Celtycki cud

Był taki czas, gdy na dwóch ludzi tutaj urodzonych jeden wsiadał na statek płynący w obce kraje. W jaki więc sposób Irlandia stała się krajem imigrantów?

09.05.2022

Czyta się kilka minut

Irlandzcy imigranci w Kansas City. Stan Missouri, USA, około roku 1909. / HISTORY AND ART COLLECTION / ALAMY / BE&W
Irlandzcy imigranci w Kansas City. Stan Missouri, USA, około roku 1909. / HISTORY AND ART COLLECTION / ALAMY / BE&W

Zaczniemy od krótkiej podróży w czasie. Przyznaję, że przygnębiającej. Cofnijmy się o niemal 173 lata, do zachodnioirlandzkiej prowincji ­Connaught.

Takie oto zdania wydrukowała 14 maja 1849 r. amerykańska gazeta „Burlington Hawk Eye” (nadając im tytuł „Connaught ginie szybko”): „Udręki, jakich doświadcza lud Connaught w czasie obecnym, nie mają sobie równych w historii. Wszędzie panują tyfus i dyzenteria, a ludzie nie mają co włożyć na grzbiet. Gromady tulą się do siebie, bez żadnej osłony wydane na łaskę i niełaskę pogody. W parafii Balla skutkiem nędzy i chorób w ostatnich czterech latach ubyło dwanaście setek. W Carholly morze wyrzuciło na brzeg ciało topielca, a pewien mąż wyciął z niego wątrobę i serce, czym uraczył się on i jego głodująca rodzina. Sierota, której matka zmarła na cholerę, niosła jej ciało trzy mile, aby uzyskać pomoc urzędową przy pochówku. Nieszczęsna. Także ją samą zabrała choroba i zmarła dnia następnego. Hańba Anglii, która mimo całej swej zamożności dopuściła do takiej tragedii. Niech Ameryka wyciągnie do głodującej Irlandii pomocną dłoń. Stać nas na to, aby się dzielić”.

Wielki Głód z lat 1846-52 – bo o nim mowa – na pokolenia ukształtował irlandzką tożsamość. Stał się prapoczątkiem późniejszych nieszczęść, wojny domowej, biedy i masowej emigracji. Tak masowej, że w latach 70. XX wieku w londyńskich pubach zaczęły pojawiać się napisy: „Psom, Czarnym oraz Irlandczykom wstęp wzbroniony”.

Rzecz jasna, Irlandczycy emigrowali do Anglii i Ameryki także przed Wielkim Głodem. Powodowały nimi prześladowania religijne, nędza, a także stagnacja gospodarcza – w Irlandii nie było przemysłu. Przed czasami „Celtyckiego Tygrysa” Irlandia była raczej „Celtyckim Pustkowiem”, a Wielki Głód był przerażającym ucieleśnieniem tej pustki. Był naszą Hiroszimą, naszym Nagasaki i naszym Holokaustem. Irlandia, ówcześnie część Zjednoczonego Królestwa, najbogatszego kraju świata, utraciła milion zmarłych, a drugi milion ludzi opuścił kraj, udając się na emigrację.

Gdy zabrakło ziemniaków

Jak do tego doszło? Irlandzki Holokaust był rezultatem warunków stworzonych przez Anglię, psychologicznego środowiska przerażającej beznadziei, której towarzyszyło rozpaczliwe uzależnienie od ziemniaków – od nich zależała nasza zdolność do przeżycia.

Barbarzyńskie prawa, narzucane przez Anglików, blokowały dostęp do pracy i edukacji. Najlepsze pastwiska przeznaczono dla krów, których mięso wysyłano do Anglii. Dla Irlandczyków zostawały okrawki marnej ziemi, na której mogły się udać co najwyżej ziemniaki – zatem, aby utrzymać przy życiu swoje liczne rodziny, uzależnili się od nich.

