Bóg pośrodku życia

Do księgarń trafia jedno z najważniejszych dzieł chrześcijaństwa. Kreśli przed nami wizję duchowej głębi, która potrafi być niewzruszona wśród życiowych zawirowań.

15.07.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Shams Production / CATERS
/ Fot. Shams Production / CATERS

Kto z nas nie myślał nigdy, że tym, co przeszkadza w stworzeniu dobrych relacji z bliskimi, w rozwoju duchowym, w drodze do Boga, w osiągnięciu szczęścia, są okoliczności życiowe, w których się – jakoś tak – znaleźliśmy... Że gdyby tylko były inne, to wówczas...
Kto tak myślał, niech posłucha: „Myślisz sobie niekiedy, że człowiek powinien tego unikać, a tamtego szukać, na przykład określonych miejsc, ludzi, sposobów (...), bo zdaje ci się, że te właśnie sposoby lub rzeczy ci przeszkadzają, że one są wszystkiemu winne. Otóż nie, to nie one ponoszą winę, lecz ty sam, który w nich tkwisz i masz do nich niewłaściwy stosunek. Dlatego zacznij od siebie samego i siebie się wyrzeknij. Bo jeśli nie uciekniesz najpierw od siebie samego, wtedy bądź pewny, że dokądkolwiek pobiegniesz, gdziekolwiek się znajdziesz, zawsze natrafisz na przeszkody i niepokój”.
Zdania te, autorstwa Mistrza Eckharta, jednego z największych mistyków chrześcijaństwa, są jednocześnie twarde i pocieszające. Obnażają próby zrzucenia z siebie odpowiedzialności za jakość naszego życia, ale też dają nadzieję, że klucz do szczęścia nosimy przy sobie i w naszej mocy jest go obrócić. A także – co również ważne – podważają współczesny stereotyp, kojarzący słowa „kontemplacja”, „mistyk”, „duchowość” z oderwaniem od codziennego zabiegania, podróżą do Indii lub zamknięciem w klasztorze.

