Ciche myszki też dochodzą do celu

fot. KNA-Bild

06.03.2007

Czyta się kilka minut

ANNA MATEJA: - Czy któraś z Pań czuje się w Polsce dyskryminowana ze względu na płeć?

MAŁGORZATA CHMIELEWSKA: - Wcale!

TERESA HOŁÓWKA: - Na początek zaprotestuję przeciwko rozszerzaniu znaczenia słowa "dyskryminacja". Zaczęło ono oznaczać każde inne traktowanie - a przecież nie da się żyć traktując wszystkich jednakowo! Mówmy lepiej o faktach. Sama nigdy nie czułam się dyskryminowana, zakładając jednak, że kobiety w Polsce są dyskryminowane, to gdzie? Na rynku pracy?

EWA LISOWSKA: - Nie mam poczucia, bym kiedykolwiek była gorzej traktowana dlatego, że jestem kobietą. Z moich badań i danych statystycznych wiem jednak, że kobiety na rynku pracy są w gorszej sytuacji niż mężczyźni. Dostęp do rynku pracy, wysokość wynagrodzeń (szesnastoprocentowa różnica między średnimi zarobkami kobiet i mężczyzn oraz blisko trzydziestoprocentowa w przypadku stanowisk kierowniczych), możliwości awansu i odbywania szkoleń - za każdym razem mężczyznom jest łatwiej. Jest lepiej niż kilka lat temu, m.in. dzięki przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej i wprowadzeniu prawa zakazującego dyskryminacji, ale wciąż pozostało dużo do zrobienia.

HOŁÓWKA: - Ale czy to jest wynik czyjejś postawy? Wątpię.

Swoimi metodami

CHMIELEWSKA: - Przypuszczam, że nie brakuje w Polsce sytuacji, kiedy pracodawca zatrudnia mężczyznę, a nie kobietę, mimo że oboje mają podobne umiejętności i wykształcenie, choć ja akurat z tym się nie spotykam. Prawdopodobne jednak różnice w traktowaniu obu płci na rynku pracy wynikają z odmiennych ról biologicznych i społecznych, jakie mają do odegrania matka i ojciec rodziny. Przy tym w Polsce kobiety z dziećmi, samotne matki czy ofiary przemocy domowej wspiera się niewystarczająco. Zarówno prawo, jak polityka społeczna, która właściwie w ogóle nie istnieje, nie mają im nic do zaoferowania! Jest to jednak nie tyle przejaw dyskryminacji, co kiepskiego stanu państwa polskiego i naszego społeczeństwa. Za to gdy słyszę, że środowisko obarcza kobietę winą za picie mężczyzny i wynikający z tego rozpad rodziny - przychodzą mi na myśl gorsze słowa niż "dyskryminacja"... Tyle że takie sądy nie odbierają kobietom praw.

- Ale wynikają z deprecjonującego kobiety myślenia.

HOŁÓWKA: - Być może jest tak, że specjalista od "human resources", angażujący pracowników do firmy, woli wybrać mężczyznę, bo wie, że jego dziećmi zajmie się ich matka. To niewątpliwie dyskryminacja ekonomiczna, ale często, daję słowo, kobiety same nie chcą iść do prac dyspozycyjnych, absorbujących czasowo, obciążonych stresem i odpowiedzialnością. No bo jak pogodzić taką pracę z prowadzeniem domu? Trochę jest też w tej postawie syndromu "cichych myszek". Statystyczna Polka jest mniej asertywna, słabiej dopomina się o swoje i raczej nie pcha się na pierwszy plan. Także w studenckiej grupie ćwiczeniowej to mężczyźni dominują: cały czas mają coś do powiedzenia, wymyślają problemy, a dziewczyny siedzą z tyłu. Potem robię sprawdzian i okazuje się, że dziewczyny są bezbłędne.

