półki z tajemniczymi księgami na całą ścianę, tam po raz pierwszy zobaczyłem, jakim charakterem pisał dedykacje dla Jana Wantuły Bolesław Prus. Niezapomniany zapach starych książek i jabłek z Wantułowego sadu, jabłek, co leżały na tych samych półkach przed książkami, stał się moim archezapachem. To stamtąd ojciec wziął ideę, by w krakowskim mieszkaniu regały koniecznie były na całą ścianę, to od Wantuły dowiedział się, że dobrze by było, jakby na tych regałach stały książki na przykład Tomasza Manna, którego potem czytał opętańczo".

Opętańcza lektura Tomasza Manna przeszła z ojca na syna i jest jednym z ważnych punktów - obok cieszyńskich korzeni oraz przyjaźni - które łączą mnie z autorem "Pociągu do życia wiecznego". Stąd pewnie osobisty ton tej noty. Ale polecając nową książkę Jerzego Pilcha czynię to najzupełniej szczerze. (Świat Książki, Warszawa 2007, ss. 320.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2007