Chimera fortepianu

Mamy fundamentalne zaniedbania. Wystarczy pójść do sklepu i poprosić o komplet nagrań dzieł Chopina. Istniejące Muzeum Chopina jest starannie i pieczołowicie prowadzone, ale zbyt małe - większości eksponatów nie ma gdzie wystawić.

TOMASZ CYZ: - We wrześniu tego roku rząd polski przyjął sześcioletni plan związany z obchodami 200. rocznicy urodzin Fryderyka Chopina w roku 2010. Ten gest jest wyraźnym sygnałem zmiany w myśleniu o kulturze w ogóle. Czy jednak w obliczu choćby niestabilności budżetu zrealizowanie planu jest możliwe? I co zrobić, żeby działania w sferze kultury stały się długofalowe?

GRZEGORZ MICHALSKI: - Już sam plan jest poniekąd odpowiedzią na Pańskie pytanie. To przecież wynik zniecierpliwienia doraźnością. Coś zostało jasno powiedziane: w dziedzinie kultury można planować inaczej! Rządowy plan dotyczący Chopina jest zresztą częścią opracowanej przez ministra Dąbrowskiego narodowej strategii rozwoju kultury na lata 2005-2013.

- Ale w przyszłym roku dojdzie do zmiany składu parlamentu, a co za tym idzie - rządu. Czy nie zachodzi niebezpieczeństwo, że plan zostanie wówczas zakwestionowany, a długoletnie programy - wstrzymane i zastąpione nowymi, bo taka będzie wola nowych ministrów i urzędników?

- To trochę wróżenie z fusów. Ale... Ustawa o dziedzictwie Chopina jest produktem poprzedniego Sejmu, powołanie Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina było decyzją ministra Ujazdowskiego, który zdążył nadać nam statut i określić pierwszy, niezrealizowany wówczas budżet. W ciągu trzech i pół roku istnienia przeszliśmy kilka faz: od euforii powstania, tworzenia pierwszych planów, przez zamiar likwidacji do dość długo dojrzewającej decyzji o nadaniu nie tylko Instytutowi, ale także całej dziedzinie związanej ze spuścizną Chopina wyjątkowej, bardzo wysokiej rangi. To piorunująca ewolucja.

- Instytut ma koordynować działania w tej dziedzinie. To duże obciążenie...

- Tak, ale cele są jasno określone. W obszarze inwestycji to budowa w Warszawie Centrum Chopinowskiego, przekształcenie i rozbudowa Muzeum Chopina oraz opieka nad zespołem obiektów zabytkowych rozsianych po całym kraju. Jest też dużo tzw. “programów miękkich" (według kategoryzacji unijnej): wydawniczych, koncertowych, edukacyjnych... Środki finansowe pochodzą zarówno z budżetu państwa, jak i środków unijnych.

Rozmawiałem niedawno z pewnym duńsko-szwedzkim małżeństwem, pasjonującym się muzyką Chopina. Opowiadali mi o Roku Andersena w Danii. Według nich największą słabością tych obchodów było zbyt późne ich ogłoszenie, bo nastąpiło jedynie... trzy lata wcześniej. W 1999 roku byłem koordynatorem uroczystości związanych ze 150. rocznicą śmierci Chopina; zaczęto je przygotowywać zaledwie rok wcześniej. Zdecydowanie za późno.

- Co trzeba zrobić przede wszystkim?

- Mamy fundamentalne zaniedbania. Wystarczy pójść do sklepu i poprosić o komplet nagrań dzieł Chopina. Istniejące Muzeum Chopina jest starannie i pieczołowicie prowadzone, ale zbyt małe - większości eksponatów nie ma gdzie wystawić. Uświadomiliśmy sobie niedawno, że skoro Wydanie Narodowe dzieł Chopina realizowane jest przez prof. Jana Ekiera od pięćdziesięciu lat, to potrzeba mniej więcej kolejnych czterdziestu, żeby tę ogromną pracę skończyć. Nie wiem, czy mamy tyle czasu. Nie mówię o tym, że dotychczasowe wyniki prac są niedostępne. Można by już teraz rozgrywać Konkurs Chopinowski w oparciu o Wydanie Narodowe, ale żeby tak się stało, Japończycy, Koreańczycy, Amerykanie i Rosjanie muszą mieć do niego dostęp. A dalece nie wszyscy mają.

Węzłem gordyjskim są podziały środowiskowe. Trudno o jedność działań. Oczywiście, większość ludzi jest bardzo zaangażowana. Ale ten wysiłek się nie sumuje. Rządowa strategia jest dobrą zachętą dla łączenia sił, gdyż daje szansę na wieloletnią pracę. Przecież finał niektórych projektów wykracza daleko poza rok 2010! Zacząć trzeba już dziś, bo pracy jest bardzo dużo. Choćby problem faksymilowego wydania rękopisów Chopina: podstawowa seria musi liczyć czterdzieści tytułów, rękopisy są rozproszone po świecie, a przecież istnieją jeszcze szkice, warianty...

- Co z fortepianami?

- Konferencja uświadomiła nam, jak ważny to problem. W czasach Chopina rozwój fortepianów następował bardzo szybko, wykorzystywano instrumenty o odmiennych cechach brzmieniowych i konstrukcyjnych. Brzmienie fortepianu w przeciągu dziesięciu lat życia Chopina bardzo się zmieniało, różnice były nawet większe niż pomiędzy Erardem, którego Chopin mógł używać pod koniec życia, a dzisiejszym Steinwayem. Erard odkrył wtedy mechanikę wykorzystywaną w budowie fortepianu do dziś.