LISOWSKA: - Pani studentki zachowują się zgodnie z wzorcem obowiązującym w naszej kulturze: są grzeczne, nieasertywne, skromne, siedzą cichutko. Trudno się dziwić, że kobiety tak wychowywane nie mają poczucia własnej wartości, są wycofane. Choć gdzieś tam, po cichu i swoimi metodami, dochodzą do celu i w efekcie uzyskują dobre wyniki. Choćby w biznesie: prawie 37 proc. młodych przedsiębiorców to kobiety - na tle krajów Unii fenomen! Historia nauczyła Polki zaradności: gdy podczas kolejnych zawieruch mężczyźni konspirowali, odsiadywali wyroki na Syberii albo ginęli, kobiety utrzymywały dom i rodzinę, samodzielnie zarządzały majątkiem.

HOŁÓWKA: - Mamy szczytne tradycje, to fakt, ale w roku, w którym u nas było powstanie listopadowe, w Londynie budowano metro. Na tym polega różnica w rozwoju cywilizacyjnym i historycznym między nami i resztą Europy.

CHMIELEWSKA: - Nie budowaliśmy metra, za to zakładaliśmy zgromadzenia zakonne, takie jak niepokalanki, zmartwychwstanki czy nazaretanki, które wychowywały odpowiedzialne kobiety i obywatelki. Robiły to jak na owe czasy niebywale nowocześnie; i dzisiaj zresztą prowadzą świetne szkoły.

To także kwestia inności - kobiety inną drogą dochodzą do celu. W Zochcinie pod Sandomierzem mieszkam w środowisku ludzi bardzo prostych, gdzie to kobiety w większości pracują i kończą szkoły, także wyższe, ponosząc ogromny trud takiego przedsięwzięcia. Pośród 500 stypendystów mojej fundacji z województwa świętokrzyskiego większość to dziewczyny, wychowywane przecież w środowiskach niezwykle tradycyjnych. O paradoksie jednak, nie kobieta siedzi tam cicho! Co więcej, obecnie to kobiety często utrzymują rodzinę, wyjeżdżają za granicę, są bardziej zaradne i aktywne. Dopiero alkohol i przemoc ze strony mężczyzn czynią z nich przedmiot. W gospodarstwie prowadzonym przez moją Wspólnotę "Chleb Życia" pracują obie płcie, ale to kobiety są lepszymi politykami, także wobec mnie - więcej osiągają, także jeśli chodzi o zarobki.

LISOWSKA: - Niestety z ogólniejszych danych, zwłaszcza tych, które dotyczą zawodów prestiżowych, widać, że kobiety osiągają mniej. Jak mało jest np. kobiet-profesorów!

- Członkiń PAN zaledwie dziesięć, członków - trzystu...

LISOWSKA: - W badaniach CBOS z końca lat 90. pytano mężczyzn i kobiety, czy chcieliby awansować na stanowiska kierownicze. Niezależnie od płci, odsetek osób na "tak" zbliżał się do jednej trzeciej. Nie wszyscy mężczyźni garną się do stanowisk kierowniczych, a i kobiety nie są wyłącznie "myszkami". Tyle że gdy spostrzegą, jak kręta jest droga łączenia intensywnej pracy zawodowej ze zobowiązaniami rodzinnymi, jaką cenę osobistą musiałyby zapłacić, wolą się wycofać. I to jest sedno sprawy! Powszechna aktywność zawodowa kobiet to dorobek ostatniego półwiecza, ale dopiero najmłodsza generacja mężczyzn przyjmuje równościowy podział obowiązków rodzinno-domowych jako coś naturalnego. Co więcej, same kobiety zaangażowanie zawodowe okupują poczuciem winy.

Tacierzyństwo

HOŁÓWKA: - Co do męskiej pomocy: często opiera się ona na strategii dawno temu opisanej przez feministki: "Tak źle zrobić, żeby się nie opłacało poprosić drugi raz".

CHMIELEWSKA: - Czy jednak na pewno, przynajmniej do pewnego wieku dzieci, równy podział obowiązków jest możliwy? Mężczyźnie piersi nie urosną...

LISOWSKA: - Ale przewijać już może, wykąpać także albo przeczytać książeczkę. Poza tym nie wszystkie kobiety karmią...

