Awantura na dachu świata

W Nepalu, jedynym na świecie państwie, w którym komuniści sprawują władzę dzięki zwycięstwom odnoszonym w wolnych i uczciwych wyborach, towarzysze obalają własny rząd.
w cyklu STRONA ŚWIATA

05.01.2021

Czyta się kilka minut

Zwołany przez „Prachandę” wiec na ulicach Katmandu, 29 grudnia 2020 r. Fot. AP/Associated Press/East News /
Zwołany przez „Prachandę” wiec na ulicach Katmandu, 29 grudnia 2020 r. Fot. AP/Associated Press/East News /

Kiedy wiosną 2018 r. nepalscy marksiści i maoiści zakopali topór wojenny i połączyli się znów w jedną partię, wydawało się, że czerwone sztandary na Dachu Świata powiewać będą po wsze czasy. Do przeprowadzonych pół roku wcześniej wyborów poszli w sojuszu i w 275-osobowym parlamencie zajęli prawie dwie trzecie poselskich ław. Zwyciężyli też w wyborach w sześciu z siedmiu prowincji kraju. Rok temu, już jako zgodni towarzysze z tej samej, wspólnej partii, wygrali bezapelacyjnie wybory do wyższej izby parlamentu. Wyznaczony na premiera Khadga Prasad Sharma Oli rządził nieprzerwanie i – jak na nepalskie warunki – wyjątkowo długo (poprzednim razem nie udało mu się utrzymać na posadzie premiera nawet przez rok, co było dotąd normą w 30-milionowym kraju, w którym w ostatnim ćwierćwieczu żaden szef rządu nie dotrwał do końca kadencji) i nic nie zapowiadało, że nie doczeka do nowych, przewidzianych na 2022 r. wyborów.

Oli kontra Prachanda

Kłótliwość nepalskich komunistów okazała się jednak silniejsza nawet od ich pragnienia władzy. Stąd 20 grudnia premier Oli oznajmił, że ma powyżej uszu dywersji oraz intryg partyjnych towarzyszy i – nie mogąc rządzić w spokoju – prosi panią prezydent, by rozwiązała parlament i wyznaczyła, najlepiej na przełom kwietnia i maja, termin nowych, przyspieszonych wyborów. Prezydent Bidya Devi Bhandari, towarzyszka partyjna Olego (ceremonialną głowę państwa wybierają w Nepalu posłowie), szybko na to przystała, ogłaszając, że rozwiązuje parlament, a nowe wybory wyznacza na ostatni dzień kwietnia oraz 10 maja.

Takie załatwienie sprawy wzburzyło jednak partyjnych rywali premiera Olego. Zarzucili mu, że łamie konstytucję, albo – nie wiadomo co gorsze – nie zna jej, nie dotrzymuje obietnic i zobowiązań, słowem: zachowuje się jak dyktator. Jego najpoważniejszy rywal do pierwszeństwa, Pushpa Kamal „Prachanda” Dahal zwołał komitet centralny, który przyjął uchwałę o odwołaniu Olego ze stanowiska przewodniczącego partii i o zastąpieniu go przez „Prachandę”. „Prachanda-Groźny” to bojowy przydomek z czasów wojny domowej sprzed kilkunastu lat, gdy jako komendant dowodził partyzantką maoistów. Na wieść o swoim odwołaniu Oli ponownie zwołał komitet centralny, w którym większość mają jego zwolennicy, a ci przyjęli uchwałę unieważniającą wcześniejszą uchwałę wymierzoną w szefa rządu. Komitet centralny podjął też decyzję o przesunięciu terminu zjazdu partii z wiosny na jesień.

Na to „Prachanda” odwołał się do ulicy. Na zwołanym w Katmandu wiecu, wśród łopoczących na wietrze czerwonych sztandarów z sierpem i młotem, grzmiał, że jeśli Oli nie chce lub nie potrafi dalej rządzić, powinien oddać władzę innemu towarzyszowi, nie narażając kraju na zbędne wydatki. Zwłaszcza w trudnych czasach zarazy.

