Błogosławiony nadmiar

Co roku ta sama frajda: pierwsza lektura programu Nowych Horyzontów. Co roku radość, ekscytacja, ale i zwiastun bolesnych decyzji.

16.07.2008

Czyta się kilka minut

Coś trzeba będzie wybrać, z czego innego zrezygnować. Kto wie, czy bieżąca edycja Ery nie będzie pod tym względem najbardziej wymagająca ze wszystkich dotychczasowych.

Zacznijmy od retrospektyw. Zostały w tym roku idealnie zbalansowane: dwóch mistrzów refleksji i powolnego rytmu (Theo Angelopoulos i Terence Davies) znajdzie swą przeciwwagę w żywiołowym temperamencie Andrzeja Żuławskiego, jedynego prawdziwego prowokatora polskiej kinematografii. W przypadku wszystkich trzech twórców możemy mówić w zasadzie o retrospektywach idealnych: całość dorobku, osobista obecność reżyserów, towarzyszące przeglądom książki (wywiad rzeka Piotra Mareckiego i Piotra Kletowskiego z Żuławskim plus dwie monografie: Rafała Syski o Angelopoulosie i piszącego te słowa o Terensie Daviesie).

Także kinematografia Nowej Zelandii doczekała się spektakularnej retrospektywy (logiczny ruch po zeszłorocznej Australii), na której nie dość, że dane nam będzie prześledzić historyczny rozwój tamtejszych produkcji długo- i krótkometrażowych, to na dodatek zaprezentowana zostanie całość dorobku pamiętanego z "Mapy ludzkiego serca" Vincenta Warda. Już teraz warto powiedzieć, że projekcje dwóch filmów: "Utu" (1983) Geoffa Murphy’ego i "Smash Palace" (1982) Rogera Donaldsona pozwolą na kontakt z arcydziełami, które dotąd pozostawały u nas zupełnie nieznane.

Dodajmy do tego konkurs, z długo wyczekiwanym "Moim Winnipegiem" ulubieńca Ery, Guy Maddina; z olśniewającym wizualnie "Jedzcie, to jest bowiem ciało moje" Michelange Quaya i z długo oczekiwanym dokumentem o Jarmanie pt. "Derek"... Dodajmy konkurs nowych filmów polskich; zdumiewająco bogatą Panoramę z nowymi filmami Paola Sorrentino, Petra Zelenki, Julio Medema, Krzysztofa Zanussiego, Jerzego Skolimowskiego, braci Dardenne, Erika Rohmera, Majida Majidiego, Ermanno Olmiego i Nuriego Bilge Ceylana... Ta lista brzmi jak piękny sen kinomana: już teraz należy uzbroić łokcie, by poradzić sobie z tłumem, i dopilnować, by sen zmienił się w rzeczywistość.

Jest w modzie narzekać na Nowe Horyzonty. Wiele osób twierdzi, że impreza za bardzo się rozrosła, że Wrocław to nie Cieszyn etc. Jak to w Polsce: nie może być za dobrze, by nie było źle. Roman Gutek dał nam imprezę na światowym poziomie. Jeśli wyjść z założenia, że na festiwalu najbardziej liczy się repertuar, to nie wyobrażam sobie, by pod adresem tegorocznej Ery dało się wysunąć choć jeden sensowny zarzut. Chyba że ktoś nie lubi dobrego kina. Ale takim osobom należy doradzić, by przez dziesięć festiwalowych dni omijały Wrocław szerokim łukiem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2008