CHMIELEWSKA: - Z jakiegoś powodu Stwórca stworzył dwie płcie i może to nie jest takie złe? Także mężczyźni mogą mieć świetną intuicję, emanować naturalnym ciepłem i opiekuńczością, mimo to dziecko do pewnego wieku potrzebuje przede wszystkim matki. I to zawsze będzie kobiety ograniczało, nie nazwałabym tego jednak dyskryminacją. Znam kobiety, które wybrały karierę, zostawiając dzieci rodzinie bądź opiekunkom; królowa Elżbieta II zajmowała się dziećmi godzinę dziennie - nie twierdzę, że takie decyzje są złe. Jednak to, że kobiety nie pchają się do polityki czy na stanowiska, przewidując cenę, jaką przyszłoby im zapłacić, nie musi być przejawem ich wycofania, ale wręcz przeciwnie - mądrości. Wiele z nich po prostu wybiera wartości i styl życia bardziej odpowiadający ich potrzebom.

HOŁÓWKA: - Czy to aby na pewno jest swobodny wybór? Czy nie ma presji społecznej, by kobiety wybierały właśnie dom i rodzinę?

LISOWSKA: - Tak naprawdę kobiety nie mają wyboru, a przynajmniej jest on mocno ograniczony. Kobiety są dyskryminowane z powodu macierzyństwa, tak jakby posiadanie i wychowywanie dzieci było wyłącznie ich sprawą! Kobieta jest niechętnie zatrudniana, ma opinię pracownika mniej wydajnego i mało dyspozycyjnego, w którego nie warto inwestować, np. wysyłając na szkolenia - wszystko dlatego, że "może mieć dziecko". Nie tylko państwo ma tu coś do zrobienia - zresztą zrobiło sporo, wprowadzając urlop tacierzyński - a co ze społeczną odpowiedzialnością biznesu? Żłobek czy przedszkole (Polska ma najniższy w UE odsetek dzieci objętych opieką przedszkolną) można zorganizować w zakładzie pracy albo je dofinansowywać; można też wprowadzić elastyczny czas pracy czy pracę w niepełnym wymiarze, ale kto z tego korzysta? Jest "becikowe", tyle że to strata pieniędzy, bo nie rozwiązuje problemu niskich wskaźników demograficznych ani problemu łączenia obowiązków rodzinnych z zawodowymi.

CHMIELEWSKA: - Zgadzam się - lepiej byłoby dopłacać do przedszkoli. Zajmuję się ekonomią społeczną i jestem pracodawcą także kobiet, dlatego muszę przypomnieć, że biz­nes, któremu nie jest w tym kraju najłatwiej, nie jest od prowadzenia działalności charytatywnej. Pracodawcy nie chcą korzystać z tzw. niepełnego zatrudnienia z powodu wysokich kosztów pracy. Lepiej mieć jednego pracownika na etacie niż dwóch na pół etatu, nie ambarasując się podwójnym ZUS-em i dokumentacją. Państwo mogłoby zlikwidować płacę minimalną, która tak naprawdę uderza w najbiedniejszych (a w większości są nimi kobiety) - pracodawca, nie chcąc jej płacić, woli zatrudnić ludzi "na czarno" za 500 złotych. Czy nie jest w interesie państwa, by - niezależnie od wysokości pensji - zatrudnienie było legalne? Nie domagam się, by pracodawca mógł wyrzucać kobietę w ciąży na bruk, ale jeśli kobiety będą chronione zbyt dużym kosztem pracodawcy, to w ogóle nie będą zatrudniane.

- Może kobiety są zbyt bierne albo zdeterminowane w utrzymaniu pracy, by walczyć o poprawę warunków zatrudnienia?

LISOWSKA: - Dopóki mogą - walczą. Gdy jednak mają pracę, nie chcą jej stracić przez protesty, nawet jeśli wiedzą, że ich kolega na tym samym stanowisku zarabia więcej niż one. Nawet gdy są w pracy molestowane seksualnie, ukrywają to, bojąc się problemów.

- Chyba słusznie: w połowie lutego z Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi zwolniono urzędniczkę, która oskarżyła zwierzchnika o molestowanie. Jego samego jedynie przesunięto na inne stanowisko.

LISOWSKA: - No właśnie. Jednak mimo niesprzyjających warunków kobietom zależy na pracy i obecności w sferze publicznej, o czym świadczy zachowanie młodych kobiet, zwłaszcza absolwentek wyższych uczelni: przede wszystkim myślą o znalezieniu pracy, dopiero potem o założeniu rodziny.

