Chcemy wygrać globalne starcie

José Manuel Barroso

22.05.2006

Czyta się kilka minut

MAREK ORZECHOWSKI : - Panie Przewodniczący, to nie pierwszy plan Pańskiej Komisji, którego celem jest wzbudzenie unijnej aktywności. Mógłby Pan wyjaśnić, na czym polega różnica między nowym projektem a poprzednimi?

JOSÉ MANUEL BARROSO: - Potrzebujemy we Wspólnocie zgody nie tylko w kwestiach strategicznych priorytetów Unii, ale także w bardzo konkretnych sprawach. Europa nie jest jednomyślna w sprawie konstytucji europejskiej. W tej sytuacji chcemy podjąć wysiłki, które, nie lekceważąc różnic w podejściu do tekstu konstytucji, pomogą nam pokonać blokadę i pójść do przodu, także zbliżyć nas do obywateli Unii. Co to znaczy? Proponujemy konkretne działania, np. w dziedzinie bezpieczeństwa obywateli czy spraw socjalnych, aby, mimo sporów na temat konstytucji, spróbować rozwiązać te problemy i pokazać przydatność konstytucji, poprawić warunki funkcjonowania Wspólnoty.

- Siłą rzeczy pojawia się pytanie o silne przywództwo w Unii. Kto powinien jej przewodzić? Komisja Europejska? Pan jako jej przewodniczący? Na ile kwestia ta jest ważna?

- Oczywiście że sprawa przywództwa w Unii jest ważna. A jedno jest wręcz decydujące. Przywództwo w Unii nie leży tylko w rękach unijnych instytucji. My robimy to, co do nas należy. Z pewnością w wielu dziedzinach moglibyśmy robić więcej i lepiej, np. w ograniczaniu biurokracji, zwiększeniu przejrzystości, zbliżaniu Unii instytucjonalnej do obywateli. Ale naprawdę ważne jest zrozumienie czegoś innego, że także narodowi przywódcy ponoszą olbrzymią odpowiedzialność za to, co dzieje się w Unii. Nie może być tak, że jeżeli jest sukces, to wszyscy mają w nim udział, a jeśli niepowodzenie, to winna jest tylko "Bruksela". Nie, to nasz wspólny projekt i wszystkie państwa członkowskie w nim uczestniczą. Dlatego proponuję, by w przyszłym roku, na 50-lecie traktatu założycielskiego wspólnot [tzw. traktatu rzymskiego z 1957 r. - red.], kraje członkowskie podpisały uroczystą deklarację, która obok odwołania się do wspólnych wartości odnosiłaby się też do konkretnych spraw z życia naszych obywateli. Tylko wspólnie możemy zadbać o jak najlepsze warunki dla Europy przyszłości.

- Skoro o przyszłości Unii mowa, jaka jest Pana opinia o konstytucji europejskiej? Czy jest ona martwa, jak wielu twierdzi?

- Nie można zapominać, że większość krajów członkowskich eurokonstytucję ratyfikowała. Dwa kraje ją odrzuciły, w tym jeden bardzo ważny kraj członkowski. Jeśli chcemy respektować wszystkich członków wspólnoty, a chcemy, to pojawia się pytanie: co w tej sytuacji możemy uczynić? Na pewno powinniśmy dać jeszcze trochę czasu na przemyślenie sprawy tym krajom, które jeszcze się wahają, czy eurokonstytucję ratyfikować. Tak czy inaczej, sytuacja jest trudna i ani ja, ani żaden z europejskich przywódców nie może odpowiedzieć dziś dokładnie na pytanie, jak z niej wyjść. Trzeba spróbować jakoś przełamać impas. Okazja ku temu będzie za rok, w 50-lecie podpisania traktatu rzymskiego.

- Unia decyduje właśnie o dacie przyjęcia Bułgarii i Rumunii. Wielu obywateli krajów unijnych spogląda z niepokojem na perspektywę dalszych rozszerzeń. Wygląda na to, że Unia nie ma i nie będzie mieć granic.

- Jestem przekonany, że kolejne rozszerzenie będzie sukcesem, tak jak to z 2004 r., gdy Polska stała się członkiem Wspólnoty. Ten sukces rozkłada się na nowe i na stare kraje Unii. W nowych państwach członkowskich obserwujemy większy wzrost gospodarczy. Z drugiej strony, na ich przyjęciu skorzystali też starzy członkowie, powiększył się rynek, wzrosły obroty handlowe, jest więcej inwestycji. My, w Komisji Europejskiej, nie mamy wątpliwości, że rozszerzenie Unii służy Wspólnocie. Nie powinniśmy zamykać drzwi do Europy. Ale istotnie, musimy dalsze rozszerzenie przeprowadzać w taki sposób, by nasi obywatele proces ten akceptowali. To powód, dla którego proponujemy debatę o profitach z rozszerzenia, ale też o naszych możliwościach przyjmowania kolejnych państw. Unia musi przecież pozostać sprawnym organizmem.

- Zdecydowana większość Polaków jest zadowolona z faktu, że Polska jest w Unii, choć mamy sporo problemów, zwłaszcza bezrobocie.

- Komisji zależało na otwarciu rynków pracy, bo nasze analizy pokazywały, że to będzie dobre dla gospodarki, tu i tam. Teraz, po dwóch latach, zleciliśmy badania, które wykazują, że przepływ siły roboczej może tylko ożywić unijną gospodarkę. W efekcie kolejne państwa otwierają swe rynki pracy dla obywateli nowych krajów. To jest korzystne dla pracowników z Polski, a także dla polskiej gospodarki. Nie chodzi przecież tylko o swobodny przepływ kapitału i dóbr, ale i usług oraz ludzi. Wraz z nimi przemieszcza się też ludzka inicjatywa, odwaga i ryzyko.

- W różnych krajach Unii są różne socjalne standardy. Z drugiej strony konfrontowani jesteśmy z ofertą krajów, gdzie praca jest jeszcze tańsza, a kwestie socjalne słabiej rozwinięte. W którą stronę pójdzie Unia?

- Nasze standardy powinniśmy zachować. To część naszego wspólnotowego dziedzictwa. Różnią nas one od innych części świata, gdzie nie zwraca się uwagi na prawa pracowników i mówi się tylko o wzroście i zysku, gdzie nie prowadzi się dialogu społecznego i gdzie nie ma społecznej gospodarki rynkowej. Ale, aby zachować nasze standardy, musimy być bardziej elastyczni, bo atakuje nas przecież konkurencja z krajów, które mają niższe koszty produkcji. Dlatego kraje Unii muszą się do tej sytuacji dostosować i reformować. Inaczej przegramy tę globalną bitwę. A chcemy ją wygrać! Ale nie za cenę porzucenia naszych standardów. Jeśli będziemy dość elastyczni, nasza społeczna gospodarka rynkowa sobie poradzi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2006