PRZEŁOŻONY, KAZNODZIEJA, HERETYK

Mistrz Eckhart był najwybitniejszą postacią swych, fascynujących dla ducha, czasów, przypominających zresztą pod wieloma względami naszą współczesność. Przełom XIII i XIV w. to okres wielkich przemian. Chwieje się jedność Europy oparta na hegemonii papiestwa; państwa – powiedzielibyśmy dziś – narodowe uzyskują coraz większą niezależność, rozpoczyna się tzw. niewola awiniońska papieży. W feudalnej strukturze społeczeństwa coraz większe znaczenie zyskują miasta – dość powiedzieć, że dłużnikami bankierów Sieny i Florencji staje się duża część europejskich władców. Światopoglądowe pewniki chwieją się: złoty wiek summ minął, uznane szkoły teologiczne wikłają się w coraz bardziej jałowe spory. Twórcza myśl zaczyna rozwijać się poza nimi, w ruchach religijno-mistycznych.
Ruchy te rozprzestrzeniają się w zakonach, ale obejmują również ludzi, których dziś nazwalibyśmy świeckimi: tzw. przyjaciół Boga, beginek i begardów, braci wolnego ducha. Jednych można by nazwać w dzisiejszej terminologii medytującymi kontemplatykami, inni podobni byli do przeżywających emocjonalne ekstazy charyzmatyków. Pojawia się, pierwszy raz w historii chrześcijaństwa, znacząca liczba ważnych dzieł napisanych przez kobiety: benedyktynki – Mechtyldę z Magdeburga, Gertrudę z Helfty, beginki – Hadewijch, Małgorzatę Porete. Nie wszystkie z tych ruchów i tych postaci mieściły się w instytucjonalnych kościelnych strukturach, nie wszystkie powstałe w nich myśli okazały się ortodoksyjne. Ale Kościół był w ruchu. Zwłaszcza na peryferiach.
Sam Eckhart był dominikaninem, jedną z ważniejszych postaci w Zakonie. Urodził się ok. 1260 r. niedaleko Erfurtu, stolicy Turyngii, w Niemczech. Do klasztoru w Erfurcie wstąpił najprawdopodobniej przed ukończeniem 18 lat. Studiował w Kolonii, gdzie spotkał sędziwego już wówczas św. Alberta Wielkiego, mistrza Tomasza z Akwinu. Po ukończeniu studiów wykładał teologię w szkołach klasztornych w Erfurcie i Kolonii oraz na najważniejszym wówczas uniwersytecie – w Paryżu. Przez wiele lat pełnił też ważne funkcje administracyjne – przeora, wikariusza, prowincjała. Te ostatnie wymagały niemal nieustannych podróży (pieszych!) między klasztorami oddalonymi od siebie niemal tysiąc kilometrów i wielu „dyplomatycznych” negocjacji z braćmi z Zakonu oraz duchownym i świeckim establishmentem miast ówczesnej Europy. Ostatnie kilkanaście lat życia poświęcił głównie głoszeniu kazań w rodzimym języku (tzw. średnio-wysoko-niemieckim). Najpierw w Strasburgu, potem w Kolonii.
Właśnie w Kolonii spotkało Eckharta coś, co na wieleset lat wymazało jego imię z „oficjalnych” spisów najważniejszych postaci Kościoła. Z różnych przyczyn: osobistych, politycznych, ale i teologicznych, został oskarżony o herezję. Dwadzieścia kilka zdań wyjętych z jego dzieł zostało tuż po śmierci autora uznanych za heretyckie lub mogące wprowadzić w błąd, on sam, jako że obiecał odwołać swoje tezy, o ile okażą się niezgodne z Prawdą Objawioną, nie został potępiony. Tym niemniej jego imię stało się podejrzane: gdy liczni uczniowie (m.in. Jan Tauler, Henryk Suzo, a później Mikołaj z Kuzy) rozprzestrzeniali jego nauczanie, często ukrywali źródło swych inspiracji.
Dziś odkrywa się na nowo nie tylko znaczenie Eckharta, ale także jego faktyczną ortodoksję. Uczeni zwracają uwagę, że potępiająca bulla Jana XXII ocenia tylko pojedyncze zdania, wyrwane z kontekstu, co więcej – traktuje je wbrew intencjom samego Eckharta, który za pomocą kaznodziejstwa, często używającego szokujących i paradoksalnych sformułowań, chciał doprowadzić słuchaczy do egzystencjalnej przemiany i zjednoczenia z Bogiem. Na przełomie lat 80. i 90. XX w. dominikanie poprosili Watykan o rehabilitację Mistrza. Oficjalnej odpowiedzi nie było, jednak zakonnikom dano do zrozumienia, że formalna rehabilitacja nie jest w ogóle potrzebna, zaś Janowi Pawłowi II zdarzyło się nawet wspominać Eckharta jako przykład mistrza chrześcijańskiej duchowości. Tak więc z czystym sumieniem możemy pozwolić mu prowadzić się ku jedności z Bogiem.