HOŁÓWKA: - Świat nie został chyba dobrze urządzony, a w życiu człowieka jest coś tragicznego. Najlepsze lata, kiedy jesteśmy prężni fizycznie i umysłowo, poświęcamy dzieciom; dotyczy to zwłaszcza kobiet. Po odchowaniu potomstwa, nie okłamujmy się, nie ma już zbyt wielu sił ani chęci na realizację ambicji. Na dodatek w gospodarce wolnorynkowej ceni się przede wszystkim kobiety młode i ładne, bo przyjęło się, że kobieta ma być opakowaniem do towaru lub usługi. Takiego podejścia nie zlikwiduje żadna polityka społeczna. Może to heretyckie przekonanie, ale nie wierzę w możliwość pogodzenia wychowania małych dzieci z ambitną pracą, w której nie chodzi tylko o przyniesienie do domu pieniędzy.

LISOWSKA: - Racja, ale czy kobiety nie powinny móc robić sobie przerwę na czas wychowywania dzieci, po której, np. dzięki prowadzonym w czasie urlopu szkoleniom, mogłyby łatwo wrócić do pracy? W Polsce tego nie ma. Tymczasem matki są niesłychanie zmotywowane i dobrze zorganizowane, a poza wszystkim macierzyństwo to jedynie mały fragment ich życia.

HOŁÓWKA: - Czy naprawdę taki mały? W tle sukcesów wychowawczych kobiet z mojego pokolenia, które okazały się osobami wybitnymi w swojej dziedzinie, prawie zawsze stała ofiarna mama, niezamężna siostra albo pieniądze. Jeżeli rodzice są zdani tylko na siebie i mają więcej niż jedno dziecko - wychowywanie jest nie do pogodzenia z karierą.

CHMIELEWSKA: - "Może zrezygnować z kariery, poprzestać na niższym stanowisku i wychować dzieci?" - czy mężczyźni też zadają sobie takie pytanie? Bo przecież oboje rodzice mogliby zdecydować, że zamiast o cztery stopnie kariery wzwyż posuną się o dwa, dzieląc się obciążeniami rodzinnymi w miarę po równo.

Posłanki z łapanki

- Czy obecność kobiet w polityce faktycznie przyczyni się do "włączenia kobiecych wartości i kobiecego poczucia sprawiedliwości do życia publicznego", jak mówiła w latach 80. norweska premier Gro Harlem Brundtland?

HOŁÓWKA: - To nierozsądne, by kobiety pchały się do takiej polityki, jaką mamy, i nie bardzo wierzę, by zdołały ją zmienić. Ale innego wyjścia nie ma - nie łudźmy się, że mężczyźni zaczną bronić kobiecych spraw.

CHMIELEWSKA: - Tyle że te kobiety, które już są politykami, niekoniecznie zajmują się tym, co naprawdę dotyczy ludzi. Tysiące matek nie mogą otrzymać alimentów, bo zlikwidowano Fundusz Alimentacyjny, zasiłki z pomocy społecznej z braku pieniędzy w budżetach gminnych od lat istnieją tylko na papierze. A rodzina zastępcza, która co roku musi dostarczyć pokaźny zwitek dokumentów, by dostać pieniądze na dzieci - jakby była złodziejem? Albo taka sytuacja: ojciec poszedł pić w Polskę i matka jego dziecka nie dostanie tzw. rodzinnego, bo ani nie ma rozwodu, ani nie może przedstawić zaświadczenia o mężowskich dochodach. Chodzi o zaledwie 100-150 złotych, ale dla wielu matek to duże pieniądze.

HOŁÓWKA: - W mojej dzielnicy likwiduje się kolejne skwerki, oddając je firmom budowlanym pod kolejny apartamentowiec czy supermarket - już niedługo nie będzie gdzie wychodzić z dziećmi na spacer. Gdzie są radne mojej dzielnicy?

- Może kobiet w polityce jest za mało i trzeba im pomóc, np. wprowadzając parytety płci?

