Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nic tego niebezpieczeństwa nie przerwie, nie oddali. Jedyna dobra szansa przed »Agatą« i także przed jej partnerem to wejście w intensywny rozwój dzięki terapii wolnej od wszelkiej ideologii, krystalicznie czystej w intencji - pomóc, wspierać, umożliwić osiągnięcie dojrzałości. »Agata« - a także jej partner - wciąż mają całe swoje dalsze życie przed sobą, mają tak wiele do stracenia. Tak to sobie wyobrażam. Ale jeszcze raz muszę powtórzyć - nie wiem, jaka jest jej historia,nie mam prawa wiedzieć, więc nie mianuję się doradcą. Do tych danych, jakie stały się dostępne, może pasować kilkanaście lub wręcz kilkadziesiąt scenariuszy".
Praktykowanie prostej chrześcijańskiej zasady, że należy potępiać zło, ale nigdy nie wolno potępiać człowieka, bywa trudne. Głos Bortnowskiej jest tej postawy wspaniałym przykładem i na zacytowaniu go można by poprzestać. Dodam jednak, że medialny przebieg historii "Agaty" nie przynosi chwały naszym środkom przekazu. Nie przynosi dlatego, że ze swoją ograniczoną znajomością sprawy wdarły się w intymną sferę ludzkiej prywatności. Nie przynosi także dlatego, że - jak zauważyła Magdalena Bajer, a w podobnym duchu wypowiadał się także przed tygodniem na naszych łamach Jerzy Sosnowski - robiąc sensację z trudnego doświadczenia tej dziewczyny, media sprawiły, że "nastolatka stała się (…) pretekstem, narzędziem bynajmniej nie nowego ideologicznego sporu". Czy człowieka będącego w dramatycznej sytuacji godzi się traktować instrumentalnie?
Słowo o obecności Kościoła. W jednej z debat telewizyjnych usłyszałem słowa usprawiedliwiające obecność przy "Agacie" księdza: był tam - tłumaczono - bo czuł się zobligowany do ratowania "Agaty" przed wiecznym potępieniem duszy. Otóż nie! Kościół, broniąc ludzkiego życia od poczęcia, jednocześnie stara się wspierać w odzyskaniu równowagi tych i te, którzy nie sprostali jakże różnym, czasem złożonym i trudnym sytuacjom. Ewangeliczne "nie sądźcie!" niech nas wszystkich chroni przed obłudą "sprawiedliwych", przed rzucaniem kamieniami w innych, by - i tak bywa - uwagę odwrócić od siebie.
I na koniec pytanie, które prowokuje ta historia: co poza słowami my wszyscy, razem wzięci i każdy z osobna obrońcy poczętego życia, mamy do zaofiarowania tym, którzy stają wobec straszliwego dylematu? Domy samotnej matki? Owszem, niekiedy są ratunkiem i spełniają ważną rolę, ale nikt chyba nie twierdzi, że są wystarczającą pomocą zawsze, w każdej sytuacji i w dostatecznym zakresie. Jeśli istnieją sposoby zapewnienia bezpiecznej, dalszej drogi ludziom w takich sytuacjach, musi to być publicznie wiadome i szeroko dostępne. Przekonanie bowiem jest takie, że do momentu przekroczenia progu decyzji "urodzę" wspierających jest mnóstwo, a potem już nie ma nikogo i przez lata trzeba się samotnie zmagać z własnym losem.
Raz jeszcze cytat z Bortnowskiej: "Stać mnie tylko na myślenie. Na proszenie Boga? Tak, dzięki temu, że nie muszę Mu wskazywać, o co konkretnie ta bardzo usilna prośba; co miałby On sprawić. Sam zna Swoją wolę".
PS. Inicjatywa nacisku na biskupa, by orzekł ekskomunikę min. Ewy Kopacz za to, że wskazała Agacie klinikę, w której dokonano aborcji, jest bez precedensu. Prawo kanoniczne stwierdza, że "kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa" (kan. 1398). Czy min. Kopacz "spowodowała" przerwanie ciąży i czy ipso facto karze podlega, rozstrzygnąć musi jej spowiednik. Ponieważ sprawa jest publiczna, biskup może uznać za stosowne zabranie głosu w tej sprawie. Z pewnością jednak orzekanie kar kościelnych nie należy do nas.