Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przeciąganie negocjacji co do Krajowego Planu Odbudowy ma związek z podważaniem nadrzędności prawa UE w Polsce. Tę brukselską tajemnicę poliszynela wreszcie wyjawili przedstawiciele Komisji Europejskiej. Pozostaje pytanie, na jak skrojony kompromis pójdzie teraz Warszawa z instytucjami unijnymi, by zacząć dostawać nowe fundusze.
Projekt KPO, który ma być podstawą do wydania 23,9 mld euro dotacji oraz 12,1 mld euro tanich pożyczek (Polska ma jeszcze prawo do kolejnych 22 mld pożyczek), był zasadniczo wynegocjowany już w połowie lipca. Ale Komisja ostro nacisnęła na hamulec, gdy wybuchł spór o niewykonywanie decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczących sądownictwa. Choć długo unikała publiczne`go i bezpośredniego wiązania obu spraw, to w ostatnich dniach – najpierw ustami jednego z komisarzy, potem swego wiceszefa Valdisa Dombrovskisa – potwierdziła, że w rokowaniach idzie właśnie m.in. o ten teraz najgorętszy kłopot praworządnościowy.
Mało prawdopodobne nadal wydaje się przeciągnięcie się sprawy KPO poza późną jesień czy na 2022 r. Niewykluczone, że Brukseli na teraz wystarczyłoby rychłe wdrożenie lipcowych decyzji TSUE w sprawie sądownictwa, co oznaczałoby, że orzeczenia polskiego Trybunału Konstytucyjnego o wyrokach TSUE „naruszających konstytucję” nie przełożyłyby się na konkretne fakty w wymiarze sprawiedliwości w Polsce. A skoro pieniądze z KPO mają być wydzielane do 2026 r., to wymagana co pół roku zgoda Brukseli na kolejne transze może stać się nowym narzędziem nacisku w kwestiach dotyczących praworządności.©