HOŁÓWKA: - No nie, to bicz, jaki skręcimy na same siebie! Nie wierzę, by było aż tyle chętnych, ile zakłada parytet. I co? Urządzimy łapankę?

CHMIELEWSKA: - Też uważam, że to ślepa uliczka. Oczyma wyobraźni widzę, jak partie zmuszone do przeznaczenia pewnej liczby miejsc na listach wyborczych dla kobiet wybierają osoby bez przygotowania merytorycznego, za to spolegliwe.

Podziwiałam matki, które się zjednoczyły, by walczyć o alimenty, ale w momencie ich likwidacji pełnomocnikiem rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn była kobieta! Ministrem pracy i polityki socjalnej też jest teraz kobieta. Interesuje się fryzjerem i łazienką, tymczasem panie, którymi opiekuje się moja wspólnota, czekają, aż podpisze rozporządzenie, dzięki któremu urząd pracy będzie mógł je zatrudnić przy robotach publicznych. Te zaniedbania to nie kwestia płci, ale głupoty i zaniechania obowiązków.

LISOWSKA: - Parytety jako jedna z dróg wyrównywania szans grup zbyt mało reprezentowanych w polityce czy na stanowiskach kierowniczych sprawdziły się np. w krajach skandynawskich. Przecież nie chodzi o to, by zmuszać wyborców do głosowania na kobiety, tylko o stworzenie im możliwości wyboru. Jeśli kobiet na listach wyborczych jest niewiele, jak doprowadzić do tego, by było ich więcej w polityce? W krajach skandynawskich też się początkowo zdarzało, że do parlamentu trafiały osoby nie najlepiej przygotowane, ale czy wszyscy mężczyźni-politycy są kompetentni? Czego się boimy? W polityce musi powstać "kobieca masa krytyczna", bez tego sprawy kobiet zdominowane zostaną przez kwestie uważane przez mężczyzn za istotniejsze.

- Tym bardziej że są problemy, które rządzący lekceważą właśnie dlatego, iż w głównej mierze dotyczą kobiet: np. możliwość wypracowania emerytury przez kobiety, które zrezygnowały z pracy zawodowej, zajmując się wyłącznie domem i rodziną.

HOŁÓWKA: - Ale też np. uposażenie zawodów sfeminizowanych. Co by się stało, gdyby Sejm podniósł pensje pielęgniarek, nauczycielek, pracownic społecznych do np. 2 500 złotych? Czy trzeba być kobietą, by zauważyć, że to, co otrzymują, je deprecjonuje? A może wszyscy to widzą, tylko że w naszej wciąż patriarchalnej kulturze nie docenia się tego, co robią kobiety. Wtedy faktycznie inna droga niż wprowadzenie parytetów będzie nieskuteczna.

- W zmianie wyobrażeń mógłby pomóc Kościół, ale, niestety, niewiele poświęca duszpasterskiej uwagi np. problemowi przemocy wobec kobiet, jak na razie nie zdobył się też na protest przeciwko traktowaniu kobiecego ciała jak dodatku do towaru czy usługi.

HOŁÓWKA: - O to m.in. miała żal do Kościoła katolickiego Magdalena Środa, ostatnia pełnomocniczka rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, gdy oprotestowała wizerunek kobiety, jakim posłużono się w reklamie jednej z telefonii komórkowych. To, że Środa bywała krytyczna wobec Kościoła, chyba nie musiało wykluczyć wspólnego protestu w sprawie, o której obie strony myślały podobnie, a jednak...

CHMIELEWSKA: - Nie tylko ludzie Kościoła popełniają błąd etykietowania: jeśli przeciwnik ma rację, nie przyznam mu jej, bo to przeciwnik. Mimo przykładu, jaki dawał Jan Paweł II, zachęcając wielokrotnie do dialogu i współpracy ze wszystkimi, którzy mają na uwadze dobro człowieka, niezależnie od ich światopoglądu, życie wygląda jak wygląda. Coś jednak już się zmieniło, choćby dlatego że wiele domów dla samotnych matek i ofiar przemocy prowadzi Kościół lub osoby świeckie z jego inspiracji, a nawet przy jego wsparciu. Nie wymagam, by biskup zajmował się Funduszem Alimentacyjnym, doceniam jednak fakt, że głos Kościoła w sprawach społecznych jest coraz bardziej słyszalny. Poza tym, Kościołem są wszyscy ochrzczeni i wierzący - nikt ich nie zwolnił z obowiązku zmieniania świata.