Jak się łatwo domyślić, Oli i „Prachanda-Groźny” wywodzą się z dawnych frakcji marksistów i maoistów. Oli do zjednoczenia przewodził marksistom. „Groźny” to dawny komendant i najwyższy przywódca maoistów. Na kongresie zjednoczeniowym ustalili między sobą, że przez pierwszą połowę kadencji premierem kraju będzie Oli, mający w parlamencie (wybranym jeszcze przed zjednoczeniem) więcej posłów, po czym ustąpi „Groźnemu”, który od zakończenia wojny już dwukrotnie sprawował obowiązki premiera (od sierpnia 2008 r. do maja 2009 r. oraz od sierpnia 2016 r. do czerwca 2017 r.).

Ale Oli, gdy już rozsiadł się wygodnie w fotelach premiera, szefa frakcji parlamentarnej oraz przewodniczącego zjednoczonej partii, zdecydował, że władzy jednak nie odda, a jego zwolennicy w komitecie centralnym uszanowali jego decyzję stosowną uchwałą. „Groźny” na próżno skarżył się, że został oszukany. Oli nie chciał go słuchać, zbywał milczeniem narzekania, że połowa pięcioletniej kadencji minęła latem i że zgodnie z umową powinien ustąpić. A kiedy szpicle Olego donieśli, że „Groźny” układa się w parlamencie z opozycją, by wspólnie obalić rząd i przejąć władzę, premier postanowił rozwiązać parlament wierząc, że nowe wybory przyniosą mu jeszcze więcej głosów, wzmocnią jego pozycję oraz pogrążą „Groźnego”, dzięki czemu pozbędzie się rywala i zachowa jedność partii. 

„Groźny” popsuł mu szyki zaskarżając decyzję o rozwiązaniu parlamentu do Sądu Najwyższego oraz otwarcie wspierając konkurenta Olego we frakcji marksistów, byłego premiera Madhava Kumara Nepala. Po dwuletniej jedności komunistyczna partia znów się podzieliła.

Kłótliwi towarzysze

Komuniści z Dachu Świata awanturują się w zasadzie od zawsze. W Nepalu, jednym z najstarszych państw świata, które nigdy nie zostało przez nikogo podbite ani zniewolone, pojawili się w latach 70., gdy w sąsiednich Chinach trwała „rewolucja kulturalna”, a Przewodniczący Mao dożywał swoich dni (umarł w 1976 r.). Powołując się na nauki Mao nepalscy komuniści próbowali nawet wzniecić chłopskie powstanie, ale Pekin, zajęty sprawami sukcesji, nie udzielił im ani poparcia, ani błogosławieństwa. Himalajska monarchia całkowicie odpowiadała władcom Państwa Środka w roli bezpiecznego bufora, oddzielającego je od innej azjatyckiej potęgi, Indii.

Ostatnie dziesięciolecie mininego stulecia było czasem upadku komunizmu w jego kolebce, za to na Dachu Świata, dla tamtejszych komunistów, okazało się jutrzenką, zwiastującą świetlaną przyszłość. W 1990 r. wicher zmian dotarł w Himalaje z Europy, a pod jego wpływem w Katmandu król Birendra, panujący od 1971 r. i uważany oficjalnie za wcielenie hinduskiego boga Wisznu zgodził się na ograniczenie własnej władzy i postępowe reformy takie jak działalność partii politycznych i wolne wybory. Komuniści, którzy działali dotąd w podziemiu, stali się legalną partią polityczną, a po wyborach w 1994 r. utworzyli nawet mniejszościowy – nikt nie chciał wchodzić z nimi w przymierze – rząd.


Hanka Grupińska: Tybetańczyk pod rządami Chin jest nieustannie zagrożony pobiciem, więzieniem, brakiem szkoły, pracy czy klasztoru. A alkohol jest jednym ze sposobów przeprowadzania zagłady kulturowej.


 

Już wtedy, w chwili chwały, trwały między nimi spory, a partia, której wróżono wspaniałą przyszłość, zajęta była bratobójczymi wojnami. Komuniści-marksiści, być może pod wrażeniem fiaska komunistycznej utopii w Europie, opowiadali się za wielopartyjną demokracją i wolnym rynkiem. Maoiści wciąż jednak wierzyli w rewolucję i mierził ich umiar marksistów. Objąwszy mniejszościową władzę w Katmandu, marksiści korzystali z niej głównie po to, by prześladować maoistów i w rezultacie ruch komunistyczny w Nepalu rozpadł się na dwie oddzielne partie – jedna do nazwy dodała Zjednoczenie Marksistowsko-Leninowskie, druga – przymiotnik: Maoistowska.

