Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Piszę nagrania, nie utwory, bo dwa z nich “Diamond Joe" i “Dixie" to tradycyjne pieśni folkowe przearanżowane przez Dylana, zaś “Down In The Flood" i “Cold Irons Bound" to na nowo zagrane stare kompozycje. Jeśli jakikolwiek fan Dylana powie, że to nic nowego i zaskakującego, popełni swój największy życiowy błąd. O ile można kręcić nosem słuchając japońskiej (sic!) wersji “My Back Pages" - nota bene bardzo śmiesznej - klnąc na włoską, hiphopową przeróbkę “Like A Rolling Stone" - i racja, bo rzecz to mało ciekawa - nie należy ani na moment wątpić w geniusz Dylana. Podczas sesji nagraniowej zespół Dylana nagrał osiem piosenek, niestety tylko cztery z znajdują się na tej płycie. Podobno niebawem ma ukazać się tzw. bonus disc, zawierający całość tego materiału. I szczerze radzę sięgnąć właśnie po tę poszerzoną płytę.
Bowiem brzmienie nowego zespołu Dylana po prostu zmiata z nóg. Tak świeżo a przy tym drapieżnie nie brzmiał on od lat. Słuchając nowej wersji “Cold Irons Bound" - pierwotnie zamieszczony na albumie “Time Out Of Mind" - aż trudno uwierzyć, że to Dylan. Tyle w niej energii, radości z grania, a przy tym pewnej mroczności, jak gdyby Dylan grając ostro walczył ze swoimi ciągotami do autodestrukcji. Gdyby próbować zaszufladkować jego nowy zespół, to najbliżej mu do składu z połowy lat 70., kiedy to na gitarze grał niezapomniany Mick Ronson. Z tą różnicą jednak, że obecnie grają głośniej i ostrzej.
Jest na tej płycie jeszcze jedna perełka: piosenka “Most Of The Time" - z albumu “Oh, Mercy" - w wykonaniu Sophie Zelmani. Warto zapamiętać to nazwisko, jego właścicielka posiada jeden z najbardziej erotycznych głosów, jaki objawił się w muzyce rockowej ostatnich lat.