Gdy więc uderzyła zaraza ziemniaczana, Irlandczycy okazali się bezbronni. Było to ludobójstwo w białych rękawiczkach, którym kierował brytyjski parlament. Warunki były tak ciężkie, że między rokiem 1841 a 1851 ludność kraju zmniejszyła się z 8,4 mln do 6,6 mln. Nie był to koniec demograficznej katastrofy: w 1861 r. doliczono się 5,8 mln, w roku 1871 – 5,4 mln, w 1881 – 5,2 mln, w 1891 – 4,7 mln, a w roku 1901 już tylko 4,4 mln ludzi. Ocenia się, że w ciągu stulecia – między 1841 a 1941 rokiem – do USA wyjechało 4,5 mln Irlandczyków.

Aby uzmysłowić sobie skalę tego procesu, należy zauważyć, że na dwóch ludzi urodzonych w Irlandii jeden wsiadał na statek płynący do Anglii lub do Ameryki. Pod koniec XIX wieku blisko połowa Irlandczyków urodzonych w kraju mieszkała poza jego granicami.

Niepodlegli i zacofani

Przenieśmy się teraz do lat 50. XX stulecia – do dekady, gdy pół miliona Irlandczyków (16 proc. populacji) opuściło kraj. Jedynie komunistyczna Niemiecka Republika Demokratyczna doświadczyła wtedy podobnego załamania demograficznego.

Odpowiedzialnością za to można obarczyć narodowe rewolucje, które miały miejsce w latach 1916-22. Po roku 1922 kolejne rządy w niepodległym już kraju utwierdzały struktury społeczne ukształtowane przez panowanie brytyjskie pod koniec wieku XIX, a zwłaszcza zamkniętą warstwę chłopską i autorytarny Kościół. Zamieniliśmy starego pana na nowego.

Odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponosi głównie Éamon de Valera, przez długich 16 lat (1932-48) pełniący funkcję premiera. Prowadził politykę protekcjonistyczną i niechętną modernizacji. Nie inwestował w infrastrukturę, a sektor prywatny traktowany był jak zaraźliwa choroba. Największym jego szaleństwem było wypowiedzenie Wielkiej Brytanii wojny handlowej. Hasło dnia brzmiało: „Palcie wszystko, co brytyjskie, za wyjątkiem ich węgla!”. Izolując w latach ­1932-38 nasz kraj od największego partnera handlowego, De Valera doprowadził do katastrofy rolnictwo oraz ledwie rozwijający się przemysł. Konsekwencje odczuwaliśmy jeszcze we wspomnianych latach 50. XX w.

W rezultacie tysiące młodych ludzi wchodzących na rynek pracy nie mogło znaleźć zatrudnienia. Szacuje się, że w latach 1949-56 PKB Irlandii wzrósł o 8 proc., podczas gdy w tym samym czasie przeciętny wzrost PKB w Europie Zachodniej wynosił 40 proc. W roku 1951 nasza Republika liczyła blisko 3 mln mieszkańców, a w roku 1961 doliczono się 2,8 miliona. Zbawienie przyszło od Amerykanów. Jak zwykle.

Kto miałby tu zostać?

W latach 60. XX w. nasza gospodarka ruszyła do przodu, gdy zamożna amerykańska klasa średnia, z pewnością zachęcana przez Johna Kennedy’ego (katolika z rodziny irlandzkiej), zaczęła szukać swoich korzeni. Skutkowało to rozkwitem turystyki oraz w konsekwencji spadkiem emigracji. Na początku lat 70. – po tym, jak w 1973 r. Irlandia weszła do Wspólnoty Europejskiej – więcej ludzi wracało już, niż wyjeżdżało z kraju. W końcu dekady liczba ludności osiągnęła 3,3 mln. Było to przyjęte z entuzjazmem zerwanie z bardzo starą tradycją.

Niestety lata życia na kredyt i wydawania bez opamiętania, w połączeniu z drugim kryzysem naftowym w 1979 r., skutkowały zapaścią w następnej dekadzie. Dług publiczny poszybował, a zatrudnienie pozostało na niezmienionym poziomie. Towarzyszył temu gwałtowny wzrost liczby ludzi szukających pracy – następstwo wyżu demograficznego z lat 60. W efekcie Irlandia okazała się jedynym krajem zachodnioeuropejskim, który w latach 80. doświadczył ponownego wzrostu emigracji.

