Archeologia transformacji. Zyta Rudzka laureatką Nagrody im. Adama Mickiewicza

Najnowsza powieść Zyty Rudzkiej, tegorocznej laureatki Nagrody im. Adama Mickiewicza, pracuje siłą swej bohaterki, szkatułkowością konstrukcji, mięsistością frazy i soczystością świata.

22.05.2023

Czyta się kilka minut

 /
/

Ten się śmieje, kto ma zęby” to proza wychodzona i wynoszona. Zyta Rudzka pozwoliła się bohaterce rozgadać, rozsiąść, papierosa skręcić i w twarz dymem dmuchnąć. Przeczekała i ten dym, do okna otwierania się nie rwała. Werę trzeba też czytelniczkom i czytelnikom przesiedzieć, wyczekać.

Rudzka jest pisarką doświadczoną, na falstart sobie nie pozwoli. Dobrze wyważona, prozy nie przeciąży, nie zajeździ, cugle trzyma mocno. A bohaterkę „Ten się śmieje, kto ma zęby” prowadzić niełatwo. Drobny błąd i Rudzka Werę mogłaby przymknąć w umieralni dla „starych kobiet”. Chwila nieuwagi i alkoholowe „piciopisanie” by ją przygwoździło, „spilchowało”. Mniej pisarskiej wprawy i by się Rudzka wraz z Werą rozbiły na parkanie potransformacyjnej poverty porn.

Powieść „Ten się śmieje, kto ma zęby” jest prowadzona na tyle uważnie, że nie da się opędzić medalem pocieszenia w ramach tzw. literatury kobiecej po to, aby medalowe pudło i tak obsadzili faceci. Wera wraz z Rudzką „ustrzeliły hat tricka, zajmując trzy pierwsze miejsca w klasyku” i otrzymały Poznańską Nagrodę Literacką.

Pisać to trzeba umieć – pewnie powiedziałaby w reakcji na nagrodę Wera. A nie, że jeden z drugim po kartce smyra, w laptop postuka i już po nagrody leci. Nie przemieli, nie poczeka, życia nie pożuje i już w światła, na scenę kły szczerzyć i w internetach ogłaszać. Maszynką łeb opitoli, perfumami spryska i już na następnego klienta wypatruje. Dobre pisanie to nie pomadą brody ślizganie, czubów na glanc stawianie. O nie. Dobre pisanie to jak stare nożyczki, niby jedne, a wszystko zrobią. I przytną, i przycieniują, bez ząbków się obędzie. Bo co to takie ząbki, włos poniszczą, końcówek narobią. I tyle.

„Ten się śmieje, kto ma zęby” pracuje siłą frazy, szkatułkowością konstrukcji, soczystością świata. Ale nie wystarczyłoby to, gdyby nie Wera. Bez niej Zyta Rudzka dałaby nam autotematyczną zabawę w samoprzepisywanie. Mistrz gorseciarstwa Dawid Cukier z dramatu „Cukier Stanik”, doktor Michał Prokopiuk z „Tkanek miękkich” bez Wery byliby jedynie tropem do badań na ćwiczeniach z literatury współczesnej.

I choć ci bohaterowie, znani już z wcześniejszych tekstów Rudzkiej, nakreśleni są trójwymiarowo i żyją w tej powieści nie tylko jako intertekstualne odniesienie, to bez Wery „Ten się śmieje, kto ma zęby” Rudzka mogłaby mówić językami, a miłości by nie miała.

Wera nie potrzebuje – jak Hrabalowska Liza – aby to mąż-pabitel opowiedział jej historię. Mówi nam o weselach w domu i poza nim, obdzielając nas zarówno miłością do Dżokeja – męża, dla którego wyrusza na ponad dwustustronicową wyprawę po buty trumniaki – jak i zamordowanym uczuciem do Zośki. Wera jest łaskawa, ale miłość jej jest niecierpliwa, często unosi się gniewem i do końca pamięta złego. Wiele znosi, bo fryzjerskie nogi potrafią nosić wiele godzin, ale nie wszystkiemu wierzy. Nie potrzebuje przyzwolenia, aby witać wiosnę, nie zakładając majtek. Bierze i daje na swoich warunkach.

Wera wiele też przetrzyma. Dni jasne i dni ciemne. W tych pierwszych obdarza swą rozedrganą miłością szeroko, tonie w niej na zapleczu monopolowego, gdzie pozwala Zośce królować nad swym życiem. W dniach jasnych miłości starcza i dla Dżokeja. Wera jednak nie ustaje, obdziela także miłością Waciaka – kundla, a robi to wtedy, gdy w ciemnych latach potransformacyjnej rzeczywistości żyje, wyprzedając na bazarze to, co zostało z czasów jasnych.

Rozliczenie z transformacją ustrojową to przejmujący dokument utraty, rozpadu. Zyta Rudzka krąży z Werą po świecie niepamięci. Obnosi doświadczenie tych, którzy stali się niesprzedawalnym zegarkiem. Wie, że pasek jest plastikowy, szkiełko matowe, a takiego po trupie nikt nie kupi. A jednak zegarek spogląda na nas z potransformacyjnej wystawki na chodniku, wrzucony między stare medale i ślubny portret.

„Ten się śmieje, kto ma zęby” to archeologia transformacji. Stary szyld fryzjerski, stare buty, niesprzedawalny zegarek i przywiędły, pusty stanik, wyliniały kundel – nie są przez Rudzką zamknięte w gablocie, wyprzedawane po literackim liftingu. Przebija się przez niemotę rzeczy i poprzez nie mówi wraz Werą i wraz z nią wyprawia „Pogrzeb tani, a udany”.©

Zyta Rudzka TEN SIĘ ŚMIEJE, KTO MA ZĘBY, W.A.B., 2022



PROF. INGA IWASIÓW, JURORKA ­POZNAŃSKIEJ NAGRODY LITERACKIEJ: „Ten się śmieje, kto ma zęby” to miejska, dzielnicowa ballada o życiu wypełnionym miłością, kłopotami i pracą. Obok głównej bohaterki pojawia się cała plejada osób zajętych ginącymi zawodami rzemieślniczymi. Rewersem ich pracowitego i rozkosznego życia jest śmierć, o której godną oprawę zadbać musi Wera, fryzjerka męska, wdowa po Dżokeju. Precyzyjna brawura pisarki wywołuje śmiech i zadumę, prowadzi przez podwórka i zakamarki do pytań o więzi, powinności, wolność i pamięć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2023

Artykuł pochodzi z dodatku „Poznańska Nagroda Literacka