Co nas rusza

PROF. JERZY NOWOCIEŃ: Oby w polskim myśleniu o aktywności fizycznej zaszła taka ewolucja jak w podejściu do edukacji: że to nie tylko obiektywna wartość, ale również coś zwyczajnie pożytecznego.

08.03.2021

Czyta się kilka minut

Wuef w szkole podstawowej nr 10 w Poznaniu, maj 2013 r. / PIOTR SKÓRNICKI / AGENCJA GAZETA
Wuef w szkole podstawowej nr 10 w Poznaniu, maj 2013 r. / PIOTR SKÓRNICKI / AGENCJA GAZETA

MAREK RABIJ: Zauważył Pan? Wystarczyło kilka ciepłych dni i parki zaroiły się od rowerzystów oraz biegaczy.

JERZY NOWOCIEŃ: Oczywiście, że zauważyłem. Ale czy chce pan przez to powiedzieć, że z aktywnością fizyczną w Polsce nie jest tak źle, jak się nam wydaje? Gdy punktowo przyjrzymy się temu zjawisku, np. w dużych miastach, obraz będzie rzeczywiście się różnić od popularnego wyobrażenia Polaka, który stroni od aktywności fizycznej.

I nie chodzi o prosty podział na duże miasta i małe miejscowości. Obawiam się, że obojętność wobec aktywności fizycznej jest bardziej egalitarna, łączy przedstawicieli różnych środowisk.

A już myślałem, że poradzi mi Pan, żeby wyrzucić do kosza wyobrażenie nieskłonnego do sportu rodaka.

To wyobrażenie, niestety, ma pokrycie w rzeczywistości. Proszę spojrzeć na wyniki badań aktywności fizycznej ­Polaków. Nawet minimum ruchu – ­określone obecnie w wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na poziomie pięciu tysięcy kroków dziennie – sprawia nam kłopot, bo mieści się w tym limicie mniej niż jedna trzecia ­Polaków.


CZYTAJ TAKŻE

NIEWYCHOWANI FIZYCZNIE: Z nadwagą, przyspawani do biurek, zaniedbani przez szkołę. Zdalna nauka wraz z wuefem „na sucho” przypieczętowała ruchowo-zdrowotny krach u wielu młodych Polaków >>>


Zaraz, większość z nas robi tyle w drodze do pracy i z pracy. Rozumiem ostatni rok, kiedy epidemia wielu uwięziła w domach. Ale wcześniej?

Dojazd do pracy czy wyjścia na zakupy są ograniczoną aktywnością fizyczną, bo przecież mówi pan o dojazdach, które lepiej zamienić na ,,dochodzenie” do pracy. A jeśli dojazd – to rowerem. Faktem jest, iż obecnie do aktywności fizycznej zaliczamy wszelkie formy ruchu wykonywane podczas czynności domowych, nawet prace porządkowe.

Jakieś kalorie przy tym się spala.

Tyle że w aktywności fizycznej nie chodzi tylko o spalanie węglowodanów i tłuszczów. Gdybyśmy mieli się posłużyć definicją, musielibyśmy stwierdzić, że jest nią każda aktywność skoncentrowana na ciele, podczas której angażuje się mięśnie szkieletowe i następuje wydatek energetyczny. Przede wszystkim chodzi tu zaś o celowość i świadomość działań na rzecz organizmu.

Powtórzę, trawestując Galileusza: ale jednak się poruszam. Czy to nie najważniejsze?

Oczywiście, będzie miał pan rację, gdy sprowadzimy rzecz wyłącznie do bilansu energetycznego. Proszę jednak pamiętać, że mówimy o sferze ludzkiej aktywności, którą nazywa się kulturą fizyczną, a słowo „kultura” oznacza kultywowanie, pielęgnowanie. Wróćmy więc do wytycznych WHO. Te niespełna 30 proc. Polaków mieszczących się w wyznaczonym minimum aktywności fizycznej to osoby, które są aktywne fizycznie właśnie z myślą o poprawie własnej wydolności, odporności czy po prostu dla lepszego samopoczucia.