W sferze kultury towarzyszył temu nacisk na budowę tożsamości narodowej. Nasza definicja Irlandczyka była bardzo prosta: nie jesteśmy Brytyjczykami. Okazało się, że łatwiej jest określić, kim nie jesteśmy, niż zdefiniować się w sposób pozytywny. Prawie całkowita utrata naszego własnego języka bynajmniej nie pomogła. Byliśmy zakleszczeni w naszej trudnej historii i przykuci do wojny w Irlandii Północnej.

Graham Norton, dziennikarz BBC – jeden z 200 tysięcy, które wyemigrowały w latach 80. – w roku 1984 zauważył: „Bo kto właściwie miałby zostać w kraju? Jak widzicie, jesteśmy narodem emigrantów. Gdy tylko stracimy pracę – momentalnie pakujemy walizki. Świat nas lubi i to właśnie robimy: przenosimy się gdzieś indziej. Tym większy jest mój szacunek dla ludzi, którzy zostali, podjęli walkę i zmienili prawa”.

Nowa tożsamość

Można powiedzieć, że punktem zwrotnym dla kraju był dzień 13 lipca 1985 r., gdy na oczach światowych mediów i ponad miliarda widzów pewien młody Irlandczyk nazwiskiem Paul Hewson, znany również jako Bono, uratował kobietę, która znalazła się w niebezpieczeństwie. Przerwał występ, aby pomóc fance, której groziło zmiażdżenie. Irlandczycy spojrzeli na siebie jak na kreatywnych twórców, którzy nie są obojętni na to, co dzieje się wokół. Dało to siłę. Co prawda nie była to siła fizyczna, ale przecież zawsze siła.

Potem, w roku 1988, reprezentacja piłkarska zakwalifikowała się do Mistrzostw Europy i pokonała Anglię w meczu otwarcia. Było to zwycięstwo nad znienawidzonym przeciwnikiem – w ciągu 90 minut pokonaliśmy osiem wieków cierpień. Po dwóch latach, w roku 1990, dotarliśmy do ćwierćfinału w piłkarskich mistrzostwach świata. Co więcej, trenerem naszej drużyny narodowej był Jack Charlton – Anglik, który defilował na boisku niosąc flagę irlandzką.

W 1989 r. liczba emigrantów osiągnęła maksimum – 70 tys. osób – i odtąd zaczął się jej wyraźny spadek. Irlandia wygrała konkursy Eurowizji w latach 1992, 1993, 1994 i 1996, a siła muzyki leży również w jej międzynarodowym uznaniu. W tym samym czasie film „Moja lewa stopa” został nagrodzony czterema Oscarami, a widowisko „Riverdance” podbojem zdobyło Broadway.

Kształtowała się nowa tożsamość. Wyspa Świętych i Uczonych poddana została procesowi gwałtownej aktualizacji i doładowania, które miało wystrzelić ją w wiek XXI.

Naturalnie, istotną rolę spełniał czynnik ekonomiczny – legendarna eksplozja „bańki internetowej”, dzięki której Irlandia przeskoczyła błyskawicznie od rachitycznej gospodarki opartej na rolnictwie do epoki telekomunikacji (i także przemysłu farmaceutycznego). Fundusze rozwojowe Unii Europejskiej pomogły pozbyć się archaicznej struktury.

Tutaj graniczną datą był rok 1987, gdy gospodarka zaczęła przekształcać się w model oparty na wiedzy. Unia Europejska zgodziła się na specjalne warunki w strefach ekonomicznych. Irlandzki podatek dochodowy od osób prawnych został obniżony z 40 proc. do 12,5 proc., co skutkowało napływem amerykańskich inwestycji. W rezultacie wykształceni pracownicy znaleźli zatrudnienie w rosnącym sektorze telekomunikacji i informatyki. Dziś ponad 800 firm amerykańskich zatrudnia w Irlandii 180 tys. pracowników – wielu z nich jest wysoko wynagradzanych, a inwestycje przynoszą rocznie 4,5 mld dochodu.