HOŁÓWKA: - Może i nie zwolnił, ale Kościół nie jest instytucją demokratyczną, więc każdy wierny może poczuć się rozgrzeszony z grzechu zaniechania, skoro "góra" też niewiele robi.

CHMIELEWSKA: - Tu na pewno mamy sporo do zrobienia - brakuje w duszpasterstwie, ale też w listach Episkopatu, problemów dnia codziennego zwykłego parafianina czy parafianki.

LISOWSKA: - Nauczanie społeczne Kościoła nie stroni od tematu kobiet, by przywołać choćby List Jana Pawła II do kobiet wystosowany w 1995 r. Problemem jest raczej wcielenie takich dokumentów w życie.

Miny

- Twórcy reklam twierdzą, że jedynie wykorzystują powszechne w polskim społeczeństwie myślenie o kobietach...

CHMIELEWSKA: - Wyobrażenia z reklam proszku do prania przeboleję, bo życie, niestety, składa się także z prania. Bardziej denerwuje mnie, że wzorcem kobiecości dla młodych dziewcząt staje się aktorka albo modelka - nic bardziej ambitnego czy bazującego na walorach intelektualnych. I to się chyba podoba nie tylko dziewczętom; jestem jedną z niewielu matek, która reaguje na koszulę kończącą się pod biustem i gołe biodra przybranej córki (dopiero gimnazjalistki!). Inni przyjmują to widać za normalne - ciało kobiety ma być towarem. To jest dla mnie przejaw prawdziwie dojmującej dyskryminacji, bo to, że system społeczny w Polsce nie sprzyja macierzyństwu, nie jest niestety czymś odosobnionym. Nie bierze się też pod uwagę np. sytuacji osób starszych czy niepełnosprawnych. Oczywiście trzeba to zmieniać.

HOŁÓWKA: - No to zróbmy coś, by ciało kobiety przestało być towarem albo dodatkiem do reklamowanego szamponu czy samochodu. W latach 70. w Holandii grupa feministyczna "Miny" wymyśliła taką akcję: kobiety grasowały w grupach po ulicach miasta i robiły to, co mężczyźni robią młodym kobietom, zaczepiając je gwizdami, wyzwiskami czy podszczypując. Szalenie mi się to spodobało - niech mężczyźni zobaczą, jak to jest!

LISOWSKA: - Trudno o cierpliwość, ale pamiętajmy, że emancypacja Polek to zaledwie kilkadziesiąt ostatnich lat! Maria Curie-Skłodowska wyjechała do Francji, bo w żadnym z uniwersytetów na ziemiach polskich nie mogła studiować.

- Co kobiety w Polsce ogranicza najbardziej?

HOŁÓWKA: - Bieda i źle rządzone społeczeństwo.

CHMIELEWSKA: - Myślę dokładnie tak samo: bieda dyskryminuje bez względu na płeć, a przejawem złych rządów jest brak polityki społeczno-gospodarczej, która potrafiłaby rozwiązywać wynikłe z biedy problemy.

LISOWSKA: - "Szklany sufit", czyli ograniczenia w dostępie do stanowisk kierowniczych, deprecjonujący naszą zaradność i zdolności.

  • S. MAŁGORZATA CHMIELEWSKA jest polską przełożoną Wspólnoty "Chleb Życia", zrzeszającej osoby konsekrowane i świeckie żyjące wśród najuboższych (w 1996 r. została uhonorowana przez "TP" Medalem Św. Jerzego). Mieszka w Zochcinie pod Sandomierzem. Patrz: www.chlebzycia.win.pl
  • Prof. TERESA HOŁÓWKA wykłada logikę w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego; specjalizuje się w teorii argumentacji i błędach logicznych.
  • Dr EWA LISOWSKA jest ekonomistką, pracownikiem naukowym Szkoły Głównej Handlowej, prezesem Międzynarodowego Forum Kobiet i redaktorką kwartalnika naukowego "Kobieta i Biznes".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2007