Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Największą pieśniarką fado była Amalia Rodrigues. Gdy w październiku 1999 r. zmarła, rząd Portugalii ogłosił trzydniową żałobę narodową, jej grób w katakumbach na cmentarzu Prazeres stał się celem pielgrzymek, by nie powiedzieć, że miejscem kultu. Nad Tagiem, niezależnie od publicznych debat na temat polityki i piłki nożnej, toczy się do dzisiaj równie ważna debata na temat tego, kto przejmie po wielkiej Amalii sławę i legendę. Czy może - znane już z występów w Polsce - Bevinda, Mariza lub Mísia, czy może czekające na odkrycie nad Wisłą: Dulce Pontes, Mafalda Arnauth bądź Cristina Branco?
Fado, czyli fatum, fatum, czyli los. Skomponowane przez geniusza gitary portugalskiej Custodio Castelo, pieśni Cristiny Branco traktują więc o losie; o tym, że z tajemniczej przyczyny spotyka nas to, co spotyka - tu i teraz. Piosenki te przepełnione są tym, co Portugalczycy określają mianem “saudade". Saudade znaczy mniej więcej tyle, co smutek. Tyle tylko, że tego, czym w istocie jest saudade, można doświadczyć wyłącznie późnym wieczorem w knajpce z widokiem na Tag, siedząc nad szklanką mocnego czerwonego wina.
Zgodnie z tradycją, przy akompaniamencie akustycznych gitar: portugalskiej, klasycznej i basowej, Cristina Branco śpiewa wiersze Luisa Vaz de Camoesa, który dla Portugalczyków jest tym, kim dla nas Kochanowski, a także takich poetów, jak: Maria Teresa Horta, Vinicius de Moraes czy David Mourao-Ferreira. Przy okazji przekonuje, że tekstem pieśni fado może być nawet sonet Szekspira. Jak wszystkie śpiewaczki fado, ubrana w długą czarną suknię, okryta długim czarnym szalem, opowiada - szepcząc, krzycząc, śpiewając pełną piersią - że nasz los jest przeklęty i błogosławiony, że jesteśmy szczęśliwi i nieszczęśliwi w każdej chwili swojego życia. Fado to Lizbona. Lizbona to fado.