Czerwone sztandary na dachu świata

Komuniści przejęli władzę w Nepalu, najwyżej położonym kraju świata. Nie w wyniku rewolucji, lecz wolnej elekcji. A jakby tego było mało, skłóceni i wojujący ze sobą marksiści i maoiści postanowili się zjednoczyć.

22.12.2017

Czyta się kilka minut

92-letnia Parbatee Rai z wnukami demonstruje przed rezydencją premiera w Katmandu, gdzie odbywały się rozmowy pokojowe. Napis na kartkach głosi: „Ustalcie datę wyborów do konstytuanty”. Nepal, 8 października 2006 r. /  / fot. ASSOCIATED PRESS / FOTOLINK
92-letnia Parbatee Rai z wnukami demonstruje przed rezydencją premiera w Katmandu, gdzie odbywały się rozmowy pokojowe. Napis na kartkach głosi: „Ustalcie datę wyborów do konstytuanty”. Nepal, 8 października 2006 r. / / fot. ASSOCIATED PRESS / FOTOLINK

C.K Lal, nepalski pisarz, eseista i dziennikarz powiedział, że jeśli zastanowić się nad od ostatnimi dziejami jego kraju, trudno nie odnieść wrażenia, że są one pisane przez kogoś będącego pod wpływem mocnych środków pobudzających. Najpierw, dwadzieścia lat temu, w położonym na końcu świata, z dala od przetaczających się przez świat dziejowych burz Nepalu wybuchła wojna domowa, wywołana przez maoistowską partyzantkę. W dziesięć lat (1996-2006) w bitwach, zasadzkach i obławach i operacjach pacyfikacyjnych zginęło kilkanaście tysięcy ludzi.

W samym środku wojny krwawa tragedia wydarzyła się na dworze nepalskiego króla, uważanego przez poddanych za wcielenie hinduskiego boga Wisznu. W pierwszą, czerwcową noc 2001 r. król Birendra został zamordowany wraz z całą rodziną podczas kolacji w pałacowej jadalni. Zabójcą okazał się syn i następca tronu, Dipendra, który pod wpływem whisky i narkotyków wystrzelał krewnych z karabinu maszynowego, a potem odebrał sobie życie.

Pokusy rewolucjonistów

Pięć lat po mordzie na królewskim dworze, w nepalskiej stolicy Kathmandu doszło do ulicznej rewolucji, w wyniku której nowy, nielubiany król Gjanendra (jako jedyny z całej rodziny nie uczestniczył feralnego dnia w kolacji, przez co Nepalczycy od początku traktowali go nieufnie i wrogo, podejrzewając, że ukartował zbrodnię, by sięgnąć po koronę) został zmuszony do przekazania rzeczywistej władzy parlamentowi i rządowi, co miało zostać zapisane w nowej konstytucji. Przeprowadzone w 2008 r. wybory do Konstytuanty zakończyły się wygraną maoistów i likwidacją istniejącej od dwóch i pół wieku monarchii.

Nowej konstytucji nie udało im się jednak napisać przez następnych, długich siedem lat, choć na jej sporządzenie maoiści wyznaczyli sobie dwa lata. Ich rządy skończyły się jednak już po roku. Dawni rewolucjoniści okazali się wyjątkowo nieodporni na pokusy władzy. Stracili ją wraz z zaufaniem nepalskiej biedoty, wierzącej, że poprawią jej los. Pazerność nepalskich polityków na władzę, ich kłótliwość i skłonność do intryg sprawiły, że zamiast konstytucji, w ciągu ostatnich jedenastu lat Nepal dochował się aż dziesięciu premierów (w ciągu ostatniej trzydziestolatki – 26). Żaden nie tylko nie dotrwał do końca kadencji, ale mało który rządził dłużej niż dwanaście miesięcy. Kraj, i tak należący do najbiedniejszych i najbardziej zacofanych na świecie, pogrążał się w biedzie i beznadziei. A na dodatek w kwietniu 2015 r. został jeszcze doświadczony potężnym trzęsieniem ziemi, w wyniku którego zginęło prawie dziesięć tysięcy osób, niewiele mniej niż podczas wojny domowej.

Dopiero ta tragedia otrzeźwiła polityków i pół roku później napisali w końcu i przyjęli nową konstytucję, zgodnie z którą w tym roku przeprowadzono w Nepalu wyborczy maraton. Wiosną wybrano samorządy, a na przełomie listopada i grudnia – parlamenty federalny i prowincjonalne.

Zmiana sojuszów

Kiedy w połowie grudnia podliczono w końcu głosy, okazało się, że wolna elekcja zakończyła się triumfem po raz pierwszy sprzymierzonych marksistów i maoistów, którzy w 275-osobowym federalnym parlamencie będą mieli 174 posłów. Komuniści wygrali też wybory w sześciu z siedmiu prowincji kraju. Tylko w leżącym na południu Teraju przegrali z partiami reprezentującymi lud Madhesi, od lat uskarżający się, że przez rządzących Nepalem górali traktowany jest jak obywatele drugiej kategorii. Największą przegraną w wyborach okazała się najstarsza partia kraju, Kongres Nepalski (będzie miał tylko 63 posłów), wzorujący się na swoim indyjskim imienniku i aspirujący do miana ugrupowania centrowego, liberalnego i demokratycznego. To głównie kongresowcy rządzili Nepalem odkąd pod koniec lat osiemdziesiątych król zezwolił na działalność partii politycznych i wolne wybory. Kierowali też ostatnim przed wyborami rządem. Powodem ich klęski nie stało się nagłe zauroczenie Nepalczyków komunizmem, ale zmęczenie i rozczarowanie politycznymi elitami (zarówno tymi z lewicy, jak z prawicy), ich zakłamaniem, cynizmem. Gotowi byli głosować na każdego, byle nie na tych, którzy rządzili jako ostatni.

