Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Autorzy piszą o “wielkim wyzwaniu", “szansie" i “ciekawym położeniu" projektowanej na przyszłość siedziby, żartobliwie opisują przeprowadzkę i kłopoty z fortepianem. W lekkiej niby tonacji snują wspomnienia, ale przecież widać, że nadrabiają miną i że po opuszczeniu Kopernika jest im smutno. Bo miejsce było niezwykłe. Osobliwości “Oazy na Kopernika" było wiele. Wspomnę o tych, które mnie najbardziej uderzały: choćby to, że zdołano - w czasach PRL! - stworzyć poważne środowisko intelektualne, skutecznie zaangażowane w najważniejsze sprawy Polski i Kościoła, a zarazem miejsce zabawy i rozrywki. Środowisko to ukształtowało kilka pokoleń inteligencji. Więź z Klubem przechodzi z rodziców na dzieci i na dzieci ich dzieci, co w analogicznych środowiskach nie jest częste. Kolejną osobliwością warszawskiego KIK-u było i to, że - będąc środowiskiem zwartym - jest jednocześnie otwarte. Nikt nie jest obcy, każdego traktuje się poważnie. I to, że na Kopernika zawsze byli ludzie, zawsze można było kogoś spotkać (czyżby oni tam spali?) i mnóstwo się dowiedzieć. Kiedy w czasach “Solidarności" przyjeżdżałem z Rzymu, zawsze tam szedłem. Na dużej sali non stop obradowali czołowi ludzie opozycji. Atmosfera pomieszczeń na Kopernika zawsze - nie tylko wtedy - budziła w przychodzącym poczucie, że dzieje się coś ważnego.
KIK na Kopernika był przez lata ważnym punktem odniesienia dla “Tygodnika". Tam nigdy nie trzeba było niczego tłumaczyć. My i oni robiliśmy to samo i byliśmy razem. Jeśli teraz współpracy i spotkań jest mniej, dawne więzi i zrozumienie pozostały.
Dom, adres, miejsce - to dla instytucji coś takiego jak logo, marka, element tożsamości. Cóż, życie ma swoje wymagania.
W nowej siedzibie warszawski KIK z pewnością nadal będzie tętnił życiem i rozkwitał, nawet jeśli nie będzie to dokładnie to samo, co było na Kopernika. Będziemy odwiedzać KIK na Oboźnej 7, a potem, czego mu życzę, w jego własnych pomieszczeniach na Freta. Ale, przechodząc obok kamienicy Kopernika 34, znów poczuję ciepło w sercu i pomyślę: “Tu mieszkał Zbyszek" i “Tu był KIK". To dobrze, że w niektóre miejsca wpisane są wspomnienia, zwłaszcza wspomnienia dobre.