Chopin był zwierzęciem fortepianu! Pisał niemal tylko na fortepian, nie odrywał prawie rąk od klawiatury. Musimy więc mieć dostęp do tego, czym on dysponował. A my nie mamy ani jednego sprawnego fortepianu, który odpowiada mniej więcej ówczesnym standardom. To absurd! Chopin akceptował trzy instrumenty: dopóki pracował w Polsce, grał na Bucholzu, później także na Pleyelu i Erardzie. Bardziej lubił Pleyela, fascynowała go niestabilność, która pozwalała na poszukiwania rozmaitych rozwiązań. A on, geniusz, umiał je znajdować. Uważał, że Erard jest zbyt łatwy, ma zbyt zaawansowaną mechanikę. On potrzebował trudności.

Nie ma wątpliwości, że którąś z sal koncertowych trzeba wyposażyć w trzy instrumenty. W Warszawie mamy tylko Erarda, dar Fundacji Ryszarda Krauzego. Jeszcze Pleyel i Bucholz, czas na kolejnych darczyńców... To konieczność. Muzeum Chopina bez “fortepianów Chopina" jest atrapą.

- Dobrze, że strategia została jednak ogłoszona. Pamiętamy, jak trudno było przekonać obecny parlament do ogłoszenia mijającego właśnie Roku Lutosławskiego...

- Tam jednak bardziej chodziło o gest pamięci. W przypadku Chopina kwestia jest o wiele poważniejsza. To nie tylko sprawa świadomości. Przede wszystkim chodzi tu o ludzi młodych, o ich edukację. Mały człowiek przychodzi na świat z pewną potencjalną wrażliwością muzyczną. Ale można go tego oduczyć i my skutecznie to robimy, od kilkudziesięciu lat. Ponowne obudzenie tej wrażliwości w późniejszym wieku może być niemożliwe.

Dobra realizacja wszystkich projektów programu może głęboko i trwale zmienić system edukacyjny. Chopin może być kołem zamachowym, które uruchomi procesy ogarniające wszystko, co związane w Polsce z muzyką. To bardzo ważny punkt widzenia. Od dłuższego już czasu Chopin funkcjonuje jako wartość niepodważalna i bezdyskusyjna. To tworzy klimat, który daje szansę na odwrócenie procesu niszczenia muzycznych zdolności dzieci, na zachowanie wrażliwości na muzykę, zdolności jej przeżywania, a najlepiej - uprawiania.

- Prof. Michał Bristiger mówił w wywiadzie dla "TP" - za Stempowskim - o chimerze jako zwierzęciu pociągowym: "Przede wszystkim trzeba mieć tę chimerę i lubić ją, a później zastanawiać się, w jaki sposób chimera ma ciągnąć wóz. Ale bez chimery nic nie zrobimy". Czy Chopin może stać się taką chimerą?

- Świetnie powiedziane. Jedno jeszcze jest ważne. To nie tylko brak pieniędzy i brak decyzji polityków wstrzymywał i wstrzymuje wiele działań. Te sześć lat okaże się ważnym egzaminem dla całego środowiska humanistycznego, nie tylko muzycznego. Czy jesteśmy zdolni podjąć wysiłek, wykorzystać możliwości? Mam też nadzieję, że po kilku latach kontynuacja działań będzie rzeczą konieczną, oczywistą i niezbędną. Na 2010 roku nie może się skończyć.

- W przyszłym roku mamy kolejny Konkurs Chopinowski. Czy jest szansa, żeby święto muzyki Chopina odbywało się częściej niż raz na pięć lat?

- Już od przyszłego roku chcemy w Warszawie organizować festiwal chopinowski: zdominowany przez Chopina, ale nie będący festiwalem monograficznym. Chodzi o stworzenie w Warszawie atrakcyjnego wydarzenia kulturalnego, które skieruje na Polskę wzrok melomanów z całego świata.

- Salzburg miastem Mozarta, Warszawa - Chopina?...

- Tak. Oczywiście, tego nie zrobi się w rok. Ale poprzeczka od razu musi zostać postawiona wysoko.

Obcując z muzyką Chopina ani przez chwilę nie odczuwamy znużenia, nie mamy wrażenia powtarzalności. Muzyka, i sztuka w ogóle, powinna zmuszać do wysiłku. Ale u Chopina, nie wiedzieć kiedy i czemu, przestajemy na to zwracać uwagę.

I w pewnej chwili dochodzimy do poziomu, na którym materializuje się transcendencja. Może to właśnie miał na myśli ks. Jan Twardowski, kiedy w kazaniu wygłoszonym 17 października 1999 roku, w 150. rocznicę śmierci Chopina, mówił o jego świętości. Chopin został bowiem obdarowany pewnym rodzajem świętości. I nieświadomie przekazywał ją innym. A przy tym jest bardzo nasz. Jego sztuka stanowi, może stanowić, dla każdego tu, nad Wisłą, sferę bliską. Przestrzeń ojczyzny.

GRZEGORZ MICHALSKI (ur. 1946) jest muzykologiem, dziennikarzem muzycznym, dyrektorem Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina. W programie II Polskiego Radia można słuchać jego rozmów “Witold Lutosławski w pamięci...".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2004