Jeszcze do wiosennych wyborów samorządowych kongresowcy poszli w koalicji z maoistami. Jesienią doszło do zmiany sojuszów. Zwalczający się dotąd marksiści i maoiści nie tylko postanowili razem iść do wyborów, ale zapowiedzieli pełne zjednoczenie obu partii, co ma zapewnić im rządy na długie lata. Co najmniej dwa pierwsze lata panowania zapewni im nowa konstytucja. Żeby zabezpieczyć Nepal przed chroniczną kłótliwością i intryganctwem polityków zapisano w niej artykuł... zabraniający składania wniosków o wotum nieufności wobec rządu przez pierwsze dwa lata jego działalności.

O względy Chińczyków

Znawcy nepalskiej polityki przewidują nawet, że nowy rząd komunistów może się okazać pierwszym od nie wiadomo już jak dawna, który przetrwa całą pięcioletnią kadencję. Przepowiadają też, że nowe wybory staną się być może w ogóle początkiem stabilizacji na scenie politycznej i dwupartyjnego systemu partyjnego, który utworzą zjednoczeni komuniści na lewicy (największym wyzwaniem przed zjednoczeniem nie będzie wcale pogodzenie doktryn lecz podział rządowych posad między dygnitarzy obu partii) oraz kongresowcy i monarchiści na prawicy.

Wyborcza wygrana komunistów może też oznaczać próbę zmiany polityki zagranicznej Nepalu. Zarówno maoiści, jak marksiści nie kryją podziwu dla Chin i niechęci do ich azjatyckiego konkurenta, Indii, mecenasa nepalskich królów i kongresowców. Z chińskich sympatii znany jest zwłaszcza marksista Khagda Prasad Sharma Oli, który rządził już w Kathmandu (2015-2016) i który stanie najprawdopodobniej na czele komunistycznego rządu (marksiści zdobyli ponad dwa razy więcej głosów od maoistów). Nepalscy komuniści widzą w Pekinie obrońcę przed Indiami, traktującymi Nepal jak wasala, ale przede wszystkim liczą na chińską hojność i inwestycje. Mają nadzieję, że Chińczycy pobudują im lotniska, zapory wodne, a także autostradę i szybką kolej z Kathmandu do Tybetu. Zabiegając o względy Chińczyków, komuniści z Kathmandu będą jednak musieli się jednocześnie strzec, by nie drażnić Indii, których drogi, koleje, lotniska i porty jeszcze długo będą dla 30-milionowego Nepalu jedynym oknem na świat.

Na zachodzie (Indii) bez zmian

Mimo poruszenia wywołanego intronizacją Rahula Gandhiego na kolejnego dziedzica politycznej dynastii Nehru-Gandhich i przywódcę Indyjskiej Partii Kongresowej, nie udało się jej wygrać wyborów w Gudżaracie, ojczyzny i twierdzy urzędującego od trzech lat premiera Narendry Modiego z Indyjskiej Partii Ludowej, odwołującej się do hinduskiego nacjonalizmu.

Modi, który zanim objął władzę w Delhi, był premierem w Gudżaracie w latach 2001-14 w Gudżaracie (jego partia rządzi tam już prawie ćwierć wieku), poprowadził swoją partię do kolejnego zwycięstwa, ale jego rozmiary uznano za rozczarowujące, a nawet zwiastujące kłopoty w przyszłości. Mimo, że jej kampanią wyborczą kierował osobiście Modi, sięgając po populizm i insynuacje polityczne, jego partia zdobyła tylko 99 mandatów, o 16 mniej niż pięć lat temu i w ogóle był to jej najgorszy od wynik w Gudżaracie od ćwierć wieku. Kongres natomiast zdobył 77 mandatów, o 16 więcej niż pięć lat temu i jest to najlepszy wynik partii Nehru-Gandhich w Gudżaracie od ponad 30 lat.

I chociaż wraz z gudżarackimi, Kongres przegrał także wybory w górzystym Himachal Pradesh (i stracił tam władzę), w Delhi zaczęto mówić, że Rahul zaczął w końcu zachowywać się jak prawdziwy przywódca, a reelekcja Modiego za dwa lata nie musi już być wcale taka oczywista. Próbą generalną przed zapowiedzianymi na 2019 rok wyborami krajowymi będzie w przyszłym roku osiem wyborów stanowych, zwłaszcza w ważnych stanach Karnataka, Radżasthan i Madhya Pradesh.


CZYTAJ WIĘCEJ: korespondencje i analizy Wojciecha Jagielskiego w specjalnym serwisie „TP” STRONA ŚWIATA >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej