Cenzura w NRD a Polacy

W komunistycznej Niemieckiej Republice Demokratycznej cenzury formalnie nie było. W praktyce rolę tę pełnił Urząd Literatury i Wydawnictw - to tam ustalano, które powieści, wiersze i sztuki teatralne są zgodne z linią partii i, jako takie, mogą być rozpowszechniane, które zaś - jako wrogie - mają być zakazane. To na podstawie tych dyrektyw pracowali redaktorzy poszczególnych oficyn. Dotyczyły one również literatury z, oficjalnie bratniej, PRL - wspomina w ODRZE (2) tłumacz Henryk Bereska.

Wprawdzie tłumaczenia polskiej klasyki miały być dostępne bez żadnych ograniczeń, lecz nawet ich dotykały zakazy. Na teatralne sceny nie trafiło bowiem ani “Wesele" Wyspiańskiego (przetłumaczone w 1977 r.), ani “Szewcy" Witkacego (przełożone w 1982 r.). W pierwszym przypadku mogło chodzić o trudne do zrozumienia dla niemieckich odbiorców skojarzenia historyczne. W drugim cenzorzy dopatrzyli się już jawnie dywersyjnych treści.

W przypadku literatury współczesnej niedopuszczalne były jakiekolwiek publikacje autorów emigracyjnych. Stąd też NRD-owskie wydawnictwa w swych planach nie brały pod uwagę pisarzy rangi Witolda Gombrowicza, Czesława Miłosza czy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Spośród utworów powstałych w kraju chętnie promowano propagandowe agitki oraz dzieła podejmujące temat II wojny światowej: Holocaustu, okupacji, obozów koncentracyjnych. Ale i tu nie wszystko było dozwolone. Przykładowo w NRD nie mógł ukazać się zbiór opowiadań “Pożegnanie z Marią" Tadeusza Borowskiego (wyjątkiem było “U nas w Auschwitz", opublikowane w 1964 r. w antologii “Współczesna proza polska", lecz i ono rok później zostało wycofane z kolejnego wydania). Borowski nie przestrzegał czarno-białego schematu pisania o wojnie i w sposób niejednoznaczny opisał obozowych nadzorców i ich ofiary. Jeszcze w 1976 r. niepowodzeniem zakończyły się podejmowane przez Heinricha Olschowsky’ego próby wydania tomu “Kamienny świat" - tym razem jeden z redaktorów wydawnictwa Aufbau-Verlag stwierdził, że opisy obozu są u Borowskiego “skrzywione przez jednostronnie płytkie naświetlenie rzeczywistości", a “każde wydarzenie naświetlane jest z perspektywy kapo". Książkę podsumował słowem: “skandal". Donosił nadto, że Borowski “w obozie przeżył, bo był gotów, kiedy trzeba, przyłączyć się do grupy oprawców", a “po wyzwoleniu żył w Niemczech Zachodnich, gdzie mógł opublikować tomik poezji".

Innej argumentacji użyto zakazując druku “Popiołu i diamentu" Jerzego Andrzejewskiego: uznano, że przedstawia rzeczywistość nierealną (szlachetny sekretarz partii i młodociany wróg-bandyta) i nadmiernie upiększoną (skądinąd przez samego autora). Paradoksalnie na ekrany nie mógł wejść jednak także nakręcony na kanwie powieści, lecz mający całkiem odmienną wymowę, film Andrzeja Wajdy ze Zbigniewem Cybulskim w roli Maćka Chełmickiego. A kiedy studenci berlińskiej szkoły filmowej zorganizowali tajny pokaz tego obrazu w Polskim Domu Kultury, zostali wyrzuceni z uczelni.

Podobny los spotkał studentów Uniwersytetu im. Karola Marksa w Lipsku, którzy w 1965 r. wystawili sztukę Tadeusza Różewicza “Świadkowie albo nasza mała stabilizacja". Władze uznały, że analizowana w dramacie mentalność czasu “małej stabilizacji": kołtuństwo, tchórzostwo, apatia i egoizm zbyt przypominają rzeczywistość NRD. Odbył się tylko spektakl premierowy, po czym sztukę zdjęto z afisza. Dramaty Różewicza zaczęły trafiać na scenę dopiero w połowie lat 70. (a w 1974 r. opublikowano ich wybór, rozchwytywany w gronie wtajemniczonych). Początkowo łatwiej było je przemycać w teatrach prowincjonalnych i dopiero stamtąd trafiały one na sceny stolicy. W latach 80. Różewicz - oraz Sławomir Mrożek - byli najczęściej granymi w Berlinie Wschodnim polskimi dramaturgami. Wraz z rozkładem NRD łagodniała bowiem także cenzura: dopuszczono wreszcie do druku “Ferdydurke" Gombrowicza i “Dolinę Issy" Miłosza. Równocześnie jednak na indeksie wciąż tkwił Kazimierz Brandys, bo - przebywając wówczas w Paryżu - protestował przeciwko wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego (już wcześniej jego “Obrona Grenady" po jednorazowej publikacji w czasopiśmie kulturalnym “Sonntag" w 1965 r., nie miała szans na wznowienie; podobny los spotkał też aforyzmy Stanisława Jerzego Leca).

Nieoczekiwanym skutkiem powojennego podziału Niemiec było, że w okresie tym prawie wszyscy znaczący polscy autorzy zostali przetłumaczeni na niemiecki - jedni w Niemczech Zachodnich, inni we Wschodnich. Więcej: zdarzało się, że wydawnictwa z NRD nie mogąc z przyczyn cenzuralnych opublikować przetłumaczonych z polskiego tytułów, sprzedawali przekłady na Zachód, gdzie ukazywały się one bez przeszkód (tak stało się m.in. z “Popiołem i diamentem").

KB

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2004