Ból

Palec boli, kiedy przytrzasną go drzwi, słowa bolą, kiedy są niesprawiedliwe, a drugi człowiek boli, kiedy zrobi coś, czego nie jest się w stanie zrozumieć.

01.06.2009

Czyta się kilka minut

Może powinno się to poddać ostrej, bezlitosnej analizie. Rezultatem byłaby ocena jednoznaczna: usprawiedliwienie albo potępienie. Ale człowiek instynktownie przed tym się cofa. Woli hodować w sobie jakiś ból niejasny, niewyraźny, czasem ostry jak ukłucie, czasem tylko ćmiący, rozlazły, nieokreślony...

Tak właśnie zabolał mnie niedawno Lech Wałęsa.

Ręce

Dawniej politycy zajmowali się rządzeniem, ale teraz rządzą doradcy, eksperci, specjaliści i komentatorzy, a politycy zajmują się kampanią wyborczą, która trwa permanentnie od ogłoszenia wyników wyborów do ogłoszenia ciszy wyborczej przed następnymi wyborami.

Kampanię prowadzi się głównie w telewizji, bo po cóż dbać o czułe t?te ? t?te, skoro można być oglądanym przez miliony. W kampanii telewizyjnej trzeba zwrócić uwagę na dwie sprawy: a) żeby nie dostać wyroku za zniesławienie, b) co zrobić z rękami? Gdyby mnie np. ktoś zapytał, co w studio telewizyjnym robi z rękami Donald Tusk - nie umiałabym odpowiedzieć. On je po prostu ma w sposób tak naturalny, że nikt na to nie zwraca uwagi. Inni politycy jednak wnoszą do studia swoje ręce jako osobną część ciała, za dużą, za ciężką i nadmiernie widoczną. Gestykulują operetkowo albo unieruchamiają w zwisie, jak sztuczne łapki, które ktoś im złośliwie dokleił.

Zauważyłam ostatnio, że telewizja idzie politykom na rękę i fotografuje ich tak, jakby w ogóle nie mieli rąk. I słusznie. Sprawiają za dużo kłopotu, a do tego ktoś mógłby jeszcze zauważyć, że obie są lewe.

Wyspy

Nie wszyscy chcieliby stale mieszkać na wyspie, ale w literaturze, w poezji i w marzeniach wyspy mają lepsze miejsce niż ląd stały.

Ja też przez całe życie miałam swoją ważną sprawę z wyspami. Z tymi dużymi, jak Cejlon, zwany dziś Sri Lanką, z Penangiem w Malezji, z pachnącym goździkami Zanzibarem, z wysmukłą, elegancką Maltą, z drobiazgiem archipelagów greckich. Wszystkie były dla mnie osobne, niepowtarzalne, dalekie - nie wiem od czego, ale dalekie.

Na południe od Zadaru w Pakoštane, kilkadziesiąt metrów od brzegu miałam swoją "własną" wysepkę, malutką piramidkę z białych skał, z rosnącą na czubku, wygiętą od wiatru pinią. Dopływałam do niej "ręcznie", siadałam na płaskim kamieniu i patrzyłam na inne dalekie wyspy. Przypominały małe dyski, wydawało się, że dotykają wody tylko jednym środkowym punktem, a brzegi mają lekko uniesione w górę.

Patrzyłam i myślałam, że Niebo - jeżeli istnieje - też musi być wyspą.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2009