Bliscy, obcy

Szkoda, że autorzy tak ważnej antologii („Tekstylia. »O rocznikach siedemdziesiątych«”) tak swoje dzieło zepsuli. Z powodu ich niedbałości łatwo książkę - a co gorsza, całą twórczość najmłodszych pisarzy - zlekceważyć.

23.03.2003

Czyta się kilka minut

Byłoby to wysoce niepożądane w dzisiejszej sytuacji społecznej, tzn. w czasach aksjologicznego zglajchszaltowania i dominacji dolnych poziomów medialnych. Z drugiej jednak strony nie widzę powodów, by dla dobra sprawy (młodej literatury) odpuszczać antologistom to, co sami sobie wspaniałomyślnie odpuścili. Żeby więc w miarę dobrze wyważyć niniejsze uwagi, zacznę od ataku - w wersji skróconej. Brońcie się, panowie, i cieszcie, że niemal nie mam miejsca na cytowanie.

Książkę obciąża redakcyjne opracowanie, a właściwie zupełny jego brak. Nie chodzi wcale (tylko) o literówki. Stylistyczna, hm, oryginalność i niefrasobliwość pociągają za sobą aż nadto poważne uchybienia poznawcze. Tak na przykład ewentualnym doświadczeniem pokoleniowym pisarzy urodzonych w latach 70. miałby być „upadek komunizmu i ostra granica pomiędzy modernistycznym systemem totalitarnym i postmodernistyczną demokracją kapitalizmu”. Ta jaskrawa dychotomiczna paralela prowadzi zaraz po kropce do następującego wniosku: „To, co na zachodzie [pisownia oryginału] odbywało sięw powolnym procesie (od lat 20. do 70.), to u nas stało się w ciągu kilku lat”. Chodzi o modernizm? Postmodernizm? Chyba o paramodernizm. A rzecz nie kończy się na błędach szczegółowych.

Najsłabsze są w książce teksty i części sygnowane przez trzech autorów, to znaczy słownik i wstęp. Obszerny i ilustrowany leksykon zawiera biogramy pisarzy, charakterystyki czasopism i festiwali oraz informacje o paru krążących w krytyce pojęciach. Świetnie, że panowie M. S. W. (nie moja wina, takie inicjały) postanowili włączyć do haseł osobowych cytaty z recenzji i omówień. Dobrze, że pojawiają się czasami streszczenia czy konspekty wspominanych książek. Zbyt dużo jednak w tym wszystkim językowej nieporadności oraz uproszczeń (zdarzających się również w części krytycznoliterackiej).

„Literatura z literatury” (na przykład) przedstawiana jest jako nieledwie nowy wynalazek. Autorzy nie wspominają też o Edwardzie Balcerzanie, który wydał książkę pod takim tytułem. Mało tego, po sztubacku go w innym miejscu zaczepiają. A z pewnych powodów powinni go uważnie czytać (ale o tym za moment).

Mimo wszystko, słownik pozostaje pożytecznym źródłem informacyjnym. Trudno jednak o powtórzenie tej (warunkowej) aprobaty w przypadku wstępu, szumnie zatytułowanego „Wszyscyśmy z White'a”. Związek pomiędzy ideami teoretyka historiografii a zbiorem jak najbardziej współczesnych propozycji literackich i krytycznych jest nikły. Bo też tak naprawdę przywołanie White'a jest tu czymś w rodzaju sposobu na Alcybiadesa z powieści Niziurskiego. White'owski porządek narracji maskuje brak przemyślanego porządku „Tekstyliów”. W całym tomie, poza jedną drobną i ogólną wzmianką, nie ma ani słowa, w którym autorzy tłumaczyliby się z dokonanych wyborów. Wiem - ani antologia literacka, ani krytyczna w pełni nikogo nie zadowolą. Z tego też powodu nie upominam się o poetów pominiętych, ale chciałbym jednak poznać kryteria przyjęte przez edytorów.

W kwestii (nie)istnienia pokolenia „roczników siedemdziesiątych” nie będę tak kategoryczny. Wątpliwości autorów wstępu podzielane są przez umieszczonych w antologii krytyków. Wprawdzie względy, by tak rzec, taktyczne nakazują odbijać się od autorów o dekadę starszych, niemniej cezura jest dość płynna. Sporo przemawia za tym, że (jak przypuszcza Robert Ostaszewski) obie generacje będą w przyszłości łączone.

Coś poniekąd podobnego już się kiedyś zdarzyło. Pokolenie '76 różniło się, ale i nie chciało radykalnie odciąć się od Nowej Fali. Balcerzan opisał kiedyś „poezję jako samopoczucie”, czyli obecną w wierszach pokolenia '76 postawę wobec świata. I, przy wszystkich, jakże istotnych, różnicach, we wrażliwości „roczników siedemdziesiątych” jest jakieś powinowactwo z biograficzno-literackim doświadczeniem nowej prywatności. Autorzy sprzed ćwierćwiecza zdawali sprawę ze swojego zranienia światem. Pisarze najmłodsi kryją się przed ostrzami świata. Stąd (dostrzegane przez komentatorów) ironia, krytyka społeczna i negacja wielu idei.

Jest to dobrze widoczne w najlepszej części „Tekstyliów”, w zbiorze wierszy i próz. Wielość pisarskich światów, od science fiction, przez groteskę, świetny komizm, gęstą sieć międzytekstową - nieraz kryje egzystencjalną wrażliwość. Bohater wiersza Piotra Macierzyńskiego „unikałby ludzkiej głupoty i papierosów / i ze spokojem kpiłby ze wszystkiego // a tak / kpi nieco nerwowo”. Co istotne, ta nerwowość nie jest wyłącznie młodzieńcza; uniwersalne bowiem pozostają powody do kpin, których źródłem jest sytuacja raczej tragiczna niż ludyczna. I choćby ta sprawa pozwala na spokojne przejście od „roczników siedemdziesiątych” do (po prostu) literatury: ci ludzie już dużo ważnych rzeczy napisali. Wystarczy czytać.

PIOTR MARECKI, IGOR STOKFISZEWSKI, MICHAŁ WITKOWSKI: „TEKSTYLIA. O »rocznikach siedemdziesiątych«. Krakowska Alternatywa i RABID, Kraków 2002.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2003