Imigracja zastąpiła emigrację

Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów okazało się, że miejsc pracy jest więcej niż kandydatów. Już przed rokiem 1996 imigracja zaczęła systematycznie przeważać nad emigracją. W tym samym roku liczba ludności wzrosła do 3,6 mln. Dług publiczny został zredukowany, czego skutkiem był spadek stóp procentowych do poziomów rekordowo niskich. To z kolei napędziło koniunkturę na rynku nieruchomości i budowlanym.

Kraj stał się miejscem, gdzie inwestuje się pieniądze, do czego przyczyniło się zawarcie pokoju w Północnej Irlandii. Porozumienie Wielkopiątkowe z 1998 r., jakkolwiek chwiejne, przyniosło Wyspie stabilizację i umocniło jej pozycję jako dobrego miejsca do życia. Dzięki tanim liniom lotniczym w późnych latach 90. powróciły tysiące rodzin dawnych emigrantów, aby osiedlić się na stałe. W konsekwencji w roku 2004 w Irlandii mieszkały już 4 mln ludzi. Wraz z nimi przyjechały ich oszczędności życia.

I tak z kraju, który w latach 70. funkcjonował na skraju bankructwa, w pierwszych latach XXI w. Irlandia stała się krajem wielkich pieniędzy. Poziom życia wzrastał, a wraz z nim rosły koszty i ceny nieruchomości. Pokazała się nowa klasa Irlandczyków: ludzi zbyt zajętych zarabianiem pieniędzy, aby chwytać się za prace tak przyziemne jak sprzątanie lub drobne remonty. Normą stało się, że mąż i żona przesiadują w swoich biurach do późna. Przewaga przyjazdów nad wyjazdami, jaka uwidoczniła się w latach ­1996-2008, potwierdziła zapotrzebowanie na pracowników niezbędnych do przejęcia zadań, dla których Irlandczycy nie mieli czasu ani chęci.

Polacy wykazywali znaczną gotowość do emigracji do Europy Zachodniej, jakkolwiek początkowo Irlandia nie wyróżniała się jako jeden z podstawowych kierunków wyjazdów. Sytuacja uległa zmianie po akcesji Polski do Unii i otwarciu irlandzkiego rynku pracy. Dla Polaków, ale także dla Litwinów, Łotyszy czy Rumunów Irlandia oferowała wszystko, czego mógł poszukiwać imigrant: przyjazne nastawienie, dobry klimat ekonomiczny, relatywnie wysokie stawki, a także lepsze warunki pracy. Na korzyść Irlandii przemawiał także język angielski.

Imigracja zastąpiła emigrację, a Polacy oraz inni przyjezdni mieli swój udział w irlandzkim śnie o pewnym siebie euro­atlantyckim narodzie, który uwolnił się z okowów Kościoła i kolonializmu.

***

Tymczasem wolność ta pogrążyła nas w bezmyślnym materializmie, który okazał się istotną przyczyną załamania ekonomicznego w roku 2008. Konsekwencją kryzysu, który po nim nastąpił, okazał się znaczny wzrost emigracji. Pomiędzy rokiem 2008 a 2012 liczba Irlandczyków wyjeżdżających z kraju zwiększyła się trzykrotnie. Urząd Statystyczny szacuje, że blisko 81 tys. opuściło kraj od kwietnia 2014 r. do kwietnia 2015 r. – to więcej niż najwyższe wskaźniki lat 50. i 80. Jednak wtedy większość wyjeżdżających stanowili obywatele irlandzcy, podczas gdy współcześnie wyjeżdżają przeważnie niedawni imigranci.

Natomiast liczba ludności Irlandii stale wzrasta. W kwietniu 2021 r. przekroczyliśmy 5 milionów. Potrzebowaliśmy na to około 150 lat.©

Przeł. ADAM LUTOGNIEWSKI

Peadar de Burca (ur. 1973) jest irlandzkim pisarzem i dramaturgiem, od kilkunastu lat mieszka w Gliwicach. Felietonista katowickiego wydania „Gazety Wyborczej”. Jego zbiór felietonów „Uporczywie pogodne myśli” wydała Fabryka Słów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2022