Dlaczego to takie ważne?

Bo chodzi o świadomość tego, że aktywność fizyczna jest szalenie ważna dla holistycznego rozwoju człowieka – nie tylko ciała, ale pełnej osobowości. Rozumieli to świetnie starożytni Grecy, streszczając ideał wychowania w postulacie kalokagatii, czyli harmonii pomiędzy tym, co w człowieku piękne, i tym, co dobre. Tymczasem szkoła w Polsce niewystarczająco odwołuje się do tych wartości. Czy podczas swojej edukacji trafił pan na wuefistę, który nie tylko pokazał panu, jak ćwiczyć, ale też próbował wytłumaczyć, dlaczego tak ważny jest ruch?

Wiemy obaj, że to pytanie retoryczne. Tylko że wuefista w mojej podstawówce mógł bezpiecznie założyć, że po szkole i tak wybiegam swoje z kolegami na podwórku.

Dziś podwórka świecą pustkami. Na domiar złego edukację zredukowano do etapu przygotowującego do pracy. W tej optyce zdarza się, niestety, że lekcje wychowania fizycznego uchodzą po prostu za stratę czasu – bo można by je spożytkować na naukę czegoś pożytecznego.

Właśnie na tym polega główny problem z aktywnością fizyczną. Nie chodzi o to, że nie lubimy się ruszać, bo większość ludzi nie lubi się męczyć. Nie chodzi również o klimat, który faktycznie nie sprzyja przebywaniu na świeżym powietrzu, ale umówmy się, o wiele ruchliwsi jako nacja Skandynawowie mają pod tym względem jeszcze trudniej. W naszym społecznym systemie wartości aktywność fizyczna plasuje się po prostu nisko. Zdecydowanie za nisko.

Dlaczego?

To już pytanie do historyka idei lub antropologa. Mogę się z panem podzielić własnymi przeczuciami, które podpowiadają mi, że w społeczeństwie takim jak polskie, z wysokim odsetkiem osób pochodzenia wiejskiego i małych środowisk, wszystko co wiąże się z wysiłkiem fizycznym, nadal nie uchodzi za równie wartościowe jak „praca umysłowa” – a zwłaszcza, gdy nie przekłada się na wymierne korzyści.

W pamięć zapadł mi wywiad z jednym z naszych emerytowanych mistrzów olimpijskich, który opowiadał, że u progu kariery zmagał się z brakiem akceptacji ze strony rodziny. Ojciec zaaprobował jego pomysł na życie dopiero wtedy, kiedy syn zaczął przynosić do domu pieniądze. Doskonałe wyniki sportowe, które wcześniej osiągał jako amator, dla jego najbliższych nie miały odpowiedniej wartości.

Dopiero od niedawna, za sprawą wybitnych postaci w sporcie, często pokazywanych wraz z osiągnięciami materialnymi, opinia publiczna zaczyna dostrzegać w wybitnych zawodnikach także ludzi sukcesu. Nadal świetnie ma się za to krzywdzący stereotyp sportowca, który – mówiąc delikatnie – nie jest tytanem intelektu, choć zapewniam pana jako wieloletni wykładowca AWF, że od dawna nie ma on nic wspólnego z rzeczywistością.

Sportowcy nie są bohaterami masowej wyobraźni?

Ależ bywają. Ale nie jest nią aktywność fizyczna. Uprawia pan jakiś sport?

Biegam.

Systematycznie czy od czasu do czasu?

Staram się trzy-cztery razy w tygodniu. Wychodzi oczywiście różnie.

A dlaczego pan to robi?

Bo odkryłem, że dzięki temu o wiele lepiej się czuję. Nawet lepiej mi się pracuje.

Proszę zauważyć, sam pan to nazwał odkryciem. Czyli nie było to dla pana oczywiste – tak jak oczywiste było choćby to, że warto się uczyć języków obcych.

Ależ co Pan mówi? „W zdrowym ciele zdrowy duch”. „Sport to zdrowie”. Wymieniać dalej?

