Adres jak logo

Kopernika 34 w Warszawie znałem wcześniej, niż się tam zagnieździł Klub Inteligencji Katolickiej. W tym domu, wyżej niż potem KIK, mieszkał z rodzicami i bratem człowiek, który uratował mi życie - Zbyszek Świątkowski. Gdyby nie jego błyskawiczna decyzja, odwaga i determinacja, od stycznia 1952 po prostu bym nie żył. Mijając Kopernika 34, zawsze myślę o nim. Myślę też o redakcji Więzi i warszawskim KIK-u na pierwszym piętrze. Teraz czytam wrześniowy Informator Klubowy - pożegnanie ze starą siedzibą.

18.09.2005

Czyta się kilka minut

Autorzy piszą o “wielkim wyzwaniu", “szansie" i “ciekawym położeniu" projektowanej na przyszłość siedziby, żartobliwie opisują przeprowadzkę i kłopoty z fortepianem. W lekkiej niby tonacji snują wspomnienia, ale przecież widać, że nadrabiają miną i że po opuszczeniu Kopernika jest im smutno. Bo miejsce było niezwykłe. Osobliwości “Oazy na Kopernika" było wiele. Wspomnę o tych, które mnie najbardziej uderzały: choćby to, że zdołano - w czasach PRL! - stworzyć poważne środowisko intelektualne, skutecznie zaangażowane w najważniejsze sprawy Polski i Kościoła, a zarazem miejsce zabawy i rozrywki. Środowisko to ukształtowało kilka pokoleń inteligencji. Więź z Klubem przechodzi z rodziców na dzieci i na dzieci ich dzieci, co w analogicznych środowiskach nie jest częste. Kolejną osobliwością warszawskiego KIK-u było i to, że - będąc środowiskiem zwartym - jest jednocześnie otwarte. Nikt nie jest obcy, każdego traktuje się poważnie. I to, że na Kopernika zawsze byli ludzie, zawsze można było kogoś spotkać (czyżby oni tam spali?) i mnóstwo się dowiedzieć. Kiedy w czasach “Solidarności" przyjeżdżałem z Rzymu, zawsze tam szedłem. Na dużej sali non stop obradowali czołowi ludzie opozycji. Atmosfera pomieszczeń na Kopernika zawsze - nie tylko wtedy - budziła w przychodzącym poczucie, że dzieje się coś ważnego.

KIK na Kopernika był przez lata ważnym punktem odniesienia dla “Tygodnika". Tam nigdy nie trzeba było niczego tłumaczyć. My i oni robiliśmy to samo i byliśmy razem. Jeśli teraz współpracy i spotkań jest mniej, dawne więzi i zrozumienie pozostały.

Dom, adres, miejsce - to dla instytucji coś takiego jak logo, marka, element tożsamości. Cóż, życie ma swoje wymagania.

W nowej siedzibie warszawski KIK z pewnością nadal będzie tętnił życiem i rozkwitał, nawet jeśli nie będzie to dokładnie to samo, co było na Kopernika. Będziemy odwiedzać KIK na Oboźnej 7, a potem, czego mu życzę, w jego własnych pomieszczeniach na Freta. Ale, przechodząc obok kamienicy Kopernika 34, znów poczuję ciepło w sercu i pomyślę: “Tu mieszkał Zbyszek" i “Tu był KIK". To dobrze, że w niektóre miejsca wpisane są wspomnienia, zwłaszcza wspomnienia dobre.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2005