BÓG I JA TO JEDNO

Droga to zaś fascynująca, choć miejscami niełatwa. Tam, dokąd Eckhart prowadzi, musimy porzucić sporo naszych nawyków myślenia, postępowania i pobożności. Choćby przekonanie, że praktyka religijna, za pomocą której dążymy do Boga, jest jakąś wydzieloną częścią życia. „Kto nie przebywa prawdziwie w Bogu, lecz musi Go stale ujmować od zewnątrz, w tym i w tamtym, kto w uczynkach, ludziach i miejscach szuka Go ze zmiennym usposobieniem, ten Boga nie ma” – ostrzega Mistrz, używając jednego ze swych ulubionych sformułowań: „to i tamto”. Oznacza ono rzeczywistość w jej ograniczoności i pokawałkowaniu.
Jest to formuła bardzo istotna. Eckhart wielokrotnie powtarza, że Bóg nie jest „tym lub tamtym”, nie jest elementem (nawet najdoskonalszym) rzeczywistości, relacja do Niego nie jest zatem jedną z relacji, jakie możemy w życiu nawiązać. Szukanie Boga ograniczone do pewnych praktyk – na które zwykle nalepiamy religijną etykietę – mija się z celem: „jeśli wyobrażasz sobie, że w przeżyciach wewnętrznych, nabożeństwach, słodkich zachwytach i w szczególnych łaskach Bożych otrzymujesz więcej niż przy kuchennym piecu lub w stajni, postępujesz tak samo, jakbyś Bogu owinął płaszcz dookoła głowy i wsunął go pod ławę. Kto bowiem Boga szuka w jakimś sposobie życia, chwyta ten sposób, traci zaś ukrytego w nim Boga. Ten natomiast, kto Boga szuka bez takiego sposobu, ujmuje go takim, jakim jest On sam w sobie; człowiek taki żyje z Synem i jest samym życiem”.
To nie wydzielone praktyki, lecz życie jako takie jest miejscem spotkania Boga. Ten, kto szuka Boga „bez sposobu”, będąc gotowym spotkać Go w każdej chwili i każdej czynności swego życia, staje się samym Życiem.
Nie sposób chyba wyjaśnić tych słów teoretycznie, lecz Eckhartowi chodzi nie o teorię, a o bodziec do egzystencjalnej przemiany. Aby ją przeżyć, musimy rozstać się także z innym nawykiem. Zwykliśmy wszak spędzać życie uwięzieni w tym, co było, i uwodzeni przez to, co ma nastąpić. Widzimy życie jak linię, rozciągniętą od narodzin do śmierci, na której aktualny moment jest malutkim punkcikiem, większość rzeczy robimy z powodów, które wydarzyły się kiedyś oraz w jakimś celu, który dopiero przed nami. Jeśli na przykład spełniamy praktyki religijne lub staramy się prowadzić moralne życie, kieruje nami intencja „osiągnięcia zbawienia” albo przypodobania się Bogu istniejącemu „gdzieś poza”. Tymczasem skoro Bóg „nie jest tym ani tamtym”, to jest we wszystkich rzeczach i działaniach. „A im bardziej jest w nich, tym bardziej poza nimi; im bardziej wewnątrz, tym bardziej na zewnątrz, a im bardziej na zewnątrz, tym bardziej wewnątrz”. Ta absolutna bliskość Boga dotyczy też samego człowieka, dlatego Eckhart ostrzega: „Wielu wyobraża sobie w swej prostocie, że powinni patrzeć na Boga, tak jakby On był tam, oni zaś tutaj. Tak jednak nie jest. Bóg i ja jesteśmy jednym”.
W Bogu – pisze Eckhart – nie ma „dlaczego”. On „kocha i czyni wszystko ze względu na siebie samego”, „kocha dla samej miłości i działa dla samego działania”. Podobnie, „kto się z Boga narodził jako syn Boży, ten kocha Go ze względu na Niego samego, to znaczy dla samej miłości, podobnie jak działa dla samego działania”. Życie „bez »dlaczego«”, bez przywiązania do „przed i po”, oznacza działanie całkiem bezinteresowne – skupienie się na tym, co teraz staje przed nami, podjęcie wezwania czynienia dobra dla niego samego, bez „zewnętrznych” motywów, takich nawet jak oczekiwanie zbawienia. Jest to życie w prostocie, jedność bez dualizmu podmiotu i działania. Już nie tyle ja żyję i działam – jestem życiem, tym, które żyje teraz, dla samego siebie, nie dla wspomnień o tym, co minęło, lub spodziewając się dopiero tego, co nadejdzie.

WYZWOLENIE Z „EGO”