Pewnie zna pan też powiedzenie, że „nauka to potęgi klucz”. Ale założę się, że uczył się pan tych języków nie dlatego, że tak mówiła obiegowa mądrość, lecz dlatego, że dostrzegał pan realne korzyści płynące z ich znajomości. Właśnie na tym polega nasz problem z upowszechnianiem kultury fizycznej. Może zbyt mocno przywiązujemy się do nauczania ruchu, ćwiczeń, przewrotów, skoków w dal, trenujemy bieganie na tysiąc metrów, zamiast pokazywać, że ruch może sprawiać przyjemność i dawać wymierne korzyści. Życzyłbym sobie – i nam wszystkim – żeby w polskim myśleniu o aktywności fizycznej zaszła taka ewolucja, jaka w minionych dekadach spotkała podejście do edukacji: że to nie tylko obiektywna wartość, ale również coś zwyczajnie pożytecznego.

Ci biegacze i rowerzyści w parkach już to wiedzą?

Tak. Cieszy mnie zwłaszcza widoczny – nie tylko na ulicach, ale także w różnych badaniach – wzrost aktywności fizycznej osób w wieku, nazwijmy to, dojrzałym. Ile ma pan lat?

Czterdzieści siedem.

W pokoleniu pańskich rodziców bycie aktywnym fizycznie w takim wieku uchodziłoby już za fanaberię. Może nawet dziwactwo, ale pamiętajmy, że większość ludzi pracowała wtedy fizycznie. Dziś widok pięćdziesięciolatka na siłowni czy podczas przebieżki nie robi już wielkiego wrażenia, ale też warto podkreślić, że w skali całej populacji poziom wyeksploatowania organizmu pięćdziesięciolatka jest obecnie nieporównywalnie niższy, niż był pół wieku temu. Postępowi medycyny zawdzięczamy nie tylko coraz dłuższe życie, także jego rosnący komfort.

Ale to nie wyjaśnia, jakim cudem ludzie, którzy przekonania o potrzebie aktywności fizycznej nie wynieśli ani z domu, ani ze szkoły, nagle, często już jako dorośli, zaczynają uprawiać sport. A wybierając dziecku szkołę, kierują się także liczbą takich zajęć dodatkowych jak basen czy tenis.

Bo aktywność fizyczna w Polsce lat 90. zaczęła funkcjonować podobnie jak wiele innych aspektów tzw. zachodniego stylu życia w typowej dla tamtych czasów formie, czyli jako gotowy produkt. Każdy podręcznik marketingu zaczyna się od stwierdzenia, że potrzeby konsumpcyjne można zagospodarować, ale można je także wykreować. U nas tę potrzebę ruchu kreowano. I to skutecznie, bo w czasie, gdy miejskie bieżnie i boiska zbudowane za PRL zarastały zielskiem, otwierały się kolejne kluby fitness i siłownie.

W tamtej opowieści o ludziach sukcesu elementem obowiązkowym była elastyczność i aktywność, także fizyczna. W reklamach rodziny jeździły na rowerach, kobiety uprawiały jogging, a mężczyźni rzeźbili mięśnie na siłowniach. W kolorowych magazynach milionerzy zawsze nurkowali, grali w golfa lub surfowali na desce. Zagraniczne korporacje przeniosły też do Polski pewne rozwiązania socjalne w postaci abonamentów członkowskich dla pracowników. I nagle znaleźliśmy się w świecie, w którym być aktywnym fizycznie może niewielu chce, za to wielu rozumie, że tak po prostu wypada. Sport, zwłaszcza ten uprawiany amatorsko, stał się symbolem statusu.

Coś w tym jest. Pamiętam, jak wiele lat temu podczas biegania spotkałem się twarzą w twarz z dwoma miłośnikami tanich win. Jeden z nich skrzywił się na sam mój widok i rzucił do kumpla: „Patrz na tego, on to na pewno nie pracuje fizycznie”.

