Canossa prezesa Kaczyńskiego

Wyznanie grzechów i mocne postanowienie poprawy jest warunkiem koniecznym zmiany życia, lecz przecież niewystarczającym. Zarówno "polityka pokoju", jak i koncentracja na gospodarce nie leżą w naturze Jarosława Kaczyńskiego

03.02.2009

Czyta się kilka minut

Przeprosiny, które Jarosław Kaczyński wystosował w stronę inteligencji, na pewno były zaskoczeniem. To prawda - od jakiegoś czasu w mediach pojawiały się już zapowiedzi "ocieplenia wizerunku" i "nowego otwarcia". Wydawało się jednak, że zapowiadane przeniesienie akcentów na gospodarkę nie będzie wymagało tak poważnego zwrotu.

Jest za co przepraszać

Słowo "przepraszam" padło, choć zostało obwarowane solidnymi zastrzeżeniami. Zaryzykować można stwierdzenie, że Kaczyński przeprosił nie za złamanie jakichś norm, lecz za własną nieskuteczność. Za to powinien przepraszać tych, którzy w jego diagnozy uwierzyli i którzy zaangażowali się w popieranie rządów PiS, często wbrew opinii swoich środowisk. Wymienione wśród własnych błędów obraźliwe wypowiedzi miały wszak prowokować drugą stronę do nieadekwatnych reakcji i tym samym mobilizować oraz poszerzać grono własnych zwolenników. Ta koncepcja zawiodła na całej linii - sympatyków ubyło, a przeciwnicy zmobilizowali się w większym stopniu.

Podobnie rzecz się ma z koalicją z LPR i Samoobroną, o której prezes chciałby nie pamiętać. Rzecz nie w samej koalicji - nikt jej wszak nie wypomina ani Radosławowi Sikorskiemu, ani Kazimierzowi Marcinkiewiczowi, choć zasiadali w tym samym rządzie. Chodzi o głębokie przekonanie Kaczyńskiego, że z tymi partnerami da się zbudować coś trwałego, na przekór establishmentowi, ale też i wbrew głównemu nurtowi opinii publicznej. Ten projekt też skończył się spektakularną klapą. I nie ma co przekonywać teraz, że się to robiło z obrzydzeniem. Nie trzeba było organizować spektakularnego podpisywania umowy koalicyjnej w oku kamery telewizji o. Tadeusza Rydzyka.

Zwrot ku centrum

Tak czy owak wystąpienie prezesa jest wyrazem pewnej woli politycznej. Przez rok PiS wdrażał strategię "PO model 2006/2007" - jednoznacznej krytyki rządu, odsądzanego od czci i wiary. Bezowocnie. Notowania obu partii, pomimo kilku wahnięć, wróciły do punktu wyjścia. Najwyraźniej nowym pomysłem jest wdrożenie strategii "PO model 2007/2008" znanej jako "polityka miłości". W warunkach narastającej nerwowości obozu rządzącego, muszącego zmagać się ze skutkami światowego kryzysu, daje to szansę na odróżnienie się. Co prawda premier wykazał się inicjatywą, deklarując chęć wzięcia udziału w kongresie PiS, jednak został bez obrażania skierowany na zwykłe tory. Natomiast kolejne inicjatywy Palikota, choć pewnie dawały satysfakcję zagorzałym "antykaczystom", są dla PiS korzystne. Jeśli Palikot będzie chciał stanowić tło dla złagodzonego przesłania tej partii, może je zacząć uwiarygodniać w oczach części elektoratu.

Czy "polityka pokoju" będzie prowadzona szczerze, tego nie wiemy. Mało jednak za tym przemawia. Zapewnienia prezesa Kaczyńskiego, że taka jest jego prawdziwa natura, a czarna legenda jest dziełem niechętnych mediów, trudno traktować poważnie. Nikomu nie można odmówić prawa do zmiany, jednak przesłanie - "zawsze byłem inny, niż to się zdawało" - jest po prostu niewiarygodne. PiS nie zastosował jednak wariantu takiego, jaki ocalił CDU pod koniec epoki Helmuta Kohla - namaszczenia Angeli Merkel na następcę. Przekazanie formalnej władzy osobie o zupełnie odmiennym charakterze - na przykład Joannie Kluzik-Rostkowskiej - chronionej jednak przez autorytet dotychczasowego lidera, byłoby niepodważalnym przełomem. Na to jednak nie ma co dziś liczyć. Aktywistom PiS, integrowanym najwyraźniej wyłącznie osobą prezesa, musi wystarczyć zmiana jego stylu działania.

Konkrety

Mniejsze wrażenie zrobiło to, co PiS miał do powiedzenia w sprawach programowych. Na polu gospodarki jedynym godnym uwagi punktem było eksponowanie Grażyny Gęsickiej - wykorzystanie środków unijnych faktycznie stanowi piętę achillesową rządu. Tutaj nie trzeba mieć jakichś szczególnych pomysłów - konieczna jest za to determinacja w walce z biurokratyczną inercją. Choć oczywiście dobrze byłoby przy okazji usłyszeć, co należałoby robić, by owe mityczne unijne fundusze nie tylko zostały wydane, ale by zostały wydane z sensem.

W dziedzinie ustrojowej, pomimo elektryzujących wieści o nowych koncepcjach, trudno dostrzec jakąś obiecującą myśl. Zwiększenie kompetencji prezydenta o możliwość blokowania nominacji premiera czy ministrów zaostrzyłoby tylko dzisiejsze napięcia. Nie jestem pewien, czy PiS naprawdę chciałby - jeśli role uległyby odwróceniu - by prezydent Tusk mógł do woli blokować nominację Zbigniewa Ziobry na ministra sprawiedliwości, powołując się na wyrok w sprawie doktora G.

Danie prezydentowi prawa do rozwiązania parlamentu, jeśli wybory prezydenckie odbyły się w trakcie kadencji sejmowej, oraz rozdzielenie kadencji Sejmu i Senatu byłoby pogmatwaniem ładu konstytucyjnego na niespotykaną skalę. Jednak samo otwarcie dyskusji na tematy konstytucyjne jest zawsze dobrą wiadomością - przez ostatni rok wydawało się, że PiS takiej dyskusji się boi, zadawalając się zachowaniem ustrojowego status quo.

Wyznanie grzechów i mocne postanowienie poprawy jest warunkiem koniecznym zmiany swojego życia, lecz przecież niewystarczającym. Zarówno "polityka pokoju", jak i koncentracja na gospodarce nie leżą w naturze Jarosława Kaczyńskiego. Nie są też oczywiste dla wielu z polityków, których zgromadził pod sztandarem Prawa i Sprawiedliwości.

Nie brakuje przykładów, gdy ktoś naprawdę potrafił się zmienić i pozbyć zbędnego balastu starych przyzwyczajeń. Co najmniej równe częste są jednak przypadki, gdy wszystko kończy się na szumnych zapowiedziach, a po jednorazowym wysiłku życie wraca w utarte koleiny. Tak czy owak nigdy już pewnie nie będzie lepszych okoliczności do "nowego otwarcia" w PiS. Kryzys uzasadnia zmianę priorytetów. PO jest nieco skonfundowana kłopotami z rządzeniem, roczna stagnacja każe zmienić starą strategię. Jeśli tym razem się nie uda, trudno będzie dostrzec nadzieję dla tego politycznego projektu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2009