Ta druga, wierna rewolucji, w 1996 r. wywołała w końcu chłopskie powstanie. Powstańcom, którym we wcieleniu komendanta „Prachandy-Groźnego” przewodził dawny wiejski nauczyciel Pushpa Kamal Dahal, chodziło głównie o obalenie monarchii, ale „Prachanda” widział też siebie jako przywódcę republiki ludowej Nepalu. W okresie dziesięciu lat (1996-2006) w bitwach, zasadzkach, obławach i operacjach pacyfikacyjnych zginęło kilkanaście tysięcy ludzi, ale kres położył właściwie krwawy mord w rodzinie królewskiej w czerwcową noc 2001 r.

Książę Dipendra, następca tronu, nieprzytomny od whisky i narkotyków z karabinem maszynowym w garści wystrzelał w pałacu królewskim rodzinę, a następnie sam odebrał sobie życie. Nowym królem został nielubiany przez Nepalczyków Gyanendra (jako jedyny z całej rodziny nie uczestniczył feralnego dnia w kolacji), który wprowadził stan wyjątkowy, zawiesił wszelkie swobody i poprzysiągł rozprawę zarówno powstańcom, jak stołecznym demokratom. Niechęć Nepalczyków do nowego monarchy, a także jego równie dyktatorskie, co złodziejskie rządy, doprowadziły do przymierza demokratów z powstańcami, ulicznej rewolucji w Katmandu i zniesienia nepalskiej monarchii.

Interesowni rewolucjoniści

Wkroczywszy na główną polityczną scenę i stołeczne salony, maoiści, niedawni powstańcy i chłopscy rewolucjoniści szybko porzucili ideały i marzenia z partyzanckich obozowisk i przemienili się w pospolitych polityków, zajętych wyłącznie walką o dostęp do władzy i wynikających z niej bogactw, przywilejów i wygód. Jak inne partie dobijali politycznych targów, wchodzili w sojusze nie tylko z marksistami, ale też liberałami i demokratami z Kongresu Nepalskiego, wzorującego się na indyjskim imienniku, partii dynastii Nehru-Gandhich, wchodzili w koalicje, to znów je zrywali, na zmianę to rządzili, to stali w opozycji.


Czytaj także: Komuniści przejęli władzę w Nepalu, najwyżej położonym kraju świata. Nie w wyniku rewolucji, lecz wolnej elekcji. 


 

Nepalscy komuniści, zarówno marksiści, jak i maoiści, stali się zwyczajną partią, walczącą o władzę i wyborców, ale nie zawracającą sobie głowy programem politycznym, gospodarczym czy społecznym. Nawet maoiści opowiadają się dziś za wolnymi wyborami i swobodą działania partii politycznych, a przede wszystkim za wolnym rynkiem, niskimi podatkami oraz niczym nieograniczoną swobodą bogacenia się.

Podobnie międzynarodowe przyjaźnie są wynikiem chłodnej kalkulacji korzyści i strat niż ideowego braterstwa. 68-letni Oli, choć jest przywódcą marksistów, cieszy się opinią polityka bardziej prochińskiego niż 66-letni maoista „Groźny”. Kto wie, czy zbytnia pewność siebie Olego nie bierze się właśnie z jego przekonania, że Chińczycy uważają go za najlepszego przyjaciela w całych Himalajach, spełnią każdą jego prośbę i nie pozwolą, by spotkała go jakakolwiek krzywda. Maoiści, choć powołują się na myśli, a zwłaszcza imię chińskiego Przewodniczącego Mao, w Nepalu sięgali chętnie po hasła patriotyczne, a nawet nacjonalistyczne.

Między potęgami

Wciśnięty w himalajskie przełęcze między Tybetem, Chinami i Indiami, Nepal starał się nie narazić ani Chińczykom, ani Hindusom, żyć w zgodzie z jednymi i drugimi, ale nie dać się wykorzystać, pomniejszyć. Za czasów monarchii, a potem rządów lewicujących demokratów z Kongresu, Nepal pozostawał lennikiem Indii, które dyktowały reguły oraz warunki politycznej i gospodarczej współpracy. Nepalscy komuniści widzieli w tamtych czasach w Chinach obrońcę przed indyjską nadopiekuńczością i zaborczością.