Muszę przyznać, że mam do tej komercjalizacji aktywności fizycznej niejednoznaczny stosunek. Dostrzegam jej pozytywy, bo skutecznie zaszczepiła w polskim społeczeństwie pewne zdrowe nawyki, których nie nauczyła wcześniej szkoła. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że sport i aktywność fizyczna sprowadzone wyłącznie do kolejnego produktu nie będą nigdy rozwiązaniem problemu, od którego zaczęliśmy naszą rozmowę.

Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że trzeba takie produkty kupić. I niech pan spojrzy, jakie to przynosi rezultaty. W wielu miastach powstały bezpłatne siłownie na świeżym powietrzu. Na zamontowanych tam urządzeniach, choć nie są może szczytem wydajności i komfortu, można skutecznie ćwiczyć. Wydawało mi się, że podczas lockdownu takie miejsca będą oblegane, tyle było przecież narzekania na zamknięte siłownie. Tymczasem bywalcy takich przybytków nie rzucili się do parków. Wielu zrezygnowało z ćwiczeń z chwilą, kiedy ich rzekomo ulubiony trening został zdegradowany z wyznacznika stylu życia do prostej czynności fizycznej.

Znam takich, którzy rezygnują z biegania, kiedy nie działa im zegarek lub opaska umożliwiająca pomiar wyników treningu i pokazanie go na Facebooku.

Gdy w aktywności fizycznej widzimy tylko produkt do kupienia, oddajemy jego producentom prawo do decydowania o jego kształcie i funkcjonalności. To oczywiście wygodne, bo zamiast siedzieć w internecie i czytać np. o ćwiczeniach mięśni brzucha, po prostu idzie pan na siłownię, płaci trenerowi i ćwiczy pod jego okiem, robiąc szybkie postępy.

I co w tym złego?

Nic. Rzecz w tym, że biznes okołosportowy, jak każdy inny, jest nastawiony na stały wzrost zysków. Architektom tych aktywności zależy przede wszystkim na tym, żeby wycisnąć z klientów jak najwięcej pieniędzy. Mnożą więc pseudonaukowe teorie, na podstawie których da się zalewać rynek nowymi produktami.

Pamiętam sprzed kilku lat modę na tzw. bose bieganie. Chodziło o to, żeby biegać w butach, które możliwie najdokładniej oddają naprężenia, jakich doświadczałyby stopy i nogi osób biegających boso – bo tak miało być ponoć najzdrowiej. Po roku czy dwóch okazało się, że to bzdura i pewny sposób na poważną kontuzję.

To już skrajny przypadek. Mnie chodzi raczej o to, że aktywność fizyczna aranżowana na zasadach komercyjnych z reguły zmierza w stronę przesadnego skomplikowania i uzależnienia od gadżetów. Żaden producent nie wyjdzie do klientów z przekazem: „Włóż na siebie cokolwiek, wyjdź z domu i ciesz się ruchem – cokolwiek byś robił”. Powie raczej: „Bez tego i tego nawet nie zaczynaj, bo zrobisz sobie krzywdę, w najlepszym razie szybko się zniechęcisz”. A w ten sposób sedno sprawy, jakim jest aktywność fizyczna, staje się jedynie pretekstem dla określonych, wyreżyserowanych przez producenta zachowań konsumenckich.

A mnie się jednak wydaje, że nadal potrafimy tej komercjalizacji uciekać. Ostatnia zima upłynęła niemal w całej Polsce pod znakiem spontanicznego morsowania.

A potem morsować zaczęli także celebryci – aż pewnego dnia w pewnym znanym markecie sportowym pojawił się nagle dział z akcesoriami do morsowania. Rynek nie znosi próżni. Także sportowy. ©℗

PROF. JERZY NOWOCIEŃ jest kierownikiem Katedry Pedagogiki i Psychologii Kultury Fizycznej warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Bada m.in. pedagogiczno- -społeczne uwarunkowania aktywności fizycznej dzieci, młodzieży i dorosłych oraz szkolne wychowanie fizyczne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2021