Słowa o życiu żyjącym dla samego siebie mogą zabrzmieć nieco egoistycznie, Eckhart koryguje jednak ów wydźwięk. Jak wyraźnie powiada we fragmencie cytowanym przeze mnie na początku: szukając spełnienia, siebie trzeba się wyrzec, bo inaczej zawsze będziemy spotykać przeszkody i niepokój. Lecz „człowieka, który by się całkowicie wyrzekł siebie samego, Bóg by tak szczelnie ze wszystkich stron otoczył, że (...) wszystko, co do tego człowieka dochodzi, musi najpierw przejść przez Boga i w ten sposób nabiera Bożego smaku”.
Wyrzeczenie się „ja” odnosi się jednocześnie do Boga i do relacji międzyludzkich – ma, powiedzielibyśmy, wymiar etyczny. Chodzi o to, by uwolnić się od egocentrycznego traktowania świata i ludzi, o to, by „kochać swego bliźniego jak siebie samego, cieszyć się jego radościami jak swoimi własnymi, jego czci pragnąć jak swojej, a obcego kochać jak kogoś sobie bliskiego”. Wedle Eckharta nie jest to tylko kwestia wysiłku woli, lecz rozpoznania prawdy o rzeczywistości.
Uwolnienie od „ja” pozwala na jednoczące, bezpojęciowe i bezobrazowe poznanie Boga, które nie czyni z Niego „przedmiotu”: „bym jednak mógł go poznawać w ten sposób, bezpośrednio – pisze Eckhart – muszę bezwzględnie stać się Nim, a On mną (...), by to »On« i to »ja« stały się jednym »jest«”. Przezwyciężona tu zostaje inna jeszcze, głęboko zakorzeniona skłonność: do nazywania Boga i idącego za nazywaniem konstruowania obrazu świata, który zawiera jakąś, nawet bardzo wzniosłą, koncepcję Boga – przedmiotu nazwy i pragnienia. „To, co może pojąć poznanie i czego może chcieć pragnienie, nie jest Bogiem” – ostrzega Mistrz.
Z jednej strony zatem można – i trzeba nawet – powiedzieć, że gdy człowiek „ma tylko Boga, do Niego samego dąży”, to „wszystkie rzeczy stają mu się Bogiem”. Z drugiej jednak Eckhart poucza, że kto pragnie posiąść doskonałe ubóstwo – pobłogosławione przez Jezusa – „powinien tak żyć, aby nie wiedział i nie był świadom tego, że Bóg w nim działa” – jest to bowiem zawsze świadomość „czegoś”, jakiegoś odrębnego podmiotu, ograniczonego granicą mojego „ja”. Człowiek ubogi w duchu „kosztuje Boga nieprzysłoniętego jeszcze prawdą ani poznawalnością, tam gdzie nie istnieje jeszcze żadne nazywanie”.
Język Eckharta pełny jest zadziwiających metafor i paradoksów. Iskierka, głębia duszy – jak Bóg wolna od wszelkich nazw; pustynia, która rodzi życie; Bóg jako Nicość... Wszystkie one są narzędziami, za pomocą których możemy stopniowo odkrywać różne aspekty Ostatecznej Drogi. Tak naprawdę nie sposób wyjaśnić, co znaczy, że „wszystkie rzeczy stają się człowiekowi Bogiem”, ani tego, na czym polega – kolejny drogi Eckhartowi obraz! – narodzenie się Syna w duszy. Słowa takie jedynie wskazują na pewien kierunek, pociągają do duchowego wysiłku, ale i do nich człowiek nie może być przywiązany. Używając religijnych nazw: Bóg, Syn, Duch – tworzą model, w którym oddzielamy człowieka od Boga. Eckhart przekonuje zatem, że „Bóg rozumiany jako »Bóg« nie jest najwyższym celem stworzeń” i modli się: „Proszę więc Boga, by mnie uwolnił od Boga”.

***

Jesienią 1327 r. Eckhart opuścił Kolonię, by udać się na dwór papieski do Awinionu, bronić swojej ortodoksji. Końca procesu nie dożył. Zmarł w Awinionie na początku 1328 r. Prawdopodobnie 28 stycznia – tego dnia wspominano go w dawnych niemieckich dominikańskich klasztorach.
Czytając tego XIV-wiecznego mistyka, można czasem zapomnieć, że jego teksty powstały kilkaset lat temu: tak bezpośrednio odnoszą się do doświadczenia człowieka zanurzonego w dzisiejszej hałaśliwej cywilizacji. Wyłania się z nich wizja chrześcijaństwa, które z powodzeniem przejść może konfrontację z krytyką takich proroków sekularyzacji jak Nietzsche, empirystyczni scjentyści czy postmodernistyczni dekonstruktorzy „wielkich narracji”. Wskazując na codzienne życie jako miejsce duchowego doświadczenia, głębszego niż wszelkie kulturowo-symboliczne ekspresje wiary, może stanowić inspirację w odnajdywaniu wspólnej płaszczyzny między chrześcijanami a innymi poszukiwaczami czegoś więcej niż tylko doczesnego sukcesu. W myśli Eckharta możemy też odnaleźć wskazówki, jak przekraczać coraz dziś powszechniejszą religijność, opierającą się na cudownych wydarzeniach.
Większość dzieł Eckharta była już w Polsce wydana, miało to jednak miejsce 30 lat temu. Dziś, dzięki dominikańskiemu wydawnictwu W drodze, które rozpoczęło reedycję wszystkich pism Mistrza, znów możemy sięgnąć po jedno z najważniejszych dzieł powstałych w całej historii chrześcijaństwa. To ważniejsze niż jubileusze hierarchów, poświęcenia budynków, zmiany kościelnych przykazań... 

Mistrz Eckhart, „Dzieła wszystkie”, tom 1, W drodze, Warszawa 2013

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2013