Od kiedy komuniści w Nepalu stali się głównymi rozgrywającymi w polityce w Katmandu, rola Indii znacznie spadła, a wzrosło znaczenie Chin. Bardziej wynika to jednak z ekspansji wpływów Pekinu na całym świecie niż zmian na politycznej scenie w Nepalu. Zmęczeni szarogęszeniem się przez lata Hindusów, Nepalczycy nie stracili jeszcze cierpliwości wobec „starszego brata” z Chin. Tym bardziej że swój protekcjonalny ton Pekin osładza miliardami w formie pożyczek i inwestycji. Chińczycy, jak wszędzie, gdzie się pojawiają na świecie, wykupują ziemię, ale budują też lotniska, zapory wodne, drogi i wiadukty. A jednak, mimo wszystkich gospodarczych korzyści, Nepalczycy z przekąsem nazywają chińską ambasador Hou Yanqi wicekrólową Katmandu i zżymają się, gdy wzywa do siebie najważniejszych nepalskich polityków na połajanki lub żeby wydać im polecenia.

Wiosną 2018 r., gdy marksiści jednoczyli się z maoistami, Hou wystąpiła w roli akuszerki, a może raczej swatki politycznego mariażu. Zeszłoroczną wiosną i latem, gdy zanosiło się już, że Oli nie dotrzyma zjednoczeniowej obietnicy i nie przekaże władzy „Groźnemu”, Hou była strażniczką jedności sprawującej władzę partii. Pod koniec roku nie potrafiła jednak powstrzymać Olego przed rozwiązaniem parlamentu i wywołaniem nowego kryzysu. Dyplomaci w Katmandu twierdzą nawet, że nie widziała, że Oli zamierza to zrobić.


Korespondencje i analizy Wojciecha Jagielskiego w specjalnym serwisie >>>


 

Na pomoc pani ambasador, a także, żeby rozmówić się z nepalskimi towarzyszami, posłano z Chin specjalną delegację z Guo Yezhou, zastępcą kierownika Wydziału Zagranicznego w Komitecie Centralnym partii. Pan Guo przez cztery dni rozmawiał z nepalskimi towarzyszami i przekonywał ich, by postawili jedność partii i dobro państwa ponad osobiste animozje. Na koniec zaproponował, by premier Oli cofnął decyzję o rozwiązaniu parlamentu, a sam ustąpił z urzędu w zamian za przywilej wyznaczenia swojego następcy. A jeśli decyzji o rozwiązaniu parlamentu nie da się już cofnąć, komuniści koniecznie powinni pójść do kwietniowo-majowych wyborów jako zjednoczona partia, zwyciężyć i obronić władzę.

Na pierwszy pomysł nie chciał zgodzić się Oli, na drugi „Groźny” i wygląda na to, że Guo wrócił do Pekinu z niczym. Przed wyjazdem spotkał się jednak jeszcze z byłym, czterokrotnym premierem Sherem Bahadurem Deubą, przywódcą pozostających w opozycji liberałów i demokratów z Kongresu Nepalskiego, któremu znawcy nepalskiej polityki wróżą powodzenie, jeśli do przyspieszonych wyborów komuniści pójdą skłóceni i podzieleni. Guo przekazał Deubie zaproszenie od samego prezydenta Xi Jinpinga (jesienią 2019 r. odwiedził Nepal) na przypadające w tym roku obchody stulecia Komunistycznej Partii Chin, które chińskie władze zamierzają wykorzystać jako okazję, by zademonstrować potęgę Państwa Środka.

Indie cierpliwie znoszą chińską ekspansję w Himalajach. Czekają, aż sami Nepalczycy będą mieli jej dość i przypomną sobie o starych przyjaciołach z południa. Przyglądając się zaskoczeniu chińskich przywódców w Pekinie i akrobacjom chińskich dyplomatów w Katmandu, Hindusi powtarzali jak mantrę, że kryzys polityczny w Nepalu jest sprawą wyłącznie Nepalczyków, a cokolwiek postanowią i jakiegokolwiek dokonają wyboru, byle z zachowaniem demokratycznych prawideł, Indie, największa demokracja świata, uszanują to i będą jedynie wspierać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej