Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Od kilku tygodni do użytkowników internetu, i nie tylko, adresowano apel, by 15 lipca powstrzymać się od używania telefonów komórkowych w ramach protestu przeciw cenom usług oferowanych przez operatorów sieci. Taki jednodniowy „strajk” miał pokazać, że potrafimy obyć się bez przenośnych aparacików i w efekcie wymusić obniżenie usług. I słusznie, bo w Polsce w porównaniu z resztą Europy, a zwłaszcza z naszymi zarobkami, ceny rozmów czy smsów niskie nie są. Obecność tylko trzech podmiotów na rynku telefonii komórkowej nie skutkuje rywalizacją na ceny. Pomysłodawcom akcji należą się gratulacje za dobry pomysł. W demokracji społeczeństwo obywatelskie nie tylko głosując w wyborach może wyrażać swoje zdanie i walczyć o swoje prawa.
Ale nie powinniśmy się ograniczać tylko do operatorów telefonii komórkowej.
Taki dzień bez dochodów przydałby się również Telekomunikacji Polskiej S.A., która - korzystając z odziedziczonej po PRL przewagi w infrastrukturze technicznej i stosując gierki prawne wyeliminowała potencjalnych konkurentów i utrzymała pozycję monopolisty. A miejskie przedsiębiorstwa komunikacyjne? Gdyby tak Polacy jednego dnia zrezygnowali z ich usług, może przyłożyłyby się do ich poprawy, choćby punktualności.
I wreszcie telewizj a publiczna. Czerpiąca zyski i z abonamentu i reklam, a niewiele w zamian oferująca. Gdyby tak, jak przed 20 laty o 19.30, wyjść na spacer? Może gdyby reklamodawcy wiedzieli, że nie opłaca się w telewizji pana prezesa zamieszczać reklam, zmieniłaby się polityka osób odpowiedzialnych za jej program.
A pan Halber niech dalej do pana Kwiatkowskiego wysyła smsy...