Czas równoległy

Dobra Nowina nie jest po to, by wzbudzać w nas tęsknotę za powrotem do "tamtych" błogosławionych czasów.

10.01.2012

Czyta się kilka minut

"Na pamiątkę" - ileż sentymentów wiąże się z tymi słowami! Zdjęcie od dziewczyny poznanej na wakacjach, jubileuszowy album od kolegów z biura, słodkie obrazki rozdawane dzieciom przez księdza podczas kolędy... Czy pamiątka Pierwszej Komunii Świętej, swoisty dyplom, który można oprawić w złocone ramki i powiesić na ścianie. Wszystkie te pamiątki łączy jedno: ktoś je nam podarował bez naszego specjalnego wysiłku. My byliśmy tylko biernymi odbiorcami - wystarczyło uśmiechnąć się i powiedzieć "dziękuję".

Jezus w Wieczerniku nie rozdawał apostołom swoich wizerunków, tylko łamał chleb, pił wino, następnie przykazał uczniom, by czynili to samo na jego pamiątkę. Ale jak można cokolwiek "czynić na pamiątkę"? I to pamiątkę niezwykłą, bo przypieczętowaną prawdziwą krwią Boga-Człowieka?

W liturgii mszalnej jest czas na wspomnienie, zwane z grecka anamnezą. Głosi się je po słowach ustanowienia, których zwieńczeniem jest właśnie owo Chrystusowe wezwanie: "To czyńcie na moją pamiątkę". Wspominając mękę Bożego Syna, jak również Jego zmartwychwstanie i wniebowstąpienie, ofiarujemy Bogu "chleb życia i kielich zbawienia" i dziękujemy Mu za to, że uczynił nas istotami zdolnymi do dostrzegania cudu własnego istnienia i wybrał nas, byśmy głosili Jego chwałę. Pierwsza Modlitwa Eucharystyczna, zwana Kanonem Rzymskim, wyjaśnia ponadto, która z Osób Boskich jest adresatem tego dziękczynienia: jest nim Bóg Ojciec.

W poprzednim odcinku próbowałem pokazać, że cała Msza jest właściwie jedną wielką epiklezą, czyli wezwaniem Ducha Świętego. Podobnie uniwersalny charakter ma anamneza, której elementy występują również w innych momentach liturgii. Jeszcze przed konsekracją wspominamy wszystkich żyjących członków Kościoła, kiedy indziej modlimy się za świętych, w jeszcze innym momencie - za zmarłych. Ale też anamneza, traktowana w głębi swojej istoty, jest czymś więcej niż drobną częścią rozbudowanego obrzędu. Można powiedzieć, że jest ona po prostu innym imieniem mistycznej przemiany człowieka, przemiany, która jest punktem dojścia każdej akcji liturgicznej. To jest właśnie owa "wielka tajemnica wiary", którą prezbiter po konsekracji ogłasza zgromadzeniu.

Odpowiadając księdzu w aklamacji ("głosimy śmierć Twoją (...), wyznajemy Twoje zmartwychwstanie, oczekujemy Twego przyjścia w chwale"), potwierdzamy, w jaki sposób "czynimy coś na pamiątkę" Chrystusa. Tu nie chodzi wyłącznie o spożywanie komunii - upamiętniamy Go naszym życiem, które toczy się w trybie codzienności poza murami kościoła.

Anamneza nie jest adoracją minionej chwały. Śmierć na krzyżu, zmartwychwstanie, zesłanie Ducha Świętego - to nie są wydarzenia "idealne", które należałoby naśladować. Dobra Nowina nie jest też po to, by wzbudzać w nas tęsknotę za powrotem do "tamtych" błogosławionych czasów. Chrystus umiera i zmartwychwstaje w nas tu i teraz. Realnie i bez metafory. I właśnie o tym przypomina nam liturgia.

W tym przedziwnym rycie łączą się w jedno wspomnienia odległej przeszłości i nakierowanie ku przyszłości, czyli przygotowanie nas do spotkania twarzą w twarz z Bogiem w czasie ostatecznym. Anamneza jest także wielką pochwałą teraźniejszości. Kiedy "głosimy, wyznajemy i oczekujemy", spożywając Ciało i Krew, a także dając świadectwo Zmartwychwstałego w życiu codziennym, dokonujemy wyboru. A wybór jest jedyną rzeczą, daną nam w tej właśnie, konkretnej chwili życia, która zależy wyłącznie od nas samych. Nie mogąc ani wpływać na przyszłość, ani też zmieniać przeszłości, tylko w teraźniejszości możemy nadawać kształt naszemu otoczeniu. Anamneza więc to nic innego, jak przypomnienie że każdy, dosłownie każdy nasz wybór upodabnia świat zewnętrzny do świata naszych pragnień i wyobrażeń. Że świat naprawdę staje się taki, jakim czynimy go swoimi wyborami.

To krzepiąca wiadomość, ale też heroiczne przesłanie. Podjąć je może tylko człowiek odważny. Nie wolno nam czekać do jutra, wszelkie wymówki w rodzaju "poprawię się od wtorku, w poniedziałek dam sobie jeszcze trochę luzu" są tylko żałosną próbą mydlenia oczu Panu Bogu. Każda chwila, w której uchylamy się od podjęcia świadomego wyboru, jest czasem straconym - dla nas i dla całego świata.

Kiedy zapomnimy, jak nazywa się osoba, o której właśnie opowiadamy znajomemu, gorączkowo szukamy w głowie zagubionego imienia. Z anamnezą sprawa ma się zgoła inaczej. Wbrew powierzchownym skojarzeniom, nie polega ona wcale na przywoływaniu i ćwiczeniu zawodnej pamięci - jej istotą jest aktualny wybór i działanie. Prawda anamnezy może skutecznie odmienić nasze życie, zazwyczaj pełne chwiejności i nacechowane kiepskimi decyzjami. Sami jesteśmy słabi, ale pamiętajmy, że przez anamnezę odwołujemy się do przedwiecznej pamięci Ojca, który myśli nieustannie o każdym z nas. I pamięta o nas niezawodnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2012